PIERWSZY AKT
Pierwsza Scena
(Obóz towarzyszy pancernych,
z lewej wejście do
gospody stojącej w lasku, z
prawej kilka namiotów.
Przed gospodą przy stołach
towarzysze kończą ucztę,
luzacy usługują im,
nalewając w czary miód,
który
przynoszą z gospody. W głębi
żołnierze, jedni w
pancerzach, drudzy bez nich,
grzeją się przy dużym
ogniu nanieconym wśród drzew
już w połowie opadłych
z liścia. Z prawej stół,
przy którym ucztuje gromadka
żołnierzy, wśród nich Maciej
trzyma pierwsze miejsce.
Zbigniew i Stefan między
kolegami przy stole z lewej
strony. Wieczór)
ZBIGNIEW
Więc gdy się rozstaniem,
Przed słońca świtaniem...
CHÓR
Kto żyw, kto brat, bierz w
dłoń pełną czaszę!
ZBIGNIEW
...strzemienne rzecz godna
Wychylić je do dna.
CHÓR
(Trącają się pucharkami)
Sto lat, sto lat,
Niech trwa zdrowie nasze!
ZBIGNIEW
Dokoła spokojnie,
Ni słychu o wojnie!
CHÓR
Znać tak tę rzecz prowadzi
sam Bóg!
CHÓR IZBIGNIEW
Kto w ziemie bogaty,
Niech wraca do chaty,
Kto chce, niech miecz
przekuje na pług!
ZBIGNIEW
Źle mówicie, bracia mili,
Chociaż pokój daje Bóg,
W jakiejże to rycerz chwili
Oręż swój zamienia w pług?
Wszak obydwóch ludziom
trzeba,
Pług z orężem, z bratem
brat,
Bez pierwszego nie ma
chleba,
Drugi broni pól i chat!
Toż u ściany naszej chatki
Jak ważności świętej rzecz,
Pod obrazem Bożej Matki,
Zwiśnie pancerz,
zwiśnie hełm i miecz!
CHÓR
A gdziekolwiek złe nadleci,
Wnet pożegnamy wiejskiej
ciszy raj.
W dłoniach tych nie pług
zaświeci,
Tam gdzie wezwie Bóg i kraj!
ZBIGNIEW
W dłoniach tych nie pług
zaświeci
Gdy wezwie kraj!
CHÓR
W dłoniach tych nie pług
zaświeci,
Gdy wezwie Bóg!
Gdy wezwie kraj!
ZBIGNIEW
Więc gdy się rozstaniem,
Przed słońca świtaniem...
CHÓR
Kto żyw, kto brat,
Bierz w dłoń pełną czaszę!
ZBIGNIEW
...strzemienne rzecz godna
Wychylić je do dna.
CHÓR
Sto lat, sto lat,
Niech trwa zdrowie nasze!
ZBIGNIEW
Dokoła spokojnie,
Ni słychu o wojnie!
CHÓR
Znać tak tę rzecz prowadzi
sam Bóg!
CHÓR IZBIGNIEW
Kto w ziemie bogaty,
Niech wraca do chaty,
Kto chce, niech miecz
przekuje na pług!
Czy zła to rzecz, zagroda i
miecz!?
STEFAN
Zamiast bezczynnie służyć w
żołnierce
Z bratem wracamy w domowy
próg,
Lecz zachowamy zbroję i
serce,
Jak dla ojczyzny wypada
sług,
Jak dla ojczyzny wiernych
wypada sług.
Rdza ich nie ujmie pod
panowanie,
A chcąc rycerskie afekta
kryć,
Zostaniem oba w bezżennym
stanie,
By w każdej chwili swobodnym
być!
CHÓR
By w każdej chwili swobodnym
być!
STEFAN
O tak!
Toż kiedykolwiek burza
nadleci,
Czy to z pobliskich, czy z
dalszych stron,
Już nas nie wstrzyma rzewny
płacz dzieci,
Trwoga krewniaków ni lament
żon!
Krewniaków trwoga, Ni lament
żon!
CHÓR
Kiedykolwiek burza nadleci,
Czy to z odległych, czy z
bliskich stron,
Już nas nie wstrzyma
kwilenie dzieci,
Trwoga krewniaków ni lament
żon!
Trwoga krewniaków, ni lament
żon!
ZBIGNIEW
(wesoło podając ręce
Stefanowi)
Tęgoś wyrzekł, panie bracie,
To mi głowa! To mi plan!
Nie ma niewiast w naszej
chacie,
CHÓR
Nie ma niewiast w naszej
chacie,
Vivat! Semper wolny stan!
Tak vivat! Semper wolny stan!
Vivat! Wolny stan!
ZBIGNIEW
By wasze pić zdrowie,
Szczęśliwi mężowie,
Hej, hej! Daj nam,
Daj nam tu miodu dzban!
(Służba podaje miód)
Niech żyją poddani,
Ja nie chcę mieć pani,
Chcę zdrów żyć sam,
Ja sługa, ja sługa, ja pan!
CHÓR
Nie chce pani mieć,
Chce zdrów żyć sam,
On i sługa,
on i pan!
STEFAN
Dobrze, dobrze, panie bracie!
Przewyborny taki plan!
Nie ma niewiast w naszej
chacie,
Vivat! Semper wolny stan!
CHÓR
Dobrze, dobrze,
słuszność macie!
Przewyborny ten wasz plan!
STEFAN
Nie ma niewiast w naszej
chacie.
CHÓR
Nie ma niewiast w waszej
chacie.
STEFAN, ZBIGNIEW I CHÓR
Vivat! Semper wolny stan!
(Wszyscy trącają się
kieliszkami i piją)
ZBIGNIEW
Bo kiedy niewiasta po domu
się szasta,
Mnie w smak jej źle,
Ja tak, a ona wspak.
Bodaj to swoboda, nikt żaru
nie doda,
Co pragnę, to mam,
Bom wolny, bom wolny, jak
ptak!
CHÓR
Bodaj to swoboda,
Ma, co chce,
A swobodny jako ptak!
Bodaj to swoboda,
Ma, co chce,
Bo wolny jako ptak!
STEFAN
Dobrze, dobrze, panie bracie!
Przewyborny ten nasz plan!
Nie ma niewiast w naszej
chacie,
Vivat! Semper wolny stan!
CHÓR
Dobrze, dobrze, słuszność
macie!
Przewyborny ten wasz plan!
STEFAN
Nie ma niewiast w naszej
chacie.
CHÓR
Nie ma niewiast w waszej
chacie.
STEFAN, ZBIGNIEW, CHÓR
Vivat! Semper wolny stan!
(Podczas ostatniej zwrotki
jeden z luzaków,wyszedłszy
z głębi, szepcze do ucha
Maciejowi, który opuszcza
ławę)
MACIEJ
(zbliżając się do stołu z
lewej)
Tandem panicze, czas
wyruszyć w drogę,
Wszystko gotowe, siadajmy na
koń!
(patrząc w górę)
Wnet i zaświta, jak
zmiarkować mogę...
STEFAN
Tak! Wkrótce słońce ukaże
złotą skroń!
MACIEJ
Żegnajcie nam, najmilsi
towarzysze,
Niech od was Bóg oddala
wszelkie złe,
Gdy przyjdzie czas porzucić
chaty ciszę,
Gdzie wskaże los,
tam my znajdziemy się!
STEFAN
Żegnajcie nam, najmilsi
towarzysze,
Niech od was Bóg oddala
wszelkie złe,
Gdy przyjdzie czas porzucić
chaty ciszę,
Gdzie wskaże los,
tam my znajdziemy się!
MACIEJ, ZBIGNIEW, CHÓR
Tak, tak, gdzie wskaże los,
Tam my znajdziemy się!
STEFAN
(Wszyscy podając sobie ręce)
I jak prędko złe nadleci...
MACIEJ
Aby w piekło zmienić raj.
ZBIGNIEW
Aby w piekło zmienić raj.
W dłoni tej...
MACIEJ
Nie pług zaświeci
Gdy powoła Bóg i kraj!
ZBIGNIEW
...nie pług zaświeci,
Gdy powoła Bóg i kraj!
STEFAN
Gdy powoła Bóg i kraj!
MACIEJ, ZBIGNIEW, STEFAN I
CHÓR
Znajdziemy się,
gdzie wezwie kraj!
CHÓR
I jak prędko złe nadleci,
Znajdziemy się, gdzie wskaże
los.
MACIEJ, ZBIGNIEW I STEFAN
W dłoni tej nie pług
zaświeci,
Gdy powoła Bóg i kraj...
MACIEJ, ZBIGNIEW, STEFAN,
CHÓR
Znajdziemy się, gdzie wezwie
kraj!
Znajdziemy się, gdzie wezwie
nas Bóg i kraj!
Bóg i kraj!
(Po ostatniej czarce,
Zbigniew i Stefan razjeszcze
żegnają towarzyszy, którzy
ich odprowadzają za
scenę. Maciej także w
gromadzieswoich, ściskając
się
z tym lub owym, wychodzi za
paniczami. Po odejściu
towarzyszy luzacy i słudzy z
gospody uprzątają stoły)
Druga Scena
(We dworku Zbigniewai
Stefana dość duża, ale
skromna komnata. W głębi
wyjście naganek, po lewej
okno, przez które widać
stół, krzesła, kantorek i
inne
sprzęty dawnegokształtu.
Kilka dziewcząt i kilku
chłopaczków wiejskich kończą
sprzątanie, inni gromadzą
się koło Marty, która każdy
stołek ustawia według
swojego gustu, poprawiając
robotę dziewcząt)
DZIEWCZĘTA
(szczebiocząc żywo)
Ach! Pani Marto, mówcie
szczerze,
Bo ciekawość i nas bierze,
Boć i nam się wiedzieć
godzi,
Czy panicze nasi młodzi,
Paniczowie owi mili,
Co w pogrzebnym dniu
rodzica,
Jego domek opuścili,
Dzisiaj pewno wrócą tu?
MARTA
Obietnica nie próżnica,
Wierzcie, kiedy mówią
starzy,
Cała wioska o tym gwarzy,
Że w dzisiejszym wrócą dniu!
(Krząta się dalej)
CHÓR
Obietnica nie próżnica,
Wierzcie, kiedy mówią
starzy,
Cała wioska o tym tylko
gwarzy,
Że dziś jeszcze wrócą!
Cała wioska o tym tylko
gwarzy,
Że w dzisiejszym wrócą dniu!
Zwinęliśmy się z robotą,
Domek czysty, gdyby złoto,
Przystrojony i ogrzany,
A wracajcież młode pany,
Do ojcowskiej swej siedziby,
Jest tu ziarno z czarnej
skiby,
W stawie ryby, w lesie
grzyby,
I owoców pełen sad.
MARTA
Oj! Powrócą nam panicze,
CHÓR
Z nimi uśmiech na oblicze,
MARTA
A do wioski ład!
CHÓR
A do wioski dawny ład!
MARTA
Wrócą tu stolnikowicze,
CHÓR
Z nimi uśmiech na oblicze,
MARTA I CHÓR
A do wioski dawny ład!
GRZEŚ
(Wbiega zadyszany)
Od miasteczka widać tuman.
CHÓR
To panowie pewno jadą.
GRZEŚ
Już tu spieszy pan Okuman.
CHÓR
I lud zbiera się gromadą.
MARTA
Przyszykujtaż chleb i sól!
(Marta wybiega do drugiej
izby)
CHÓR
I lud zbiera się gromadą.
Witać panów naszych pól!
(Marta wchodzi z chlebem i
solą. Dziewczętai chłopcy
wybiegają. W głębi, przez
drzwiszeroko otwarte, widać,
jak z obu stronustawiają się
rzędami)
Trzecia Scena
(Stefan, Zbigniew i za nimi
Maciej ukazują się
w głębi.
Marta z jednej strony we
drzwiach podaje im chleb i
sól,
które przyjąwszy, oddają
Maciejowi. Z drugiej strony
stary
ekonom oddaje im na tacy
klucze, których nie biorą,
witając
przyjaźnie ekonoma i innych
wieśniaków, po czym
przestępują próg i z
rozrzewnieniem witają dom
rodzinny.
Maciej stawia tacę z chlebem
i solą na stole w głębi.
Kilku
starych wieśniaków, Marta i
ekonom wchodzą za nimi i
zatrzymują się w głębi, inni
stoją przed drzwiami)
STEFAN
Cichy domku... w cieniu
drzew.
MACIEJ
Modrzewiowy w cieniu drzew.
ZBIGNIEW
Otoczony cieniem drzew.
STEFAN
Jak cię uczcić? Brak wymowy.
ZBIGNIEW
Bije serce, płonie krew!
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ
Cichy domku, wiekiem zgięty,
Otulony w żywy płot,
Witaj wspomnień skarbie
święty!
Strzecho starych cnót!
(z całym uczuciem)
Niechże będzie pochwalony,
Wieki wieków Chrystus Pan,
Co nas wiódł z odległej
strony
W praojcowskich progi ścian!
STEFAN
Tu nam zabłysło życia
zaranie,
Matka pacierza uczyła nas.
ZBIGNIEW
Matka pacierza uczyła nas.
MACIEJ
Matka pacierza uczyła was.
STEFAN
Stąd ją do niebios zabrałeś,
Panie,
Jako anioła wolnego skaz!
ZBIGNIEW
Stąd pod cienistej lipy
konary
Biegliśmy słuchać o ziemi
tej,
Jak rozpowiadał nasz ojciec
stary
O dawnych czasach, o chwale
jej!
MACIEJ
Tu, gdy panicze biegli z
komnaty,
Gdzie sianożęci wabiła woń,
Maciej ich uczył krzesać w
palcaty,
Do karabeli zaprawiać dłoń!
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ
Cichy domku, wiekiem zgięty,
Otulony w żywy płot,
Witaj wspomnień skarbie
święty!
Strzecho starych cnót!
Niechże będzie pochwalony,
Wieki wieków Chrystus Pan,
Co nas wiódł z odległej
strony
W praojcowskich progi ścian!
(Marta, ekonom i inni ludzie
rozchodzą się.W czasie
następnego dialogu dwóch
parobkówi Grześ znoszą
rzeczy do pobocznych izb.
Maciej wydaje im rozkazy, po
czym wychodzą,prócz Macieja,
który się krząta w głębi)
STEFAN
(w głębi do Zbigniewa)
Cóż powiadasz,Panie bracie?
ZBIGNIEW
Dobrze nam będzieW
praojcowskiej chacie,
Uprawiać czarnej ziemi łan.
MACIEJ
Uprawiać czarnej ziemi łan.
ZBIGNIEW
Wzajemnie dzielić pracy trud.
MACIEJ
Wzajemnie dzielić trud.
STEFAN
Miłować nasz wieśniaczy lud.
MACIEJ
Miłować nasz wieśniaczy lud.
STEFAN
O jego byt serdecznie dbać.
MACIEJ
O byt serdecznie dbać.
STEFAN
W radości, w troskach udział
brać.
MACIEJ
W radości, w troskach udział
brać.
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ
I niezależny zachować stan!
ZBIGNIEW
Ba! I czegóż nam tu brak?
Nic nam tu, nic nie pójdzie
wspak,
Maciej będzie gospodynią.
STEFAN
Maciej będzie gospodynią!
ZBIGNIEW
Maciej będzie powiernikiem!
MACIEJ
Będę, czym mi rozkażecie.
ZBIGNIEW
Maciej będzie i szafarzem.
STEFAN
Maciej będzie i szafarzem.
ZBIGNIEW
Maciej będzie i klucznikiem.
MACIEJ
Będę, czym sami zechcecie.
ZBIGNIEW
I piwniczym, i podczaszym.
STEFAN
To, to, w to mu tylko graj!
ZBIGNIEW, STEFAN
W to mu graj, w to mu tylko
graj!
MACIEJ
W to mi graj, w to mi tylko
graj!
STEFAN
Słowem, w cichym domku
naszym,
Bez kapryśnych rządu zmian.
ZBIGNIEW
Słowem, w cichym domku
naszym,
Dokumentny będzie raj.
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ
Vivat niezależny stan!
Vivat niezależny stan!
Przewybornie, miły panie
bracie,
Niech żyje nam,
niech żyje niezależny stan!
Tak, nie ma niewiast w
naszej chacie!
STEFAN
Ani jednej!
MACIEJ
Ani pół!
ZBIGNIEW
Ani pół!
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ
Ani jednej!Ani jednej!
STEFAN
Ani jednej!
MACIEJ
Ani pół!
ZBIGNIEW
Ani jednej! Ani pół!
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ
Ani jednej!Ani pół!
Vivat wolny stan!
MACIEJ
(idąc do okna)
Na gościńcu turkot kół.
STEFAN
Co?
MACIEJ
(patrząc przez okno)
Czwórka w poręcz żwawo hasa.
ZBIGNIEW
Któż to?
MACIEJ
Jakaś pędzi tu kolasa!
Oj!
ZBIGNIEW
(patrząc na Macieja)
Czegożeć tak srodze zbladł?
MACIEJ
Bo w kolasie białogłowa!
ZBIGNIEW
Białogłowa!
STEFAN
Otóż macie!
GRZEŚ
(wbiegając)
Z Paprzyc pani Cześnikowa!
STEFAN
Co? Stryjenka?
ZBIGNIEW
(w progu)
Jakbyś zgadł!
MACIEJ
(odchodząc na lewo
zasmucony)
Nie ma niewiast, nie ma
w naszej chacie!
STEFAN, ZBIGNIEW
(Biegną naprzeciw
Cześnikowej
i witają jąz uczuciem)
Tak! Stryjenka!
MACIEJ
(kiwając głową)
Będzie ład!
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ
Będzie ład!
(Maciej odchodzi)
Czwarta Scena
(Cześnikowa, Stefan,
Zbigniew)
CZEŚNIKOWA
Witam was, witam was,
kochane dzieciska!
Wracacie więc,
wracacie do cichego
siedliska.
(przypatrując się młodym)
Toż sąsiedzi w każdej dobie,
Będą was wydzierać sobie.
Będą radzi wam bez granic!
Bo gdzie brak chłopców,
A dziewczątek dość,
Taki jak każdy z was,
pożądany gość.
STEFAN
Niestety! To się nie zda na
nic!
ZBIGNIEW
Na nic, stryjeneczko droga,
STEFAN, ZBIGNIEW
Na nic, na nic!
CZEŚNIKOWA
Tak, tak, to się nie zda na
nic.
Toteż co tchu przybyłam tu,
Co tchu przybyłam tu,
By zwierzyć wam
Jakie plany mam!
(na stronie)
Na nic?
Jeśli już ich dusze
Uroczyła piękna płeć,
Dawne więzy stargam, skruszę
I zastawię nową sieć.
ZBIGNIEW, STEFAN
Na nic, na nic, nasze dusze
Nie tak łatwo wpadną w sieć,
Na miłosne serc katusze
Nas nie skaże piękna płeć!
CZEŚNIKOWA
Z tej strony Powiśla
Dziewczątek bez liku,
A każda przemyśla
O ładnym chłopczyku.
Lecz z tajnej przyczyny
O chłopców nie snadnie,
Zaledwie jedyny
Na siedem przypadnie!
Stąd smucą się matki
Daremną nadzieją,
Bo ich lube kwiatki
Samotnie starzeją.
Stąd, gdy się tu zjawi
Młody czy stary,
Sąsiedzi łaskawi
O niego we swary.
Matunie, cioteczki,
Ojcowie, stryjowie
Prowadzą ploteczki
Aż miesza się w głowie.
Nim pannie tu który
Wyjawi zapały,
Nim skończy konkury,
Rozszarpią w kawały.
(wolniej z nadzieją)
Ale o was próżna trwoga,
Was ominie kolej ta.
Bo stryjenka z łaski Boga,
O bratanków szczerze dba!
STEFAN, ZBIGNIEW
(na stronie)
Oj! Źle z nami! Źle na Boga!
Gdy ominie kolej ta,
Stryjeneczka dla nas droga
Twardszy orzech pono ma!
CZEŚNIKOWA
Ze Skier Skarbnikowa
córeczki dwie chowa,
I dla nich jedynie talarów
dwie skrzynie.
Tam chata szlachecka dumą
nie drażni,
Tam jestem od dziecka
W serdecznej przyjaźni.
Córeczka Agatka potulna
owieczka,
Dwadzieścia dwa latka,
Jak anioł dzieweczka.
Ta twoją Stefanie pewnie
zostanie,
Bo dałam już słowo, mieć ją
bratankową!
A druga Brygidka, dwudziesty
i czwarty,
Twarzyczka niebrzydka,
noseczek zadarty.
W niej miłość zakrzewię
Dla ciebie Zbigniewie.
I jej dałam słowo,
mieć ją bratankową!
(do jednego)
Będziesz miał prześliczną
żonę,
(do drugiego)
Aniołeczka będziesz mieć,
(do obu)
Dałam słowo niewzruszone,
Trudno wam inaczej chcieć!
Dałam słowo niewzruszone,
Trudno wam, inaczej trudno
chcieć!
Aniołeczka będziesz mieć,
Będziesz miał prześliczną
żonę,
Trudno wam inaczej chcieć!
Inaczej chcieć!
ZBIGNIEW
Z synowskim afektem,
Stryjeneczko miła...
CZEŚNIKOWA
Kochany, złoty Zbiniu mój!
ZBIGNIEW
...składamy za troskliwość
Korne dziękczynienie,
Lecz...
CZEŚNIKOWA
Lecz co?
ZBIGNIEW
Lecz się zanadto
Twa dobroć pospieszyła,
Bo mamy inne postanowienie.
CZEŚNIKOWA
Co słyszę ? Inne?
STEFAN
Tak. Inne wcale.
CZEŚNIKOWA
Ciekawam bardzo, czy je
pochwalę?
ZBIGNIEW
Uprawiać chcemy żyzny łan...
STEFAN
Uprawiać chcemy żyzny łan...
ZBIGNIEW
Wzajemnie dzielić pracy
trud...
STEFAN
Miłować nasz wieśniaczy
lud...
ZBIGNIEW
O jego byt serdecznie dbać.
STEFAN
W radości, w troskach udział
brać
I niezależny zachować stan.
ZBIGNIEW
I niezależny zachować stan.
CZEŚNIKOWA
Co, co? Nie żenić się?
STEFAN
Nie, nie!
Nie chcemy żon!
ZBIGNIEW
Nie chcemy żon!
CZEŚNIKOWA
Szaleństwa istny plon.
To szalonych głów marzenie,
Chcieć zmarnować serca
kwiat.
Ich zamiary wnet odmienię,
Każdy żonkę pojmie rad.
Każdy pojmie, każdy pojmie
rad!
STEFAN, ZBIGNIEW
Chcieć nas żenić! To
marzenie!
Nie pójdziemy za nim w ślad.
Ja się nigdy nie ożenię,
Kawalerem będzie brat.
ZBIGNIEW
Najpierw się wioską zajmiemy
szczerze,
By w łasce Bożej kwitła
szczęśliwa,
Potem się długi zewsząd
odbierze,
Gdzie ojciec złożył nieco
grosiwa.
I niepotrzebna będzie
palestra,
Bo tu dokoła uczciwi ludzie,
Potem zajedziem po mroźnej
grudzie
Do Kalinowa w sam dzień
sylwestra.
CZEŚNIKOWA
(przerywając nagle)
Do Kalinowa!? Co? Do pana
Miecznika!
Sami?
ZBIGNIEW
Koniecznie, tam największy
dług.
CZEŚNIKOWA
Ja nie pozwolę!
STEFAN
Skądże zakaz wynika?
CZEŚNIKOWA
Tamtego dworu niebezpieczny
próg!
STEFAN
Jak to?
ZBIGNIEW
Jak to?
CZEŚNIKOWA
Ślijcie kogo chcecie,
A od złego Bóg uchowa!
ZBIGNIEW
Lecz stryjenko, rozważ
przecie,
Rozważ tylko stryjeneczko,
Wszak ci Miecznik z
Kalinowa,
Przyjacielem ojca był,
Więc posyłać nie wypada,
Rodzic z nim jak z bratem
żył.
STEFAN
Musim jechać.
CZEŚNIKOWA
(na stronie)
Boże! Boże mój kochany,
Jaką ich ocalić radą?
A jeżeli tam pojadą,
Na nic, na nic moje plany!
ZBIGNIEW
Stryjeneczko w imię Boga!
Co ma znaczyć twoja trwoga?
CZEŚNIKOWA
Co ma znaczyć? Co ma
znaczyć?
Biada!
Piąta Scena
(Ciż sami, Grześ, potem
wieśniacy,
wieśniaczki, Marta i Maciej)
CZEŚNIKOWA
Biada!
GRZEŚ
(wbiegając z głębi)
Już zebrała się gromada!
(Widać lud przez otwarte
drzwi)
CZEŚNIKOWA
Aha!
Jeszcze sposób mam...
(biegnąc ku drzwiom)
Pójdźcie, wejdźcie tu!
Choć mi braknie tchu, w
piersi braknie tchu,
Powiem, co zagraża wam!
ZBIGNIEW, STEFAN, GRZEŚ,
MARTA
Co zagraża nam?
CHÓR
Co zagraża nam?
CZEŚNIKOWA
Wasi panicze,
Którym, jak własnym synom
życzę
Skoro nadejdzie zimowa doba,
Jakby dla uporu
Pojadą, przepadną,
przepadną!
MARTA
Jak to być może, przepadną?
Przepadną, możesz to być?
GRZEŚ
Jak to być może, przepadną?
Przepadną, możesz to być?
STEFAN, ZBIGNIEW
Lecz stryjeneczko, ulituj
się!
MACIEJ
O wielki Boże,
jak to być może?
CHÓR
Jak to być może, o wielki
Boże?
Przepadną, możesz to być?
CZEŚNIKOWA
Jak pojadą, tak przepadną
W strasznym dworze!
MARTA, GRZEŚ, MACIEJ, CHÓR
W strasznym dworze!
STEFAN IZBIGNIEW
Ach! Stryjeneczko, ach dla
Boga!
Stryjeneczko, zlituj się!
MARTA, GRZEŚ
Zginą, zginą w strasznym
dworze!
CHÓR
Zginą, zginą w strasznym
dworze!
I chcą porzucić nas!
CZEŚNIKOWA
(do wieśniaków)
Tak, tak, chcą rzucić nas!
MARTA, GRZEŚ
Już chcą porzucić nas.
STEFAN, ZBIGNIEW
Na próżno trwoży was.
MACIEJ
My nie rzucim was!
CZEŚNIKOWA
Wśród szumu lasów, od wsi z
daleka,
Gdzie co noc jęczy
puszczyków chór,
Kędy szemrzący potok
przecieka,
Stoi na wzgórzu ponury dwór.
CHÓR
Stoi na wzgórzu ponury dwór.
CZEŚNIKOWA
Na jego pana, co żył przed
laty,
Bóg rzucił z nieba
przekleństwo swe.
CHÓR
Przekleństwo swe,
przekleństwo swe.
CZEŚNIKOWA
Zły duch
zamieszkał komnaty.
CHÓR
Zły duch, zły duch,
zły duch!
CZEŚNIKOWA
I odtąd dwór ten strasznym
się zwie.
CHÓR
I odtąd dwór ten strasznym
się zwie.
Tak strasznym się zwie!
Straszny dwór!
CZEŚNIKOWA
Co noc w nim jęki dusz,
Jęki dusz pokutnicze
Trwożnych tam przejmują
słuch
I to tam, tam jechać chcą
wasi panicze,
Tam ich nieszczęścia wiedzie
duch.
CHÓR, MARTA, GRZEŚ
Co noc w nim jęki dusz
Trwożnych tam rażą słuch.
I to tam!
STEFAN, ZBIGNIEW
Ach! Jakie baśnie! Jakie ciekawe!
CHÓR
I to panicze tam jechać
chcą!
CZEŚNIKOWA
Tam ich nieszczęścia wiedzie
duch.
MARTA
Tam ich nieszczęścia wiedzie
duch.
STEFAN
Ach! To obawy płonne, błahe
tylko rażą,
Tylko trwożnych rażą słuch.
ZBIGNIEW
Ach! To obawy płonne, błahe
Tylko trwożnych rażą słuch.
MACIEJ
Tam ich nieszczęścia wiedzie
duch!
W strasznym dworze zginiem
tam.
CHÓR
Tam ich nieszczęścia wiedzie
duch!
W strasznym dworze zginą.
Biada im! W strasznym
dworze zginą!
Biada nam!
Tak! Ach! Biada nam!
CZEŚNIKOWA
Biada im, biada im!
Oni zginą tam!
Tak! Biada im!
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ
Biada nam!
Zginiemy tam.
Tak! Biada nam!
MARTA, GRZEŚ
Biada im! Oni zginą tam.
Tak, biada nam!
STEFAN, ZBIGNIEW
Ha! Ha! Ha! Ha! Ha!
STEFAN
(do ludzi)
Kochani! W troskliwości
Przesadzonej mierze,
Stryjenkę drogą strach
daremny bierze.
Czyż tam jedziemy, by
pokrzywdzić kogo,
By wydrzeć, co nam nie
należy?
Nie, nie! Czyste serca w
nas!
Tacy się tylko obawiać mogą,
Których sumienie sczerniało
od skaz!
Ależ tutaj, czcza obawa,
Po należny jedziem dług!
Gdzie jak nasza święta
sprawa,
Tam jej los, tam jej los
prowadzi sam Bóg!
CZEŚNIKOWA
Choć tak ciężka sprawa,
Dałam słowo, spłacę dług.
Tak, tak, mój spłacę dług.
MARTA, GRZEŚ
Może czcza obawa,
po należny jadą dług.
To czcza obawa, przecież
jadą
Po należny dług!
ZBIGNIEW
Płonna to obawa,
po należny jedziem dług.
To czcza obawa,
Bo gdziekolwiek święta
sprawa,
Tam jej los prowadzi Bóg!
MACIEJ
Wprawdzie święta sprawa,
Po należny jadą dług,
Jednak chwyta mnie obawa
W ten diabelski wstąpić
próg.
CHÓR
Może czcza obawa,
po należny jadą dług.
A gdziekolwiek święta
sprawa,
Tam jej los prowadzi Bóg!
CZEŚNIKOWA
(na stronie)
Pierwej od nich szybka,
żwawa,
Muszę przebyć straszny próg!
MARTA
Może próżna to obawa,
Po należny jadą dług,
STEFAN, ZBIGNIEW, GRZEŚ
Zabobonna to obawa,
Po należny jedziem dług.
MACIEJ
Jednak chwyta mnie obawa
W ten diabelski wstąpić
próg.
CHÓR
Ej! Daremna to obawa,
Bo gdziekolwiek święta
sprawa,
Tam jej los prowadzi Bóg.
DRUGI AKT
Pierwsza Scena
(U Miecznika. Duża komnata
do połowy drzewem
wyłożona. Z lewej komin, na
którym spory ogień,
w głębi drzwi główne, z
prawej drzwi do dalszych
komnat. Jadwiga,
Hanna,domownice i sąsiadki
siedzą u krosien zajęte
wyszywaniem kobierca.
W głębi kilka wiejskich
dziewcząt przędzie na
kołowrotkach)
CHÓR
Spod igiełek kwiaty rosną,
Mknie za ściegiem ścieg,
Żałuj, żałuj hoża wiosno,
Że cię tuli śnieg!
Zanim niebu się ukorzy
Twój kobierzec z róż,
My pod stopy Matki Bożej
Nasz złożymy już.
Zanim wiosenne przyjdą dary,
Mnóstwo młodych par
Na bławatach tej ofiary
Serc zamienią dar.
(Hanna, Jadwiga i młode
panienki międzysobą)
JADWIGA
Wiesz co? Wiesz co?
Nim gości zwabi zmrok,
Mam myśl, mam myśl...
Wszak jutro Nowy Rok.
W takiego wilię święta,
Badają dziewczęta,
Jakiego ptaszka spęta
Serdeczna ich sieć!
CHÓR
(do starszych niewiast)
Już czas! Już czas!
Za chwilę padnie zmrok,
Niech nasz, niech nasz,
Znużony spocznie wzrok.
Pamiętać też należy,
Że dziś na wieczerzy
Gości będziemy mieć.
Myśliwych, dość młodzieży
Będziemy tu dziś mieć!
STARSZA NIEWIASTA
Ciężko wam przy igle,
Ciężko wam przy igle,
Toć jeszcze kawał dnia,
Ale komu w głowie figle
O robotę ani dba!
(Hanna, Jadwiga i inne
dziewczęta
siadająna powrót do krosien)
CHÓR
Spod igiełek kwiaty rosną,
Mknie za ściegiem ścieg,
Żałuj, żałuj hoża wiosno,
Że cię tuli śnieg!
Zanim niebu się ukorzy
Twój kobierzec z róż,
My pod stopy Matki Bożej
Nasz złożymy już.
Zanim wiosenne przyjdą dary
Mnóstwo młodych parNa
bławatach tej ofiary
Serc zamienią dar,
Zamienią serc, zamienią dar.
Ej, dość! Ej, dość!
Wnet gości zwabi mrok,
Wszak jutro Nowy Rok,
Wszak jutro Nowy Rok.
Już dość! Już dość!
Wszak jutro Nowy Rok.
W takiego wilię święta,
Badają dziewczęta,
Jakiego ptaszka spęta ich
sieć.
STARSZA NIEWIASTA
Ciężko wam przy igle,
ciężko wam przy igle,
Toć jeszcze kawał dnia,
Ale komu w głowie figle
O robotę ani dba!
CHÓR
Nim wiosenne przyjdą dary
Mnóstwo młodych par
Na bławatach tej ofiary
Serc zamienią dar.
HANNA
(wesoło wstając od krosien)
Ej, dość! Nim wszyscy pobieżą
Zastawiać stoły dla
ojcowskich gości,
Chwilkę poświęćmy
Jeszcze przed wieczerzą,
Na jedną z naszych
najważniejszych trosk.
Uchylmy wróżbą zasłonę
przyszłości,
Najważniejszej z naszych
trosk.
(Hanna wychodzi na prawo)
CHÓR
Uchylmy wróżbą zasłonę
przyszłości,
Najważniejszej z naszych
trosk.
Żwawo, żwawo, daj Jadwiniu
nam tu wosk.
Żwawo, żwawo, dajże, dajże
nam tu wosk.
Uchylmy tu tajemnicę naszych
trosk!
(Podczas śpiewu Jadwigi
starsze niewiasty
odstawiająkrosna i chowają
robotę. Dziewczętawynoszą
kołowrotki, po czym
przynosząwosk, tygielek i
rozniecają
większy ogieńw kominie.
Starsze niewiasty
przypatrują
sięz uśmiechem tym
przygotowaniom do
wróżby.Niektóre
pomagają młodym)
JADWIGA
Biegnie słuchać w lasy, w
knieje,
Dziewczę gdyby kwiat,
Z której strony wiatr
powieje,
Z tej przybędzie swat.
Z której strony drzew
korony,
Skłonią listki swe,
Z tej za swatem narzeczony
Wkrótce zjawi się!
Z tej za swatem wraz
Wkrótce zjawi się
Narzeczony, narzeczony
Wkrótce zjawi się, wkrótce
zjawi się!
Stoi dziewczę nad
strumieniem,
Wierzy w wróżby cud,
Drobną nóżką z serca
drżeniem
Mąci kryształ wód.
Czyją postać w mętnej fali
Ujrzy w chwili tej,
Ten z pewnością w rok
najdalej
Będzie mężem jej!
Ten z pewnością w rok będzie
mężem jej.
Ten z pewnością w rok
najdalej
Będzie mężem jej, będzie
mężem jej.
Czemuż we mnie także trwoga
Przed wróżbami tkwi?
Wiem, że przyszłość w ręku
Boga,
Jednak serce drży;
Może grzech, może grzech,
Kto prawo rości
Czytać z kart, czytać z
kart,
Tajemnych kart.
Lecz niewinnej ciekawości
Bóg przebaczy żart,
Tak, niewinnej ciekawości
Bóg przebaczy żart.
Druga Scena
(Kobiety, Hanna i Damazy
ubrany
w klejde, pończochy,
trzewiki)
DAMAZY
(wnosząc za Hanną
porcelanową
salaterkępełną wody)
Gdzież postawić to naczynie?
HANNA
Tutaj, tutaj przy kominie!
Wosk topnieje, śpiesz pan,
śpiesz!
DAMAZY
postawiwszy salaterkę, do
Jadwigi
Czy i pani także wróżby
chcesz?
HANNA
(wesoło)
Ja najpierwsza.
DAMAZY
Ale na co
Trudzić rączki próżną pracą
Gdy bez wróżby prawda
szczera,
Że masz we mnie kawalera.
Wszak w tym domu od pół
roku,
Wzdycham, płaczę w noc i w
dzień,
Wszak od świtu aż do zmroku
Płonę, wzdycham wciąż przy
tobie!
HANNA
(z niechęcią)
Tak jak cień!
DAMAZY
Na co wróżby? Słówko jedno,
A upadnę do twych stóp.
Rzeknij słówko tylko
jedno...
HANNA
Gdybym rzekła słówko
jedno...
DAMAZY
...a upadnę do twych stóp.
HANNA
...panicz byłby u mych stóp.
DAMAZY
Pociesz wzrokiem duszę
biedną,
A za tydzień weźmiem ślub!
HANNA
Lecz na próżno duszę biedną
Stawia w szranki ciężkich
prób.
Na próżno stawia w ciężkich
szranki prób.
DAMAZY
Za tydzień weźmiem.
Ach! Za tydzień weźmiem
ślub!
HANNA
(wesoło, ukazując na
kawalera)
Nim uwieńczę twe nadzieje,
Niech pan pilnie okiem
szuka.
Jeśli z wosku się uleje
Pański fraczek i peruka,
Wtedy miłość twą ocenię.
Z ciężkim losem zgodzę się,
Jeśli każe przeznaczenie,
Weźmiesz posag mój i mnie!
Z ciężkim losem zgodzę się,
o tak!
DAMAZY
(spoglądając na salaterkę)
Jakąż siłą, jakąż by to
sztuką
Spełnić to, co pragnie moje
serce!
HANNA
Weźmiesz posag mój i mnie!
DAMAZY
Aj, peruko! Aj, peruko!
Pokażże się w salaterce.
Niechaj obraz mojej
twarzy...
HANNA
Gdy obrazu pańskiej twarzy
Naśladowcą będzie wosk...
DAMAZY
...niech się cały zmienię w
wosk,
Niech się w tyglu raz
usmaży,
Zakończenie moich trosk!
HANNA
...tobie szczęście los
nadarzy,
Ja rozpocznę życie trosk!
DAMAZY
Niechże się raz usmaży
Zakończenie moich trosk.
Niech się w tyglu raz usmaży
Zakończenie moich trosk,
moich trosk!
HANNA
Tobie szczęście los nadarzy,
A mnie biednej życie trosk.
Trzecia Scena
(Ciż sami i Miecznik)
MIECZNIK
(wchodząc z prawej)
Ślicznie! Jak widzę
dziewczęta moje,
Pomnąc, że jutro jest Nowy
Rok,
Pragną się wedrzeć w losów
podwoje,
Przeniknąć wróżbą
przyszłości zmrok.
Lecz zwyczaj każe o północy.
JADWIGA
(ściskając ojca)
Ciekawość wszystko uprzedzić
chce!
MIECZNIK
(spostrzegając Damazego)
A! Pan Damazy!
DAMAZY
Ja do pomocy.
MIECZNIK
(z uśmiechem)
Więc i ja także przypatrzę
się!
(Jadwiga miesza wosk w
tygielku, Hanna
przysuwasalaterkę z wodą.
Inne osoby otaczająje
ciekawie)
HANNA, JADWIGA
Już ogień płonie,
Ku naszej stronie padają
skry.
CHÓR
Padają skry.
HANNA, JADWIGA
W piersi koleją, strachem,
nadzieją
Serduszko drży.
CHÓR
Serduszko drży.
W tyglu się pieni, w tyglu
się pieni,
HANNA
Zaciekawieni wstrzymują
głos.
JADWIGA
Zaciekawieni wstrzymują
głos.
HANNA
Dziewczę wnet tu zobaczy...
CHÓR
Zaciekawieni, zaciekawieni.
Dziewczę wnet tu zobaczy,
Co też jej przeznaczy
kapryśny los.
JADWIGA
Wstrzymują głos.
Zobaczy, co też jej
przeznaczy
Kapryśny los!
HANNA
...co też jej przeznaczy
kapryśny los!
(Hanna wylewa roztopiony
wosk na wodę, po czym
stawia na stoliku salaterkę.
Wszyscyz ciekawością
otaczają stolik, ze śmiechem
zbliża się Miecznik)
JADWIGA
Patrz, wszak to szyszak, to
przyłbica,
Tylko piór nad nimi brak,
DAMAZY
(zaglądając)
Zdaje mi się, że to frak!
CHÓR
To nie frak, nie, nie frak.
Panu się wydaje tak, to nie
frak.
JADWIGA
(pokazując)
Tutaj tarcza, tu zbroica!
CHÓR
Tutaj tarcza, tu zbroica!
JADWIGA
Tu kopytem koń uderza,
Koń przy dębie, koń!
CHÓR
Tu kopytem koń uderza,
Koń przy dębie,
To wyraźnie koń przy dębie,
Bo to dąb, a to koń!
Tu kopytem, tu kopytem koń
uderza!
JADWIGA, CHÓR
(do Hanny z uciechą)
Pójdzie panna za rycerza,
Pójdzie za pięknego;
Wnet swatowie ją oblegą
Jak powojów kłąb!
DAMAZY
(odchodząc od stolika i
składając ręce z rozpaczą)
A peruki ani w ząb!
A peruki mej ani w ząb!
HANNA, JADWIGA
Tutaj koń, a tu dąb, tutaj
koń,
Tu przy dębie koń,
tutaj koń, tu dąb.
HANNA
Ha, ha, ha, ha, ha, ha!
A peruki ani w ząb,
peruki ani w ząb.
DAMAZY
A peruki ani w ząb!
A peruki mej ani w ząb!
MIECZNIK
A peruki, a peruki twojej,
ani w ząb!
JADWIGA
A peruki, a peruki twojej,
peruki ani w ząb!
CHÓR
Tutaj koń, a tu dąb,
tu przy dębie koń,
A peruki ani w ząb!
Ani w ząb!
MIECZNIK
(biorąc na stronę Damazego)
Słyszysz wróżby tej wyrazy,
„Za rycerza”, to mi zięć!
Płacz serdeńko, płacz
Damazy,
Pójdzie z kwitkiem twoja
chęć!
(Podczas rozmowy Miecznika z
Damazymkobiety
powtórnie wstawiły do ognia
wosk,który tym razem
Jadwiga miesza w tygielku)
HANNA, JADWIGA
Już ogień płonie, ku naszej
stronie
Padają skry.
CHÓR
Padają skry.
HANNA, JADWIGA
W piersi koleją,
strachem, nadzieją
Serduszko drży.
CHÓR
Serduszko drży.
W tyglu się pieni, w tyglu
się pieni.
HANNA
Zaciekawieni wstrzymują
głos.
JADWIGA
Zaciekawieni wstrzymują
głos.
HANNA
Dziewczę wnet tu zobaczy...
CHÓR
Zaciekawieni, zaciekawieni.
Dziewczę wnet tu zobaczy,
Co też jej przeznaczy
kapryśny los.
JADWIGA
Wstrzymują głos.
Zobaczy, co też jej
przeznaczy
Kapryśny los!
HANNA
...co też jej przeznaczy
kapryśny los!
(Hanna wylewa roztopiony
wosk na wodę,
wszyscy przyglądają się
ulanym grupkom)
HANNA
Patrzcie, patrzcie!
Patrzcie, chatka, tu
stodoły,
I znów pancerz taki sam.
CHÓR
Pancerz, pancerz taki sam!
Taki sam!
A to szczególniejszy traf,
taki sam.
HANNA
Tu dwie kosy, tu dwa woły.
DAMAZY
Czy mnie czasem nie ma tam?
HANNA
Karabela i płużyca.
CHÓR
Karabela i płużyca.
HANNA
Łatwo wróżbę wysnuć stąd.
CHÓR
Łatwo wróżbę wysnuć stąd.
HANNA
Tutaj chatka, tutaj kosy,
Łatwo wysnuć stąd, że
pójdzie panna
Za szlachcica, za
gospodarnego.
Wnet swatowie tu nadbiegną
Jak potoku, jak potoku prąd.
CHÓR
Tutaj chatka, tu dwie kosy,
Łatwo wysnuć stąd, że
pójdzie panna
Za szlachcica, za
gospodarnego.
Wnet swatowie tu nadbiegną
Jak potoku prąd.
DAMAZY
(ze smutkiem)
A Damazy pójdzie w kąt!
HANNA, JADWIGA
Chatka tu, pancerz tam.
MIECZNIK
A Damazy,
a Damazy pójdzie w kąt!
HANNA, JADWIGA, CHÓR Chatka tu, pancerz tam.
Łatwa wróżba stąd,
Że pan Damazy pójdzie,
pójdzie w kąt.
HANNA, JADWIGA, DAMAZY
MIECZNIK, CHÓR
To łatwa wróżba stąd,
Damazy pójdzie w kąt,
pójdzie w kąt.
(Wszyscy jeszcze rozpatrują
się w udanychwróżbach.
Damazy gestami naprzykrza
sięHannie, która śmieje
się z niego)
MIECZNIK
Bawić się, jak chcemy możem,
Wróżb spełnienie, rzadki
traf.
Nasze losy w ręku Bożym,
W miłosierdziu jego praw!
(Do Damazego, który się
przybliżył
w tej chwilido Miecznika)
Lecz jeżeliś usnuł w głowie,
Że Hanusię złowisz w sieć,
Powiem waści w krótkim
słowie,
Jakich zięciów pragnę mieć!
(Młode dziewczęta kolejno
wylewają wosk przy kominie.
Jadwiga, Hanna, Damazy i
starsze niewiasty otaczają
Miecznika)
MIECZNIK
Kto z mych dziewek serce
której
W cnych afektów wplącze nić,
By uwieńczyć swe konkury,
Musi dzielnym człekiem być.
Piękną duszę i postawę
Niechaj wszyscy dojrzą w
nim;
Śmiałe oko, serce prawe musi
mieć
I splatać w jeden rym,
Musi splatać w jeden rym!
Musi cnót posiadać wiele,
Kochać Boga, kochać bratni
lud,
Tęgo krzesać w karabelę,
Grzmieć z gwintówki, gdyby z
nut!
Mieć w miłości kraj
ojczysty,
Być odważnym jako lew,
Dla swej ziemi, dla swej
ziemi macierzystej
Na skinienie oddać krew!
Na skinienie oddać krew!
Niech mu będzie chęć
nieznana
Lżyć obyczaj stary swój,
Niech kontusza i żupana,
Nie zamienia w obcy strój!
(z przycinkiem, patrząc na
Damazego)
Kto nie przyjdzie w sercu
taki,
Kto za fraczek oddał pas,
W domu tym na koperczaki
Nadaremnie straci drogi
czas!
Nadaremnie straci czas.
Kto z mych dziewek serce
której
W cnych afektów wplącze nić,
Musi dzielnym człekiem być.
Mieć w miłości kraj
ojczysty,
Być odważnym jako lew,
Dla swej ziemi macierzystej,
Na skinienie oddać krew.
Musi kochać kraj ojczysty,
Być odważnym jako lew,
Dla swej ziemi macierzystej
Na skinienie, na skinienie
oddać krew!
(Przy końcu śpiewu Miecznika
dziewczęta kończąwróżby
i uprzątając przyrządy
oddalająsię, jedne w głąb,
drugie
na prawo, tak że nascenie
zostają tylko główne osoby.
Hannai Jadwiga po skończonym
śpiewie, okrywająojca
pieszczotami)
Czwarta Scena
(Miecznik słuchając dzwonków
od sań, otwiera drzwi w
głębi. Miecznik, Hanna,
Jadwiga, Damazy i
Cześnikowa)
MIECZNIK
(wprowadzając Cześnikową)
To niespodzianka! Pani
Cześnikowa
Choć raz do roku o
życzliwych pamięta!
CZEŚNIKOWA
(witając się)
Witaj Mieczniku!
Jak się macie dziewczęta!?
DAMAZY
(z ukłonem)
Wszystkich opatrzność
W dobrym zdrowiu chowa!
CZEŚNIKOWA
A! Pan Damazy!
(Ogląda się)
Ale oni, gdzież oni?
Czy przyjechali, czy obadwa
już są?
Chciałam uprzedzić, nie
żałowałam koni;
Jakże się wam podobali?
MIECZNIK
Lecz kto?
CZEŚNIKOWA
Nie wiecie kto?
Stolnikowicze!
HANNA
Pan Stefan!
JADWIGA
Pan Zbigniew!
MIECZNIK
(żywo)
Synowie przyjaciela,
Jakże ich widzieć, jak
uścisnąć życzę.
CZEŚNIKOWA
Dzisiaj, Mieczniku, doznasz
tego wesela!
MIECZNIK
Dzisiaj! Dzisiaj!
(do córek)
Czy słyszycie?
Dziś przybędą, wyśmienicie!
(do Damazego wesoło)
Śmiałbym się,
Gdybyś zyskał dwóch rywali!
DAMAZY
Niech ich w drodze piorun
spali!
CZEŚNIKOWA
Nic z tego!
Bratankowie mili
Nie chcą poznać, co
kochanie.
Aż do grobu trwać
postanowili
W bezżennym stanie.
MIECZNIK
W bezżennym stanie?
HANNA
Proszę uniżenie!
DAMAZY
(do Hanny głośno)
Bardzo rozsądne
postanowienie!
CZEŚNIKOWA
A potem, wiem ci ja,
Mieczniku,
Czego serce twe wymaga:
U ciebie trzyma prym odwaga,
Na łowach czy w bojowym
szyku.
A oni, ach! Choć moi krewni,
Jacyś nie po męsku rzewni.
Ani podobni do swego
protoplasty,
Zabobonni, trwożliwi, istne
dwie niewiasty!
MIECZNIK
(zdziwiony)
Co słyszę? Przez Boga!
CZEŚNIKOWA
Na samą myśl, że w
Kalinowie,
Dwór się strasznym dworem
zowie,
Śmieszna obydwu przejmowała
trwoga!
DAMAZY
(ze śmiechem)
Śliczni, śliczni mi rywale!
MIECZNIK
Trudno wierzyć...
HANNA
(do Jadwigi śmiejąc się)
Doskonale! Mam wyborny w
głowie żart!
(Szepce do ucha Jadwigi,
potem śmieją się obie.
CZEŚNIKOWA
(na stronie)
Teraz łatwiej ich oddalę.
MIECZNIK
(do dziewcząt)
Takich zięciów nie chcę
wcale!
Tchórz mężczyzna diabła
wart!
Piąta Scena
(Ci sami, Skołuba i Chór
myśliwych)
Ensamble
MYŚLIWYCH
(śmiejąc się)
Traf szczególny!
Próżne gniewy, próżny krzyk,
Traf szczególny!
Któż dowiedzie, czyj ten
dzik?
Bo wszakże były strzały dwa,
Bo wszakże były strzały dwa!
Ha, ha, ha!Tu próżny gniew i
krzyk,
Ha, ha, ha! Któż dowiedzie
czyj ten dzik?
SKOŁUBA
Ja zwaliłem, ja zwaliłem
dzika, ja!
CHÓR MYŚLIWYCH
Próżny gniew.
SKOŁUBA
Z bryki palnął jakiś smyk,
Prawda, ale dzik,
Moją kulę we łbie ma!
CHÓR MYŚLIWYCH
Próżny krzyk.
MIECZNIK
Panowie, cicho, cicho sza!
Nic nie rozumiem, taki
krzyk,
Uważam poległ dzik,
Lecz co znaczy sprzeczka ta?
MYŚLIWYCH
Wszak były strzały dwa!
MIECZNIK
No i cóż?
MYŚLIWYCH
Któż dowiedzie czyj ten
dzik?
Wszak były strzały dwa!
DAMAZY
To traf! Były strzały dwa!
SKOŁUBA
Psy zagrały, dzik pomyka...
MYŚLIWYCH
Ponad drogą pędzi blisko.
SKOŁUBA
...wprost na moje
stanowisko,
Aż z radości człowiek
zbladł!
KOBIET
Siedzi sobie zając pod
miedzą, pod miedzą!
SKOŁUBA
Wtem na drodze staje
bryka...
MYŚLIWYCH
Tak, na drodze staje bryka.
Jakaś nieznajoma nam,
KOBIET
A myśliwi o nim nie
wiedzą,Nie wiedzą.
SKOŁUBA
...dzik szoruje i dwa
strzały
Z dwóch szturmaków wraz
zagrzmiały
I odyniec w śniegu padł.
MYŚLIWYCH
Tak, z dwóch szturmaków wraz
zagrzmiały
I odyniec w śniegu padł.
Dwa szturmiaki wraz
zagrzmiały
I odyniec w śniegu padł.
KOBIET
Siedzi sobie lamentuje,
Testament życia spisuje,
biedaczek, biedaczek.
SKOŁUBA
Psy do dzika, ja do dzika,
Bom jest pewny mego strzału.
MYŚLIWYCH
Świadkiem nieznajoma bryka,
Że nie jego zwierzę to.
Lecz ponieważ w onej bryce,
Jadą młodzi dwaj szlachcice,
Dojdziem prawdy – otóż są!
MIECZNIK, DAMAZY
SKOŁUBA, I CHÓR
Traf szczególny, niech
powiedzą,
Czyj ten dzik.
MYŚLIWYCH
Bo wszakże były strzały dwa!
SKOŁUBA
Jam jest pewien mego
strzału,
A panowie drwią pomału,
Żem spudłował, dowieść chcą.
CHÓR MYŚLIWYCH
Jadą, jadą tu i tak.
Dojdziem prawdy, teraz.
To teraz dojdziem prawdy.
MIECZNIK, DAMAZY
SKOŁUBA, MYŚLIWYCH
Otóż są!
(Przy końcu powyższego chóru
Zbigniewi Stefan
wchodzą na scenę z głębi, a
z prawej,zaciekawione
gwarem kobiety)
Szósta Scena
(Hanna, Jadwiga, Cześnikowa,
Miecznik, Zbigniew,
Stefan, Damazy, Skołuba,
myśliwi,sąsiadki i
domownice,
na ostatku Maciej)
MIECZNIK
(po chwili niemego powitania
wchodzących Zbigniewa i
Stefana)
O, drodzy goście! Jakże mi
pożądany
Uścisk potomków tego,
Com go kochał jak brata!
Rozszerzcież się mojego domu
ściany!
A wy przyjmijcie, czym chata
bogata.
(przedstawiając)
Tu córki moje,
tu drużyna życzliwa,
(Zbigniew i Stefan z daleka
witają ukłonemprzedstawione
osoby I Cześnikową)
Rozgośćcież się, każdy wam
tu będzie rad.
Na widok wasz mnie sił
przybywa
Ze wspomnieniem lepszych
lat!
(Po recytatywie Hanna,
Jadwiga,
Cześnikowa,Miecznik,
Zbigniew i Stefan zbliżają
sięnaprzód, Damazego zaś
Skołuba i myśliwi
rozmawiając, gestami
zatrzymują w
głębi. Gdy wchodzi Maciej,
wtedy razem ze śpiewemosób
będących na przodzie sceny,
rozpoczynasię w głębi
sprzeczka między myśliwymi,
którzy Damazego biorą za
sędziego sprawyo dzika)
HANNA, JADWIGA
(przyłączając się do Stefana
i Zbigniewa)
W dziecięcych latek
swobodnej doli
W jedno grono połączeni,
Zabaw niewinnych wiedliśmy
kolej,
Kładąc psoty swe na obcy
karb.
ZBIGNIEW, STEFAN
(patrząc na Hannę i Jadwigę)
W dziecięcych latek
swobodnej doli
W jedno grono połączeni,
Zabaw niewinnych wiedliśmy
kolej,
Kładąc psoty swe na obcy
karb.
CZEŚNIKOWA
(patrząc kolejno na
bratanków,
Hannę i Jadwigę)
Strach mnie ogarnia pomimo
woli,
Młodzież wspólnie się
rumieni.
Łatwo polecieć w miłosną
kolej,
Lśniącą urokiem tęczy
farb...
MIECZNIK
Czy to w radosnej, czy
smutnej chwili,
Duszą z ojcem ich złączeni,
W jednąśmy życia dążyli
kolej,
Biorąc dobre, złe, na
wspólny karb.
HANNA, JADWIGA
W niebezpieczeństwa znane,
nieznane
Biegli dla żartu,
nieustraszeni.
Ach, czy mamy wierzyć w
zmianę,
Że dziś odwagi stracili
skarb?
ZBIGNIEW, STEFAN
Dziś dwie dziewice, kwiaty
wiośniane,
Nasz widok miesza, trwoży,
rumieni.
Czyż rumieniec nam w zamianę
Niosą za tak drogich
wspomnień skarb?
CZEŚNIKOWA
Lecz Skarbnikowej, gdy słowo
dane,
Żaden się z żadną tu nie
ożeni.
Nie! Nie! Niewczesnych uczuć
ja ocalę skarb!
MIECZNIK
Gdym go utracił, niechże w
zamianę,
W żywota mego chłodnej
jesieni,
Jego synów serca wiośniane
Powrócą mi przyjaźni starej
skarb!
HANNA, JADWIGA
Czy wierzyć mamy w tak nagłą
zmianę,
Że stracili odwagi skarb?
Jakże wierzyć w zmianę,
Że odwagi swej stracili
skarb?
STEFAN, ZBIGNIEW
Czyż nam w zamianę niosą
Rumieniec za wspomnień
skarb?
CZEŚNIKOWA
Silnym oporem im w drodze
stanę,
Niewczesnych uczuć ocalę
skarb.
Ocalę skarb!
MIECZNIK
Te serca ich wiośniane
Przywrócą starej przyjaźnie
skarb.
SKOŁUBA
(w głębi, do wchodzącego
Macieja)
Mam waści, mam, gadajże nam,
Który z was, jadąc przez
las,
Gdy zwierz pomyka,
Na ochotnika wypalił wraz?
Który to z was?
MACIEJ
(ze śmiechem)
Czyż przeczyć mam? To ja
sam.
(krzycząc do Damazego)
A to traf,
Tnie dzik, a więc
On zaraz: paf!
Ja także: pęc!
SKOŁUBA
To mi traf!
Tnie dzik a więcJa zaraz:
paf!
On także pęc!
MYŚLIWI
(do Skołuby)
Kłam wasze, kłam!
(do Macieja)
Ty powiedz nam, który to z
was?
MACIEJ
Ależ, kolego mój!
Czy przeczyć mam?
SKOŁUBA
Ależ, kolego mój! Kłam
wasze, kłam!
DAMAZY
(na stronie)
To mi kram! Mnie pilniej
tam,
Najdroższy czas ucieka w
las.
Mnie pilno tam!
MACIEJ
Że to ja sam,Jadąc przez
las,
Palnąłem wraz.
Ej! To ja sam,Jadąc przez
las,
Palnąłem wraz.
SKOŁUBA
Toć, że ja sam, nie widząc
was,
Palnąłem wraz.
DZIEWCZĘTA
Widząc tych spojrzeń trwożną
zamianę,
Można by wnosić z oczu
promieni,
Że serc zamienią skarb.
MYŚLIWI
(do Damazego)
Gdy sprzeczki biegą
Sądźże proszę z tego,
Kto tu z nich do niego
Więcej prawa ma.
MACIEJ
Tnie dzik, a więc
Ja także, pęc!
To traf! On: pęc! Ja: paf!
Pęc!
SKOŁUBA
Przeklęty traf! Ja zaraz:
paf!
To traf! Ja: pęc! On: paf!
Pęc!
MYŚLIWI
Kłam wasze, kłam, wszak mówi
nam,
Że to on sam.
Śmieszny traf! Tęgi traf!
Ten: paf! I ten: pęc!
DZIEWCZĘTA
Że wkrótce serca niepokalane
wraz
Wzajem uczuć swych zamienią
skarb.
DAMAZY
(na stronie)
Współzalotnika widzę jasno
pośród nas!
MACIEJ
Oj, żarty biegą...
SKOŁUBA
To źle kolego...
MACIEJ
...że ja, kolego...
SKOŁUBA
Oj, żarty biegą...
MACIEJ
...że to ja.
SKOŁUBA
...że to waść.
DAMAZY
(wydzierając się i patrząc
dumnie na
Hannę,to na Stolnikowiczów )
To mi kram, gdy taki traf.
A więc, a więc, wyzwę i paf!
On także pęc! Poznasz,
poznasz kolego,
Kto z nas do serca tego
Ma więcej praw.
MACIEJ
Więcej praw,
Ale ja żadnych tu
Nie roszczę praw, nie!
SKOŁUBA
Więcej praw,Przeklęty traf!
To ja sam.
MACIEJ
Nie, to ja!
SKOŁUBA
Mówię sam!
MACIEJ
To ja sam!
MYŚLIWI
Gdy sprzeczki biegą,
Sądźże pan z tego, kto tu z
nich do niego
Ma więcej praw.
(do Skołuby)
Ej! Nie kłam!
MACIEJ
Słuchajże waść,
Ja żadnych praw nie roszczę
tu.
Wszak ja nie roszczę żadnych
praw,
Śmieszny traf!
SKOŁUBA
Nie słucham, nie, bo to mój
dzik!
Waść żadnych praw tu nie
masz, nie!
Ej! Co mi tam!
Nie, nie, nie kolego,Waść do
niego
Żadnych nie masz praw!
Mój dzik,On żadnych nie ma
praw,
Żadnych, żadnych nie ma
praw!
(Po śpiewie pachołek wchodzi
z praweji z poszanowaniem
przemawia parę słów po cichu
do Miecznika)
MIECZNIK
(wesoło do myśliwych)
Hej, panowie dosyć kłótni,
Dość myśliwskiej bałamutni,
Do weselszych was zapasów
Przy wieczerzy proszę tam!
(Ukazuje na prawo, po czym
odzywa się do wszystkich)
Pierwszy toast, w szczerej
chęci
Wychylimy ku pamięci
(ukazując Zbigniewa i
Stefana)
Ich rodzica i tych czasów,
Które wspomnieć słodko nam!
MYŚLIWI
Które słodko wspomnieć nam!
(W czasie powyższego
recitativu, gdy
Miecznikodszedł
w głąb, Zbigniew i
Stefanzbliżają się do
Cześnikowej,
Jadwigii Hanny. Dziewczęta
na ich powitanieodpowiadają
ukłonem. Damazy wyrywa sięz
koła myśliwych i zbliżywszy
się na przód sceny, spogląda
zazdrośnie na Stefanai
Zbigniewa rozmawiających z
dziewczętamii Cześnikową)
MIECZNIK
(do Zbigniewa i Stefana)
A był to dzielny zuch,
Podobny lwiej naturze,
Gdy szło na wspak,
Wytrwale znosił burze!
Wśród boju rąbał w puch,
Nie lękał się choć czarta
I wiem, że tak
Wychował synów dwóch.
HANNA, JADWIGA
(spoglądając ukradkiem na
Zbigniewa i Stefana)
Badając postać, ruch,
Czy trwożni są w naturze,
Czy w nich niewieści duch,
ciekawa rzecz.
ZBIGNIEW, STEFAN
Nasz rodzic był to zuch,
Podobny lwiej naturze,
Kiedy szło mu wspak
Wytrwale znosił burze.
MACIEJ
W tym strasznym dworze ruch,
Dziwaczny w swej naturze
Oj, biada nam! Oj, tak,
Ja tu coś złego wróżę.
HANNA, JADWIGA
Badając postać, ruch,
Że trwożnej ich naturze,
Ja coś na wspak
Stryjenki słowom wróżę...
CZEŚNIKOWA
(do siebie)
Ach! Sprzeciwności duch
Gotuje dla mnie burzę.
Ja tak, on wspak...
Coś niedobrego wróżę!
ZBIGNIEW, STEFAN
Nasz rodzic był to zuch,
Podobny lwiej naturze,
Gdy szło mu wspak
Wytrwale znosił burze.
MIECZNIK
Ich rodzic był to zuch,
Podobny lwiej naturze,
Gdy szło mu wspak
Wytrwale znosił burze.
DAMAZY
Więc mam rywali dwóch...
Lecz jeśli oba tchórze,
Wiem już, wiem jak
Obydwóch stąd wykurzę...
MACIEJ
W tym strasznym dworze ruch
Dziwaczny w swej naturze,
Oj, biada nam! Oj tak!
Ja tu coś złego wróżę.
SKOŁUBA
(nie patrząc na Macieja)
Ten wlazł mi jak zły duch
Myśliwskiej mej naturze,
Już wiem, wiem jak
Wybornie się przysłużę.
HANNA, JADWIGA
Czy w nich niewieści duch,
Rzecz ciekawości warta...
Wiem już, wiem jak
poznamy, który zuch.
CZEŚNIKOWA
Swatanie moje w puch...
Obmowa nic nie warta...
Czym tu i jak
Zniechęcić braci dwóch?
ZBIGNIEW, STEFAN
Wśród boju rąbał w puch,
Nie lękał się choć czarta.
I tak, i tak
Wychował synów dwóch.
MIECZNIK
Wśród boju rąbał w puch
I nie lękał się choć czarta.
I wiem, że takWychował synów
dwóch.
DAMAZY
Gdy w nich niemęski duch,
Uciekną stąd do czarta.
Oj, tak! Oj, tak!
Ich zamiar pójdzie w puch.
MACIEJ
I ten myśliwy zuch
Zakrawa mi na czarta.
Jak stąd... Ach jak
Paniczów wyrwać dwóch!?
SKOŁUBA
Upoję cię za dwóch,
Gdy łeb zamąci kwarta,
Bierz broń i tak
Traf dzika, jeśliś zuch!
CHÓR
Ich rodzic był to dzielny
zuch,
Podobny lwiej naturze,
Gdy szło mu wspak,
To zawsze go podnosił
dzielny duch.
Wśród boju rąbał w puch,o,
tak!
Dzielny to był, dzielny to
był zuch
I znać, że tak wychował
synów dwóch.
(Miecznik podaje rękę
Cześnikowej, Stefan Hannie,
Zbigniew Jadwidze. Inni
gościetakże łączą się w pary
i
przechodzą na prawo do
drugiej komnaty. Damazy zły,
że Stefan uprzedził go w
podaniu ręki jednej, a
Zbigniewdrugiej pannie,
bierze Skołubę na stronę i
szepce
mu do ucha. Skołuba z wielką
uciechą okazuje gestami
gotowość spełnienia tego, co
żąda Damazy i ze śmiechem
wygraża odchodzącym
Stefanowi i Zbigniewowi oraz
stojącemu w głębi Maciejowi,
niedostrzegającemu tej
groźby. Damazy odchodzi za
innymina prawo. Zasłona
opada)
TRZECI AKT
Pierwsza Scena
(Wielka opuszczona sala ze
starymi, w niektórych
miejscach
uszkodzonymi obiciami. W
głębi dwa ogromne okna,
przez
które widać ogród, pejzaż
zimowy. Między oknamiduży
kurantowy zegar, nad nim
herb. Niecobliżej
publiczności
portrety dwóch mężczyznw
całej postaci naturalnych
rozmiarów, jedenw zbroi,
drugi w ubiorze hetmańskim.
A
na najbliższych kanału
kulisach dwie takież
postacie
matron. Noc. Księżyc bijąc w
okna, oświeca blado, ale
wyraźnie całą salę. Skołubai
Maciej. Skołuba wprowadza
głównym wejściem Macieja,
który zdjęty trwogą ogląda
się po sali)
MACIEJ
Czemuśmy nie wzięli świecy?
SKOŁUBA
(szyderczo)
Księżyc świeci,
panie bracie.
(Prowadzi go na prawo i
uchyla drzwi)
Zważaj wasze, tam w komnacie
Jeden z młodych panów
stanie.
(Maciej zagląda)
Teraz obejrz się za plecy.
MACIEJ
Gdzie?
SKOŁUBA
(wskazując)
Tam, gdzie drzwi, tam w
drugiej ścianie.
MACIEJ
(Idąc za Skołubą, który
przechodzi na lewo)
Tam?
SKOŁUBA
(ukazując)
Drugi tam ma swe posłanie.
MACIEJ
Więc nie razem?
SKOŁUBA
(spoglądając nań spod oka)
Nie, mospanie.
MACIEJ
Maszże tobie!
(na stronie)
Jak tu straszno, jak tu
straszno,
Jak tu straszno.
SKOLUBA
(na stronie)
Jakoś stary minę stracił
Już rubaszną...
MACIEJ
Malowidła niby mary...
Te makaty odrapane,
SKOLUBA
Malowidła, te makaty,
tu będziesz spać!
MACIEJ
Malowidła, te makaty.
(do Skołuby)
Nie, nie, nie, nie!
SKOLUBA
Ten tu, ten tam, a ty tu
sam.
Sam!
Straszno tu, straszno tu...
MACIEJ
Nie, ja na to nie przystanę!
Razem muszą spać panicze
I ja z nimi zostać życzę.
SKOŁUBA
Ani sposób, ani sposób,
Ja w tym względzie
Spełniam to, co Miecznik
każe.
MACIEJ
A gdzie ja?
SKOŁUBA
Waść spać tu będzie.
MACIEJ
Tutaj... Tutaj?
SKOŁUBA
Przy zegarze.
MACIEJ
Ale tu, tu zimno srodze,
Tutaj we mnie wszystko
skrzepło.
Zresztą na czym?
SKOLUBA
Na podłodze,
Przy zegarze będzie cieplej.
MACIEJ
Jak tu straszno, jak tu
straszno.
Jak tu straszno...
SKOLUBA
(na stronie)
Minę stracił już rubaszną!
MACIEJ
Tu by wszystko we mnie
skrzepło.
SKOLUBA
Przy zegarze będzie ciepło.
Bo ten zegar...
MACIEJ
(żywo)
Co, co ten zegar?
SKOŁUBA
...i te ściany...!
MACIEJ
(niespokojnie)
I te ściany?
SKOŁUBA
I te obrazy...
MACIEJ
I te obrazy?...
SKOŁUBA
(spoglądając nań ukradkiem)
Dwór ten znany...
MACIEJ
(coraz niespokojniej, biorąc
go za rękę)
Bez urazy, z czego znany?
SKOŁUBA
Straszny dwór, straszny.
MACIEJ
Te obrazy, zegar, ściany...
Z czegóż zatem dwór ten
znany?
SKOŁUBA
(znacząco)
Dobrej nocy!
MACIEJ
(zatrzymując go)
Nie! Nie! Ja nie puszczę
waszeci!
SKOŁUBA
Dobrej nocy!
MACIEJ
Co znaczą twoje słowa
tajemnicze?
SKOŁUBA
Dobrej nocy!
MACIEJ
Choć się nie lękam,
jednak wiedzieć życzę.
Bardzo więc proszę,
Niechaj waść mnie oświeci.
SKOŁUBA
(ironicznie)
Nie lękasz się?
MACIEJ
Nie!
SKOŁUBA
Widzę... zresztą jest nas
dwóch.
Posłuchaj więc, gdyś taki
zuch!
Ten zegar stary gdyby świat,
Kuranty ciął jak z nut.
Zepsuty wszakże od stu lat,
Nakręcać próżny trud.
Lecz jeśli niespodzianie
Ktoś obcy tutaj stanie,
Pan zegar, gdy zapieje kur,
Dmie w rząd przedętych rur.
Dziś zbudzi
cię koncercik taki.
Boisz się?
MACIEJ
Nie.
SKOŁUBA
Nie?
(podając mu tabakierkę,
złośliwie)
Zażyj tabaki.
(wskazując)
Te wielkie malowidła dwa,
Na względzie wasze miej.
Miecznika praprababka ta,
Ta praprababką tej.
Przy obcych w nocnej dobie,
Te praprababki obie
Wyłażą z ram, gdy pieje kur
I nuż w zacięty spór.
Niejednym się już
Dały we znaki.
Strach waści?
MACIEJ
(złowrogo)
Nie!
SKOŁUBA
(gra jak wyżej)
Nie? Zażyj tabaki...!
(Odchodzi zostawiając
Macieja w osłupieniu
Druga Scena
MACIEJ
(sam)
Poszedł, zostawił mnie...
Niech cię piorun trzaśnie!
Zapewne kłamał, licho go
pal!
A gdyby trochę prawdy
ukrywały te baśnie,
Toż byśmy mieli dopiero bal!
(zmierzając ku drzwiom)
Nie widać panów.
HANNA
(głos z portretu z prawej)
Już idą!
JADWIGA
(głos z portretu z lewej)
Już idą!
MACIEJ
(Przelękniony, wraca na
środek sceny, rozpatruje
się)
Hę? Co? Kto?... Kto tu jest?
Nie widzę nikogo.
Wyraźniem słyszał:
„Już idą! Już idą!”.
Skądże te słowa pochodzić
mogą?
Toć jeszcze nie piał kur,
Czyżby tak wcześnie zaczynał
się spór
Tych praprapra...
(Spostrzega, że miejsce
malowanych zajęłyruchome
twarze)
Aj! Ja nie marzę!
Praprababki wykrzywiają
twarze,
Zgasłymi oczyma przewracają
obie...!
Ratuj kto żywy!
(Uciekając, wpada w drzwiach
na Zbigniewai Stefana)
Aj!
ZBIGNIEW
(zdziwiony)
Macieju, co tobie?
Trzecia Scena
(Stefan, Zbigniew, Maciej.
Pachołkowie wnoszą
świece, jeden idzie na
prawo, drugi chce iść na
lewo)
MACIEJ
Nic, nic, powiem w jednym
słowie
Jak odejdą pachołkowie.
(zatrzymując jednego ze
świecą)
Stój!
Tu na stole postaw świecę.
(Pachołek stawia i odchodzi)
Te dwie, o te dwie postacie,
A ten zegar, a te ściany...
STEFAN
Co ty pleciesz?
ZBIGNIEW
Co się dzieje?
MACIEJ
Niechże tylko kur zapieje...
(do jednego)
Panie,
(do drugiego)
Panie mój kochany!
ZBIGNIEW
I cóż, gdy zapieje kur?
MACIEJ
Ten zegar stary gdyby świat,
Zepsuty od tysiąca lat,
Kuranty gra z przeklętych
rur.
Prababka ta
Z prapraprapra
Prowadzi spór.
Koncercik taki
Da się we znaki.
Czy się nie boisz? Zażyj
tabaki!
STEFAN
Oszalałeś, bracie luby!
ZBIGNIEW
Skądże te smalone duby?
MACIEJ
Od klucznika, od Skołuby.
ZBIGNIEW
On żartował, wstydź się,
wstydź.
Przelewałeś w boju krew,
Taki żołnierz, taki lew,
Skąd ci teraz tchórzem być?
MACIEJ
W boju panie inna rzecz.
Gdy Skołuba poszedł precz,
Praprababek tych obrazy
Wymówiły dwa wyrazy.
ZBIGNIEW
(ze śmiechem)
Jakież?
MACIEJ
„Już idą! Już idą!”
I oczyma wzięły w kleszcze.
Patrzcie! Przewracają
jeszcze!
One nam tu głowy utną!
ZBIGNIEW
(do Stefana)
Stary z zabobonu słynie,
Słyszał dziwy o tym dworze.
Zresztą trochę łyknął może,
Jak się wyśpi, strach
ominie.
STEFAN
(do Macieja)
Idźże za Zbigniewem tam,
Ja przenocuję sam
Naprzeciwko w tej komnacie.
Dobrej nocy życzę wam!
ZBIGNIEW
(Wypychając Macieja naprzód,
wychodzi na lewo za scenę)
Dobranoc, bracie.
Czwarta Scena
STEFAN
(Sam. Idzie do okna)
Cisza dokoła, noc jasna,
czyste niebo,
Księżyc płynie swobodnie
Po przestrzeni bez chmur.
Tajemnych uczuć niepojęta
władza
Odbiera sen, tęsknotę
naprowadza,
Sercu marzenie staje się
potrzebą.
Tak, tak! To straszny,
bardzo straszny dwór!
Prawdę mówił Maciej stary,
Są tu strachy, są tu czary.
Ten niepokój nieustanny,
Myśl o wzroku pięknej Hanny,
Mówią jasno w chwili tej,
Że czarami, że czarami oczy
jej!
Tak, niezawodnie,
Bo wszedłszy pod ten dach,
Tylko mi tych oczu strach!
(po chwili)
Nie, nie! Nie myślmy o tym!
Baczność, Stefanie.
Wszak się przyrzekło żyć
W bezżennym stanie!
(Zegar bije dwunastą)
Cóż to jest?
Maciej mówił, że od lat
tysiąca,
Chyba dusza wracająca
Spoza grobu, dla pokuty
Wprowadza w obrót zegar ten
popsuty.
Przestał bić...
(Zegar skończywszy bić, gra
poloneza.
Muzyka za sceną)
A teraz gra.
(Słucha. Zegar kończy)
Boże mój! Melodia ta,
O, jakież chwile przypomina,
Jak rozżarza w piersi krew.
Mój ojciec w kole rodzinnym
naszym
Mnie lub Zbigniewa,
starszego syna,
Ucząc drewnianym władać
pałaszem,
Tak często nucił ten
sarmacki śpiew!
Słyszę tę piosnkę
Z dziecięcych wspomnień
echem,
Jak płynie z piersi ojca
Do niebiańskich stref!
Widzę, jak matka
Z anielskim swym uśmiechem
Strzeże synów,
Swoich synów
Igrających w cieniu drzew.
(Zegar gra. Muzyka za sceną)
Matko moja miła!
O, matko moja miła!
Po twym zgonie
W ojca łonie
Skonał ten serdeczny śpiew,
Serdeczny śpiew!
Słyszę, jak rodzic
Tę pieśń swobodnie nuci,
Gdy za najświętszą sprawę
Śpieszy przelać krew...
Widzę, jak matka
Niepewna, czy on wróci,
Wzywa Boga,
Prosi Boga,
By łagodził wojny gniew!
(Zegar gra. Muzyka za sceną)
Matko moja miła!
Gdyś nas osierociła,
Po twym zgonie w ojca łonie
Skonał ten serdeczny śpiew,
Serdeczny śpiew!
(Idzie w głąb do okna z
prawej
strony I staje przy nim
zadumany)
Piąta Scena
(Stefan I Zbigniew)
ZBIGNIEW
(wchodząc z lewej)
Morfeusz do mnie wcale nie
przylata!
Zazdroszczę Maciejowi
Co w obawie o brata,
Poszedłszy na spoczynek
Z załzawioną rzęsą,
Zasnął i chrapie, aż się
szyby trzęsą!
(postępując ku drzwiom
komnaty Stefana)
Oho! tam jakaś postać z
wolna się porusza!
(spoglądając z uśmiechem na
obrazy)
Czy z tych którego
pokutująca dusza
Odwiedza dawno opuszczony
świat?
(mocniej)
Kto tu?
STEFAN
(Ocknął się)
Kto?
ZBIGNIEW
(poznając)
Pan brat!
STEFAN
(podobnież)
Pan brat!
ZBIGNIEW
(ze śmiechem)
Szczególne to spotkanie,
Co robisz tu, Stefanie?
STEFAN
Któż zgadnąć się spodziewa,
Co wiodło tu Zbigniewa?
ZBIGNIEW
To po jednym poznasz słowie.
Tak, to po jednym poznasz
słowie.
Od wieczerzy szumi w głowie.
A myśl moją ciągle ściga...
STEFAN
(żywo, z niespokojnością)
Panna Hanna?
ZBIGNIEW
(wolniej)
Nie! Jadwiga!
STEFAN
(uspokojony)
Wiedz wzajemnie, co tu
robię.
Tak! Wiedz wzajemnie co tu
robię!
Pasmo wspomnień snuję sobie,
A myśl moja nieustannie...
ZBIGNIEW
(żywo, jak wyżej)
Przy Jadwidze?
STEFAN
(wolniej)
Nie! Przy Hannie!
ZBIGNIEW, STEFAN
(razem, wesoło)
Jakże cenię
To zdarzenie,
Ten przychylny dla nas traf.
Mówiąc prościej, do
zazdrości
Żaden z braci nie ma praw!
Jak przychylny traf!
ZBIGNIEW
(z uczuciem)
Gdym przy wieczerzy patrzył
w jej oczy,
Płonęła żywym szkarłatem
róż.
Drżeń mego serca oddźwięk
proroczy
Jasną nam przyszłość
zwiastował już,
Znikły złudzenia dotąd
nieznane,
Znikł sen czarowny,
lecz pozostał ślad...
Uczułem w piersi mej tak
błogą zmianę,
Jakbym raz pierwszy ten
zobaczył świat!
STEFAN
Nie tak skoro, panie bracie,
Bo zniweczysz dawny plan!
Nie ma niewiast w naszej
chacie.
Vivat! Vivat wolny stan!
ZBIGNIEW
Tak! Tak!Vivat wolny stan!
Dobrze! Dobrze mówisz,
bracie!
Vivat! Vivat wolny stan!
STEFAN
(z uczuciem)
W krainy złudzeń wdziękiem
bogate,
Gdy mnie prowadził tęsknoty
ślad,
Wspomniałem sobie tę
rodzinną chatę,
Jaką pamiętam od dziecięcych
lat.
Pamiętam ją.
Wspomniałem, jako w nasz
wiek poranny
Przy matce ojciec nie znał,
co łzy
I pomyślałem, że obok Hanny
Ktoś tak uroczych doczeka
dni!
ZBIGNIEW
(z uśmiechem)
Nie tak skoro, panie bracie,
Bo zniweczysz wspólny plan.
Nie ma niewiast w naszej
chacie!
Vivat semper wolny stan!
STEFAN
(niechętnie)
Tak! Tak!Prawda!
Vivat wolny stan!
(Po chwili milczenia
Zbigniew i Stefan
cokolwiekzamyśleni
i zasmuceni postępują w
głąb,jakby każdy chciał
odejść do
siebie, ale bliskodrzwi
równocześnie oglądają się
jeden na
drugiego i obaj wracają na
przód sceny.
Dwaobrazy matron
usuwają się w górę. We
framugachbędących za nimi, naprzeciwsiebie Hanna i
Jadwiga ubrane w
kostiumy,jakie
były na malowidłach. W
ciemnejgłębi obydwóch framug
dostrzec możnakręcone
schodki rowadzące ku górze.
Stefani Zbigniew zajęci sobą
nie dostrzegają tejodmiany)
ZBIGNIEW
(do brata)
A jednak...
JADWIGA
(Głos z obrazu. Z prawej,
jak echo,
na które Zbigniew nie zważa)
A jednak...
STEFAN
A jednak...
HANNA
(głos z obrazu, z lewej,
podobnie)
A jednak...
STEFAN
Ni boleści, ni rozkoszy
Z tkliwą duszą nie
podzielać,
Nie mieć serca, co ci
spłoszy
Chmurę z czoła, z oka łzę.
Nie mieć w schyłku dni na
kogo
Chociaż błogosławieństwa
przelać swe,
Czyliż to się szczęściem
zwie?
HANNA, JADWIGA, ZBIGNIEW
Czyliż to się szczęściem
zwie?
STEFAN
O nie! Nie mieć w schyłku
życia komu
Choćby swe błogosławieństwa
dać,
Jestże to życia cel?
Czy to się szczęściem zwie?
HANNA, JADWIGA, ZBIGNIEW
O nie! O nie!
HANNA, JADWIGA
Ni boleści, ni rozkoszy
Z tkliwą duszą nie
podzielać...
ZBIGNIEW
Swej rozkoszy
Z tkliwą duszą nie
podzielać...
HANNA
Nie mieć w schyłku dni na
kogo...
STEFAN
I błogosławieństwa
przelać...
HANNA, JADWIGA
STEFAN, ZBIGNIEW
Toż szczęścia droga,
Toż życia cel?
Czy to się szczęściem zwie?
Ni boleści, ni rozkoszy
Z tkliwą duszą nie
podzielać.
HANNA
Nie mieć w schyłku dni na
kogo...
STEFAN
I błogosławieństwa
przelać...
HANNA, JADWIGA
STEFAN, ZBIGNIEW
Toż szczęścia droga, toż
życia cel?
Czy to się szczęściem zwie?
Ach! Czyliż to jest życia
droga,
Czy to cel? O, nie!
(Przy końcu kwartetu Damazy,
który siedziałw zegarze,
wychyla głowę, ogląda się po
sali,a spostrzegłszy Hannę
i Jadwigę, wychodzi
ostrożnie na środek sceny)
HANNA
(Spostrzegłszy Damazego,
wydaje mimowolny okrzyk)
Pan Damazy!
JADWIGA
(podobnie)
Pan Damazy!
(Damazy na te słowa ucieka
na powrót
dozegara)
ZBIGNIEW
Co to znaczy?
STEFAN
(spostrzegając)
Ach! Obrazy...!
(Obrazy zasuwają się)
MACIEJ
(Rozespany wbiega ze
strachem z lewej strony)
Gwałtu! Gwałtu! Pieje kur!
STEFAN, ZBIGNIEW
Obrazy!
(Zbigniew i Stefan, jeden w
jedną, drugi w drugą
stronę biegną do obrazów,
które w ich oczach zanim
dobiegli, zasuwają
się.Starają się natrafić na
sprężyny
usuwająceobrazy)
STEFAN
(po bezskutecznych
usiłowaniach)
To zapewne żart niewieści!
ZBIGNIEW
(podobnie do Stefana)
Pójdź! Zobaczym, co tam
mieści
W przedłużeniu dworski mur!
(spostrzegając Macieja)
Ha! Ha! Maciejzdjęty trwogą.
MACIEJ
(jeszcze rozespany)
Już prababki wiodą spór!
ZBIGNIEW
(mocno do ucha Maciejowi)
Pilnuj! Nie puść stąd
nikogo!
(Stefan i Zbigniew wychodzą
żywo, przez oknawidać,
jak się rozbiegają w
przeciwne strony)
MACIEJ
(tuż przy drzwiach, którymi
wybiegają panicze,
jeszcze nie mogąc przyjść do
siebie)
Straszny dwór!
Straszny dwór!
(Idzie do okna z lewej i
usiadłszy na krześle,
wygląda
za paniczami, potem zaczyna
drzemać. Tymczasem
Damazy wyłazi z zegara i
zbliża się na przód sceny)
Szósta Scena
(Maciej, Damazy)
DAMAZY
(na stronie)
Tak! To Hanna i Jadwiga!
(Idzie do jednego obrazu
i naciska
sprężynę. Obraz usuwa się do
połowy)
Już jej nie ma...
(Puszcza sprężynę, obraz
zapada.
Biegnie do drugiego i czyni
to samo)
I tu figa!
(spoglądając kolejno na te
dwa obrazy)
Więc domyślać się należy,
Że są w basztach lub na
wieży.
Stamtąd zejdą na korytarz
I już bratku ich nie
schwytasz.
Toż się zbiegły myśli nasze,
Ich myśl... jak raz z myślą
moją!
One straszą i ja straszę!
(wolniej)
Lecz się tchórze coś nie
boją!
MACIEJ
(Zmierza ku drzwiom)
Aj! Kto tu!?
DAMAZY
(stając w cieniu przy
zegarze) Kto tu?
MACIEJ
(postępując do drzwi)
Święci patroni! To duch z
zegara!
DAMAZY
Puszczaj!
MACIEJ
(z trwogą)
Nie mogę!
DAMAZY
(ze śmiechem)
He! Ten ze strachu zębami
dzwoni!
(strasznym głosem)
Puszczaj, bo pilno w
czyśćcową drogę!
MACIEJ
(jak wyżej)
Nie! Nie! Ja nie mogę!
DAMAZY
Puszczaj, ja jestem dusza z
zegara!
(Przysuwa się tak, że z okna
światło
księżycowe pada na niego)
MACIEJ
(poznając)
Aj! Co ja widzę? To on! Tak!
tak!
To jest ta dusza, co bez
kontusza
Wzdycha przebrana w
niemiecki frak!
Scena Siódma
(Damazy, Maciej, Zbigniew i
Stefan)
MACIEJ
(Do Damazego, który znowu
się zbliża)
Nie, nie wypuszczę, bo
zakazano,
Nie wyjdziesz duszko aż
jutro rano!
(Zamyka drzwi)
DAMAZY
(z gniewem)
Co? Do kroćset diabłów!
Ruszaj mi precz!
MACIEJ
Duchom zamknięcie drzwi nie
dokucza,
Kto duch, niech zmyka
dziurką od klucza!
DAMAZY
Puszczaj, bałwanie!
MACIEJ
Daremna rzecz!
(Słychać pukanie, Maciej
otwiera)
ZBIGNIEW
Co tu za wrzawa?
MACIEJ
Kiedy pan każe,
Sługa pilnuje, ani się
rusza.
ZBIGNIEW
(spostrzegając Damazego)
A! Pan Damazy!
MACIEJ
Nie! To jest dusza,
Co pokutuje w starym
zegarze!
STEFAN
(serio do Damazego)
Pan? Pan w zegarze?
ZBIGNIEW
(podobnie)
Ha! To ciekawe!
STEFAN
(z mocą)
Więc się tu skryłeś,
by z nas żartować!
By nas ośmieszyć, zdasz z
tego sprawę!
DAMAZY
(na stronie, strwożony)
Dowcipie, ty mnie z biedy
wyprowadź!
(do Stefana i Zbigniewa)
Nie, nie panowie!
ZBIGNIEW
A te kuranty! A te obrazy!
DAMAZY
Nie wiem, skąd się to
wzięło,
Nie śmiałbym ściągać waszej
urazy!
STEFAN
Paniczu, kłamiesz! To twoje
dzieło!
DAMAZY
Nie! Na honor, nie!
ZBIGNIEW
(wskazując na zegar)
Więc po cóż tam?
DAMAZY
(na stronie, wpadając na
koncept)
Ha! Wybornie! Już ich mam!
(do obecnych)
Słyszałem dawno,
że w tej Sali strach spać,
czy prawda dociec chciałem,
Lecz sam nocować tu nie
śmiałem.
Aż gdy ją wam dziś oddali,
Ośmielony w mym zamiarze,
Wcześniej skryłem się w tym
zegarze
I dziś rękę w ogień włożę,
Żem słyszał prawdęO tym
strasznym dworze!
(Maciej zbliża się i słucha
ciekawie)
ZBIGNIEW, STEFAN, MACIEJ
Cóż tedy?
DAMAZY
(z powagą)
Mówią, że gmach ten przed
laty
Powstał z hańbiących usług
zapłaty,
Że na nim przekleństwa i łzy
I stąd gniew boski tu grzmi!
STEFAN
(do Zbigniewa z mocą)
Z hańbiących usług?
DAMAZY, MACIEJ
ZBIGNIEW I STEFAN
Mury te powstały z hańbiącej
zapłaty!
ZBIGNIEW
I stąd nad nimi boski gniew.
MACIEJ
Stąd nad nimi gniew.
DAMAZY, MACIEJ
ZBIGNIEW, STEFAN
Gniew boski straszny grzmi!
STEFAN, ZBIGNIEW
Ach, jeśli na tym dworze
Ciąży przekleństwo Boże,
Chmura, co nad nim się
czerni,
Może ogarnąć i nas.
MACIEJ
Nieszczęścia chmura ta,
Co nad nim się czerni,
ogarnie i nas.
DAMAZY
(z powagą)
Wygrana! Zwycięstwa dwa!
ZBIGNIEW, STEFAN
MACIEJ, DAMAZY
Chmura, co tu się czerni,
Może ogarnąć nas.
ZBIGNIEW
A więc słowu swemu wierni,
Rzucajmy, rzucajmy te progi!
MACIEJ
Rzucajmy te progi!
MACIEJ, ZBIGNIEW
Rzucajmy, póki czas.
DAMAZY
(z powagą)
Już ich ogarnia strach.
Wygrana przez me wykręty.
MACIEJ
Rzucajmy dwór przeklęty,
Ganki te, zakręty...
ZBIGNIEW, STEFAN
Rzucajmy dwór przeklęty,
Strzeżmy się ponęty.
ZBIGNIEW,MACIEJ
Bo piekieł każdy gmach
Co wzniósł się na łzach!
Bo piekłem każdy gmach na
bratnich łzach.
STEFAN, ZBIGNIEW
MACIEJ, DAMAZY
Rzucajmy gmach!
Przeklęty, przeklęty,
Na bratnich stawion łzach!
(Damazy odchodząc, zdaje się
zapewniać Stefana i
Zbigniewa o prawdzie tego,
co powiedział. Ci postępują
z nim parę kroków, maciej
odprowadza ich aż do drzwi)
AKT CZWARTY
(Komnata jak w drugim akcie)
Pierwsza Scena
HANNA
(Sama przechadza się
zadumana)
„Do grobu trwać w bezżennym
stanie!”,
Zamiar dziwny niesłychanie!
Mówi pani Cześnikowa,
Że z nich każdy wolność
chowa,
Aby nie ulegać łzom,
Gdy głos święty,
niewzruszony,
Mimo prośby, płaczu żony
Każe swój pożegnać dom!
Myśl szlachetną z serca
chwalę,
Lecz na waszych rojeń
odparcie
Mężni rycerze, powiem
otwarcie,
Że polskich niewiast nie
znacie wcale!
Któraż to, która,
Tej ziemi córa
Nie drży z powicia
Życiem jej życia?
Któraż to zrywa
Boskie ogniwa,
Co duszę spolą
Z rodzimą dolą?
Gdy z woli nieba,
Ofiary trzeba,
To narzeczona
Trwogę pokona.
Nad ślubne gody,
Rycerzu młody,
Sama ci wskaże
Świętsze ołtarze!
Ach! Któraż to, która...
Druga Scena
Hanna, Damazy)
DAMAZY
(wbiegając z głębi i
spostrzegając Hannę) Pani! Pani! Co się dzieje?
Aj! Aż mi się w oczach
mieni!
Dwaj rycerze wystraszeni
Uciekają dziś, przy święcie!
HANNA
(zdziwiona)
Co to znaczy?
DAMAZY
Maciej stary
Już pakuje się zawzięcie.
Miecznik ledwie nie szaleje!
HANNA
Odjeżdżają?
DAMAZY
(z ironią)
Że źle spali,
Że im strachy w wielkiej
sali
Wyprawiły harce, gwary...
Więc dlatego jadą...
tchórze!
HANNA
(żywo)
Kłamstwo!
DAMAZY
(na stronie)
Będziem mieli burzę,
Być jej świadkiem nie chcę
wcale.
Miecznik nie na żarty gore!
(zacierając ręce)
Jak wyniosą się rywale,
Wtedy wracam i ślub biorę!
(Wybiega na prawo)
HANNA
(z mocą)
Odjeżdżają! Być nie może!
(Chce wyjść z głębi, ale w
progu spotyka Stefana)
Trzecia Scena
(Stefan i Hanna)
STEFAN
(pomieszany)
Panna Hanna...
HANNA
A, mój Boże...
Czyż mi prawdę powiedziano,
Goście ojcu pożądani,
Choć przyrzekli, że zostaną
Odjeżdżają dziś...?
STEFAN
Tak, pani.
HANNA
(mocniej)
Dziś?
STEFAN
W tej chwili...
HANNA
Nagłej zmiany jakiż
powód...?
STEFAN
Tajemnica...
HANNA
(wpatrując się w Stefana)
Tajemnica... pan zmieszany,
Głos twój drżący, blade
lica...
Więc nieszczęście...
STEFAN
Dotąd żadne...
Lecz zagraża, czuję to...
HANNA
(spokojniej)
Tajemnica...Czyż nie zgadnę?
STEFAN
(żywo)
Och! Nie pragnij zbadać
ją...!
Na jedno słowo, twe serce
młode
Gorzkiej boleści dotknąłby
grom.
Smutek by oddał świętą
swobodę
Niezasłużonej zgryzoty
łzom...
Nie, nie! O, Hanno, zostań
szczęśliwa,
Jako istoty wolne od skaz.
Niech w głębi serca mego
spoczywa
Głos, co z tych progów
oddala nas!
HANNA
Czy z waszej chaty trwożące
wieści?
STEFAN
Nie, nie, Bóg łaskaw,
spokojnie tam...
HANNA
Czy z kraju odgłos
groźniejszej treści?
STEFAN
Nie.
HANNA
(mocniej)
Więc nieszczęście
tu grozi wam?
STEFAN
(żywo)
Tak! Każda chwila spędzona
dłużej
Wśród niepokoju serdecznych
drżeń,
Całego życia niedolę wróży,
Wiecznej tęsknoty sprowadza
cień!
Drogiej nadziei gwiazdą
zaranną
Tu mi zapłonął zdradliwy los
I wydarł szczęście!
Hanno! Och! Hanno!
Żałuj biednego... To
straszny cios!
HANNA
(na stronie)
Ach! To ów zamiar... nie
wątpię dłużej,
Zgaduję powód serdecznych
drżeń,
Zgaduję, co mu niedolę wróży
I co tęsknoty sprowadza
cień.
Drogiej nadziei gwiazdą
zaranną
I mnie zajaśniał zwodniczy
los,
Lecz blask jej gaśnie. O,
biedna Hanno!
Twą radość tłumi kolejny
cios!
STEFAN
Tak! Każda chwila spędzona
dłużej
Wśród niepokoju serdecznych
drżeń
Całego życia niedolę wróży,
Wiecznej tęsknoty sprowadza
cień!
Drogiej nadziei gwiazdą
zaranną
Tu mi zapłonął zdradliwy los
I wydarł szczęście!
Hanno! Och! Hanno!
Żałuj biednego...
To straszny cios!
HANNA
Więc to niezmienne
postanowienie!
STEFAN
Dziś odjeżdżamy i brat, i
ja...
HANNA
(upewniona w swoim
mniemaniu)
I brat? Tak... tak... Lecz
choć stałość cenię,
Może się odjazd odłożyć
da...
(Stefan czyni przeczące
poruszenie)
Zmartwicie ojca przykrą
odmową.
STEFAN
(zakłopotany)
Ojciec przebaczy,
gdy nagli czas...
HANNA
Więc tajemnicę odgadłam ową,
Dziwna przysięga krępuje
was!
STEFAN
Pani! Przez litość, nie
badaj dłużej,
Gdy każda chwila serdecznych
drżeń
Całego życia niedolę wróży,
Wiecznej tęsknoty sprowadza
cień!
Drogiej nadziei gwiazdą
zaranną
Tu mi zapłonął zdradliwy los
I wydarł szczęście!
Hanno! Och! Hanno!
Żałuj biednego... To
straszny cios!
HANNA
(na stronie)
Tak... To ów zamiar, nie
wątpię dłużej,
Odgadłam powód serdecznych
drżeń,
Odgadłam, co mu niedolę
wróży
I co tęsknoty sprowadza
cień.
Drogiej nadziei gwiazdą
zaranną
I mnie zajaśniał zwodniczy
los,
Lecz blask jej gaśnie. O,
biedna Hanno!
Twą radość tłumi kolejny
cios!
(Zaraz po skończonym śpiewie
Miecznik
i Zbigniew wchodzą z głębi.
Hanna spiesznieodbiega na
prawo)
Czwarta Scena
(Stefan, Miecznik i
Zbigniew)
MIECZNIK
(wchodząc mówi do Zbigniewa)
Nie zaprzeczaj, serca cierni
W mojej chacie waściom
strach,
Toż bez niewiast, słowu
wierni
Chcecie wrócić pod wasz
dach.
ZBIGNIEW
Inny powód...
MIECZNIK
(do Stefana i Zbigniewa)
Ależ przecie,
gdy do jutra zostaniecie...
STEFAN
(żywo)
Nie, nie!
ZBIGNIEW
(żywo)
O, nie!
MIECZNIK
(wpatrując się w nich)
Ten i ten drży!
Piąta Scena
(Ciż sami i Maciej)
MACIEJ
(wszedłszy z głębi)
Bryka zaszła na podwórze...
MIECZNIK
(zniecierpliwiony)
Więc jesteście chyba
tchórze!
MACIEJ
(zbliżając się)
Kto tchórze? Moi panicze...?
MIECZNIK
Tak! Tak! I ty!
Wiem o strachach, wiem, że
stąd
Śmieszny was wygania wzgląd!
MACIEJ
(urażony)
Tchórze... tchórze moi
panicze!
(Zbliża się i powtarza słowa
Damazego)
Mówią, że ten gmach przed
laty...
STEFAN
(żywo)
Macieju, milcz!
MACIEJ
Powstał z hańbiących usług
zapłaty...
ZBIGNIEW
Co czynisz?
STEFAN
Milcz, stary!
ZBIGNIEW
Zlituj się!
MACIEJ
(nie zważając)
Że tu przekleństwo i łzy...
ZBIGNIEW
(żywo)
Powstrzymać nie ma sposobu.
MACIEJ
Że stąd nad nimi gniew boski
grzmi!
A więc, gdy na tym dworze...
STEFAN
Macieju, milcz!
MACIEJ
...ciąży przekleństwo
Boże...
ZBIGNIEW
Ach, zamilcz raz!
MACIEJ
...chmura, co tu się
czerni...
MIECZNIK
Co to jest?
MACIEJ
...może ogarnąć i nas.
ZBIGNIEW, STEFAN
O, w jakże trudne położenie
Maciejwprowadza nas!
MIECZNIK
Nic nie rozumiem, nie
rozumiem was.
MACIEJ
Wszak kubek w kubek, słowo
po słowie,
Dlaczego dwór ten strasznym
się zowie,
Tak pan Damazy tłumaczył
nam!
Szósta Scena
(Słychać w oddaleniu odgłos
dzwonków mnóstwa sań
i brzęk kółek krakowskich
chomąt. Ciż sami i Skołuba)
MIECZNIK
(żywo)
Co to ma znaczyć?
STEFAN, ZBIGNIEW
On nie wie sam!
MACIEJ
Wszak kubek w kubek, słowo
po słowie,
Dlaczego dwór ten strasznym
się zowie,
Tak pan Damazy tłumaczył
nam!
MIECZNIK
Ach! Zgaduję! Pan Damazy,
Co się w żarty wdał
niewieście;
Miły żart, gdy bez urazy.
Ale tak! To diabła wart!
SKOŁUBA
(wchodząc z głębi)
Jaśnie Panie!
MIECZNIK
(żywo)
Milcz, niemrawo!
Pan Damazy, proś, niech
żwawo przyjdzie tu...!
SKOŁUBA
On już dawno w mieście.
MIECZNIK
(zdziwiony)
Wszak wyjechał? Wyniósł
się!?
(Skołuba i Maciej czynią
znak potwierdzający. Dzwonki
coraz mocniejsze. Wszyscy,
próczSkołuby słuchają)
STEFAN, MIECZNIK
MACIEJ, ZBIGNIEW
Cóż to?
SKOŁUBA
Owóż, jaśnie panie!
Biegłem donieść ile tchu,
To kuligiem liczne sanie
Po gościńcu pędzą tu.
MIECZNIK
(z pośpiechem do Stefana i
Zbigniewa)
Każcie wyprządz; głupią
baśnię,
Jak powróci pan Damazy,
Bardzo łatwo wam wyjaśnię,
Przytem uszów natrę mu!
(Dzwonki coraz głośniejsze,
ustają kolejno.
Słychaćwesoły gwar za sceną.
Zbigniew i Stefan wydają
cichy rozkaz maciejowi,
który zasmucony odchodzi)
Scena Siódma
(Drzwi główne otwierają się
na całą szerokość. Na czele
mnóstwa gości w różne stroje
poprzebieranych wbiega
arlekin z trzepaczką, a
wołając „Kulig! Kulig!”,
uderza
nią poramieniu Stefana i
Zbigniewa i obiega dokoła
Miecznika, po czym znika w
tłumie. Muzykanci przybyli
z kuligiem, ustawiają się w
rogu sali. Goście, jedni
poprzebierani w stroje
cudzoziemskie, inni,
mianowiciemężczyźni, w
ubiory przedniejszych bóstw
Parnasu, inni w wiejskie z
różnych okolic, a najwięcej
krakowskie, w maskach i
bezmasek, witają ochoczo
Miecznika, a wieluz
młodzieży ściska po
przyjacielsku
Stefanai Zbigniewa. Skołuba
wchodzi i zatrzymujesię
przy drzwiach środkowych,
czekającrozkazów)
CHÓR
Od terema do terema,
Czy to śnieg, czy lodu łom,
Do Miecznika zajedziema.
Kulig! Kulig w jego dom!
Gdy do gardła mróz sięga,
Złotym je węgrzynem płucz!
Zima tęga, Mieczniku,
Od piwnicy dawaj klucz!
Od terema do terema,
Czy to śnieg, czy lodu łom,
Do Miecznika zajedziema,
Kulig, kulig w jego dom!
Kiedy mróz do gardła sięga,
Złotym je węgrzynem płucz!
Hej! Mieczniku, zima tęga,
Dawaj, dawaj klucz. Hu! Ha!
Do piwnicy dawaj klucz. Hu!
Ha! Hej!
Mieczniku, dawaj, dawaj
klucz!
Od terema do terema,
Czy to śnieg, czy lodu łom,
Hej, kulig! Hej!
W Miecznika dom! Hej, kulig!
Hej!
W Miecznika dom
Tak od terema do terema
Zajedziema w jego dom!
(Muzyka rozpoczyna mazura.
Mnóstwonowych par
wbiega środkowymi drzwiami
łącząc się z tymi, co
są na scenie)
Mazur
CHÓR
Hej! Zagrajcie siarczyście,
Rżnijcie nam od ucha,
Smyczkiem rwać ogniście,
Puzon w grzmot niech dmucha,
Grajcie nam ogniście,
Smyczkiem rwać ogniście,
Puzon w grzmot niech dmucha,
Hejże, zgodnie wraz!
Ach! Muzyka to cudo!
Cieszy, poi, wzruszy;
Nie da nas owładnąć nudą,
Ona rajem duszy,
To uczucia maluje,
To w nas zapał budzi,
Ona uszlachetnia ludzi,
Z nią rozkoszy czas!
Ona wszystkich sztuk jest
chlubą,
Najdawniejsza w świecie,
A z nią nawet lubo,
Kiedy źle na świecie,
Więc, gdy rozwesela,
Niechaj brzmi kapela,
Skrzypki, trąby, flety,
I buczący bas.
Hej, zagrajcie
siarczyście...
Hej, dmij! Hej, rwij!
Z chłopska, co się zowie.
I niech w dziarskim chórze
Dusza wzleci w słowie,
Żyj nam, żyj, mazurze!
Tyś pól naszych brat.
Tańca kwiat, tańca kwiat
I pól brat.
Grajcie, grajcie nam tak
dalej,
Niech te zgodne tony w serca
trafią strony!
Grajcie, grajcie dalej!
Grajcie z sielska, co się
zowie
I niech w dziarskim chórze
Dusza wzleci w słowie,
Z sielska, co się zowie.
Grajcie, grajcie nam tak
dalej,
Niech te zgodne tony
W serca trafią strony!
Grajcie, grajcie dalej!
Niechaj brzmi kapela,
Niechaj rozwesela,
Skrzypki, trąby, flety i
buczący bas.
Hej, zagrajcie nam
siarczyście...
Zagrajcie siarczyście,
Hejże, zgodnie wraz!
Zagrajcie siarczyście,
Rżnijcie nam od ucha!
Hej, dąć i rżnąć!
Hej, dąć i rżnąć!
Grajcie nam! O grajcie tak dalej!
Dalej tak,
W tym chórze brzmij mazurze!
Hej! Siarczyście, hej!
Ogniście
Rżnijcie, rżnijcie nam od
ucha
Smykiem, smykiem rwać
ogniście,
Niechaj puzon w grzmoty
dmucha,
Hej! Dąć, hej! Rżnąć,
Ogniście, siarczyście wraz
dać!
Hej! Rżnąć!
Flet skrzypki, buczący bas.
Hej! Ha!
(Służba wchodzi z tacami
pełnymi kielichówz winem i
ciast, które obnoszą między
gośćmi. Niektóre osoby
spostrzegają
roztargnienieMiecznika)
CHÓR
Gospodarzu, gospodarzu!
Coś z twych gości, coś z
twych gości
Nie znać w tobie dziś
radości.
Jakiś kłopot? Czy źle w
domu?
MIECZNIK
(jeszcze bez humoru)
Nie, najdrożsi, wcale nie,
Tylko żal mi przyjaciela,
Co zabawy nie podziela,
Co dziś rano, po kryjomu
Z mojej chaty wyniósł się...
CHÓR
(ze śmiechem)
Hej, uspokój serce rzewne!
Toć to on, to on zapewne,
To arlekin luby nasz!
MIECZNIK
Pan Damazy!!?
CHÓR
(wypychając Damazego
naprzód)
Tak! Tak, w te strony
Musiał wrócić i zmuszony,
przebrał się!
MIECZNIK, STEFAN
ZBIGNIEW, MACIEJ, SKOŁUBA
Pan Damazy!
CHÓR
Oto go masz!
MIECZNIK, STEFAN
ZBIGNIEW, MACIEJ, SKOŁUBA
Pan Damazy!
CHÓR
(Zatrzymując Damazego,
który chciał schowaćsię)
To on sam! Ha! Ha! Ha!
Od terema do terema,
Czy to śnieg, czy lodu łom,
Do Miecznika zajedziema,
Kulig, kulig w jego dom!
Gdy do gardła mróz sięga,
Złotym je węgrzynem płucz!
Hu! Ha!
Hej! Mieczniku, zima tęga,
Dawaj, dawaj klucz. Hej!
Dawaj,
Od piwnicy dawaj klucz!
ZBIGNIEW, MACIEJ, CHÓR
Pan Damazy!
DAMAZY
(zdejmując pokornie maskę)
Tak! To ja!
MIECZNIK
(serio do Damazego)
Wybornie! Więc wobec tych
panów i pań
Wyjaśnisz może,
Czemu trzymasz źle o moim
dworze,
Czemuś kalumnię rzucił nań?
Skąd prezumpcja,Skąd
prezumpacja,
że ten gmachNa braterskich
stawion łzach?
CHÓR
Ach! To jakiś dziwny
żart...!
Kto śmiał wyrzec, że ten
gmach
Na braterskich stawion
łzach,
Tak, należytej kary wart!
MIECZNIK
(do wszystkich)
Czyż te baśnie sunt de fide?
DAMAZY
Mea culpa! Aj, Mieczniku!
Przy wieczerzy, jak na
biedę,
Człek toastów pił bez liku,
A po winie wszak się zdarza,
Palnąć koncept z kalendarza!
Zwłaszcza, kiedy w mózgu
pali,
Jak oddalić dwóch rywali!
MIECZNIK
(z uśmiechem)
Oni rywalami są!
Lecz kto waści szepnął to,
Im się o tym ani śni!
DAMAZY
(do Miecznika)
Trudno wierzyć! Dowiedź mi!
(przybierając uroczystą
postawę)
Od dawna serce z głową na
wyścigi,
Każą błagać, rojąc cudne
sny,
O rękę...
ZBIGNIEW
(zachodząc z drugiej strony,
ciszej do Damazego)
Tylko nie panny Jadwigi
Lub oba uszy obetnę ci!
DAMAZY
(ze strachem przycisnąwszy
oburącz uszy,
ale zaraz wstając do
pierwszej postawy)
Nie, nie!
Pragnę, pragnę jak
niebiańskiej manny,
Błagać z pokorą u twoich
stóp
O rękę...
STEFAN
(podchodząc podobnie jak
Zbigniew)
Tylko nie panny Hanny
Lub karabelą popchnę cię w
grób!
CHÓR
Czyjej że waść pragniesz
ręki?
DAMAZY
(wystraszony)
Byłem pewny, co za męki!
Pragnę błagać o nią,
Lecz rywale bronią!
STEFAN
(żywo zbliżając się do
Miecznika)
Tak, o dłoń Hanny błagam w
pokorze.
Panie! Racz synem nazywać
mnie.
ZBIGNIEW
(podobnie)
O drugą córkę w serca
ferworze
Na przyjaźń ojca zaklinam
cię!
CHÓR
(wesoło)
Co za dziwne zdarzenie.
To dziwne zdarzenie,
Jak mile dziwi nas,
Zadziwia nas,
Jak niespodzianie mile dziwi
nas.
MIECZNIK
Jam to czytał z waszych lic,
Lecz nie będzie z tego nic,
Aż się każdy jasno dowie,
Skąd i odkąd w Kalinowie
Dwór się strasznym dworem
zwie.
(Idzie żywo ku drzwiom z
prawej stronyi
woła córki, które
natychmiast ukazują się)
Hej! Dziewczęta! Otóż one!
Jak biedaczki zasmucone!
(Bierze za ręce Hannę i
Jadwigę I zaprowadziwszyna
przód sceny, staje między
nimi)
CHÓR
Jak biedaczki zasmucone.
MIECZNIK
Pójdźcie, pójdźcie wesprzeć
mnie!
CHÓR
Pójdźcie do nas, pójdźcie
wraz,
Więc się każdy jasno dowie,
A więc każdy jasno dowie
się,
Skąd i odkąd w Kalinowie
Dwór się strasznym dworem
zwie!
(Damazy wybiega na prawo)
Ósma Scena
(Ciż sami prócz Damazego,
Hanna i Jadwiga)
MIECZNIK
(Którego wszyscy goście
ciekawie słuchają)
Przed stoma lat
Mój zacny dziad
Zbudować ten rozkazał dwór
I dziewczę kwiat
Zaślubił rad,
A Bóg im dał dziewięć cór!
CHÓR
A Bóg im dał aż dziewięć
cór!
MIECZNIK
Najpierwsza z róż,Gdy
wzrosła już,
Gdy powab głoszono jej,
Pojawił się młodzian tuż.
(do Hanny)
I cóż?
HANNA
(spuszczając oczy)
I wnet zakochał się w niej!
CHÓR
I wnet zakochał się w niej!
MIECZNIK
Za tamtą trzy,
Hoże jak skry,
Więc młodzież wraz
z sąsiedzkich strzech
W konkury grzmi, zajeżdża.
(pytając Jadwigi)
I?
JADWIGA
(spuszczając oczy)
I ożeniło się trzech!
CHÓR
I ożeniło się ich trzech!
MIECZNIK
W taki to ślad
Przez kilka lat
Za zięciem zjawiał się tu
zięć.
Aż zacny dziad
Wyprawił w świat...
HANNA, JADWIGA
Najmłodszych dziewczątek
pięć.
CHÓR
Dziewczątek pięć,
dziewczątek pięć!
MIECZNIK
Lecz gdy tu hucznie
Wesela grzmiały,
Wkoło kaducznie
Panny starzały.
Więc matki, ciocie
W próżnym kłopocie,
W daremnej złości
Czekając gości,
Za gratką gratka,
Gdy je mijały,
Dwór mego dziadka
Strasznym, strasznym
przezwały!
CHÓR
Dwór ten
Strasznym przezwały!
Scena Dziewiąta
(Ciż sami, Cześnikowa
(przesadnie wystrojona)
i Damazy, który wyszedłszy z
nią, opowiada)
po cichu, co się stało)
MIECZNIK
(do Cześnikowej)
I niesłusznie w pani mowie
Każdy z nich był niby
tchórz!
STEFAN, ZBIGNIEW
(do Cześnikowej)
Skąd się dwór ten strasznym
zowie,
Stryjeneczko, wiemy już!
MIECZNIK
I tak strasznym będzie
wciąż!
do Stefana i Zbigniewa
Boska wola... Wasza chęć,
(wskazując na Zbigniewa)
Patrz Jadwisiu! To twój mąż!
(wskazując na Stefana)
Hanno! To mój drugi zięć!
HANNA, JADWIGA
Jakże będzie, panie bracie?
Gdzie wasz niezależny stan?
Toć niewiasty w waszej
chacie!
A gdzież taki piękny plan?!
WSZYSCY
Nie tak, nie tak! Słuszność
macie,
Z ojców rodzin bierzcie
wzór.
Będą żony w waszej chacie;
Niechaj żyje straszny dwór!

|
PRIMER ACTO
Escena Primera
(Campamento del ejército. A la izquierda, la entrada
a una posada ubicada junto al bosque; a la derecha una
tiendas de campaña. Frente a la posada, los camaradas
de armas sentados en las mesas están terminando un festín,
servido por asistentes que llenan las copas con hidromiel
traído de la posada. Los soldados del fondo, algunos con
armadura y otros sin ella, se calientan frente a un fuego
encendido entre árboles que han perdido la mitad de sus
hojas. A la derecha, una mesa de soldados festejando con
Maciej en la cabecera. Zbigniew y Stefan, rodeados de
amigos, sentados en una mesa. Anochece)
ZBIGNEW Antes de que nos marchemos al amanecer...
CORO ¡Hermanos, tres hurras! ¡Tomad las copas!
ZBIGNEW … vamos a beber y beber ¡hasta la última gota!
CORO (chocando las copas) ¡Larga vida! ¡Buen ánimo!
¡Buena salud! ¡Bebamos!
ZBIGNEW ¡Paz para todo el mundo!
De la guerra ni una palabra...
CORO ¡Dios nos mantendrá bajo su protección!
CORO, ZBIGNIEW Si posees tierra,
vuelve a tu hogar y transforma tu espada en un arado.
ZBIGNEW Queridos amigos, estáis equivocados.
Si bien Dios permitió la paz, ¿alguna vez visteis a un caballero
convertir su espada en arado? No obstante, el hombre necesita de ambos.
Se dice: ¡arado y espada van de la mano, uno para darnos el pan de cada día,
y la otra para defender nuestra tierra! Así pues, en nuestras paredes,
como algo sagrado, con todo respeto y honor,
debajo de la imagen sagrada de Nuestra Señora, colgaremos nuestros cascos,
espadas y armaduras.
CORO Y si el cielo se convierte en infierno,
o la guerra vuelve, ¡los arados dejarán de funcionar
cuando Dios y la nación nos llamen!
ZBIGNEW
¡Los arados dejarán de funcionar si la patria nos llama!
CORO ¡Los arados no funcionarán cuando Dios y nuestra patria
nos llamen!
ZBIGNEW Entonces, antes de marcharnos al amanecer...
CORO ¡Hermanos, buen ánimo! ¡Llenad las copas!
ZBIGNEW ¡Bebamos y bebamos hasta la última gota!
CORO ¡Larga vida! ¡Buen ánimo! ¡Buena salud! ¡Bebamos!
ZBIGNEW Que la paz reine por doquier y de la guerra ni una palabra…
CORO ¡Dios nos mantendrá bajo su protección!
CORO, ZBIGNIEW Si posees tierras, regresa a tu hogar
y convierte tu espada en arado. ¿Es malo tener una granja y una espada?
STEFÁN En lugar de servir ociosamente en un escuadrón,
volveremos a trabajar en nuestras casas. Sin embargo, preservemos nuestras armaduras
y nuestros corazones como buenos patriotas para cuando la patria los necesite.
¡Así no nos apoltronaremos y, fiel a nuestros votos, nos mantendremos célibes
y libres en todo momento!
CORO ¡En todo momento nos mantendremos libres!
STEFÁN ¡En efecto! Cuando lleguen las tribulaciones,
no nos veremos obstaculizados por los suspiros lastimeros de un niño,
parientes angustiados o el llanto de una esposa.
¡Parientes angustiados o el llanto de una esposa!
CORO Cuando lleguen las tribulaciones,
no nos veremos obstaculizados
por los suspiros lastimeros de un niño,
parientes angustiados o el llanto de una esposa.
¡Parientes angustiados o el llanto de una esposa!
ZBIGNEW (extendiendo alegremente su mano a Stefan)
Lo que dices es magnífico.
¡Qué buen plan! ¡Bien dicho! ¡Las mujeres en nuestra casa están prohibidas!
CORO ¡Las mujeres en nuestra casa están prohibidas!
¡Hurra! ¡Tres hurras por la soltería! ¡Sí, hurra! ¡Tres hurras por la soltería!
¡Hurra! ¡Por la soltería!
ZBIGNEW ¡Brindemos de nuevo por todos los hombres dichosos!
¡Eh! ¡Eh! ¡Necesitamos una jarra de hidromiel!
(Los sirvientes sirven hidromiel)
¡Viva la vida! ¡No quiero una esposa,
deseo ser soltero, soltero y libre!
CORO
¡No quiero una esposa, sólo quiero estar sano y libre!
¡No quiero una esposa, sólo quiero estar sano y libre!
STEFÁN ¡Bien dicho, hermano, tu plan es magnífico!
¡Una estrategia brillante, bien planificada!
¡Las mujeres en nuestras casas están prohibidas!
¡Hurra! ¡Tres hurras por la soltería!
CORO ¡Bien dicho, bien dicho, tu plan es grandioso!
¡Un esquema brillante, bien entendido!
STEFÁN Las mujeres en nuestra casa están prohibidas.
CORO ¡Las mujeres en nuestra casa están prohibidas!
STEFAN, ZBIGNIEW, CORO ¡Hurra! ¡Tres hurras por la solter
ía!
(Todos chocan sus copas y beben)
ZBIGNEW ¡Sí! Porque cuando una mujer anda por la casa, todo son problemas
y discusiones permanentes.
¿Para qué jugar con fuego? Lo que quiero, lo tengo: ¡la última palabra!
¡Quiero ser libre, libre como un pájaro!
CORO ¿Para qué jugar con fuego?
¡El que tiene la última palabra y es tan libre como un pájaro! ¿Por qué jugar con fuego?
¡El que tiene la última palabra y es tan libre como un pájaro!
STEFÁN ¡Bien dicho, hermano, tu plan es magnífico!
¡Una estrategia brillante, bien planificada!
¡Las mujeres en nuestras casas están prohibidas!
¡Hurra! ¡Tres hurras por la soltería!
CORO ¡Bien dicho, hermano, tu plan es magnífico!
¡Una estrategia brillante, bien planificada!
STEFÁN ¡Las mujeres en nuestras casas están prohibidas!
CORO ¡Las mujeres en nuestras casas están prohibidas!
STEFAN, ZBIGNIEW, CORO ¡Hurra! ¡Tres hurras por la soltería!
(Un compañero, habiendo salido del fondo, susurra algo a Maciej, que se levanta de su banco)
MACIEJ (acercándose a la mesa de la izquierda)
Señores, es hora de marcharse. ¡Sigamos cabalgando nuestro camino!
(mirando hacia arriba) Es casi el amanecer, me parece.
STEFÁN ¡En efecto! ¡Ya amanece!
MACIEJ ¡Que os vaya bien, queridos compañeros!
Que Dios os libre del mal y os guarde.
Cuando llegue el momento, abandonaremos nuestras granjas
y nos volveremos a reunir.
STEFÁN ¡Que os vaya bien, queridos compañeros!
Que Dios os libre del mal y os guarde.
Cuando llegue el momento, abandonaremos nuestras granjas
y nos volveremos a reunir.
MACIEJ, ZBIGNIEW, CORO
¡Sí, donde el destino nos lo indique, allí nos encontraremos de nuevo!
STEFÁN (todos se dan la mano)
Y si el cielo se convierte en un infierno...
MACIEJ ... o si ocurriese una calamidad...
ZBIGNEW ... o si ocurre una calamidad, con esta mano...
MACIEJ ... abandonaremos el arado cuando Dios y la patria nos llamen.
ZBIGNEW ¡Ningún arado trabajará cuando Dios y la patria nos llamen!
STEFÁN ¡Cuando Dios y la patria nos llamen!
MACIEJ, ZBIGNIEW, STEFAN, CORO
¡Volveremos a encontrarnos cuando la patria nos llame!
CORO Y cuando el cielo se convierta en un infierno
nos encontraremos donde el destino lo ordene.
MACIEJ, ZBIGNIEW, STEFAN
No lucharemos precisamente con arados cuando Dios y la nación nos llamen.
MACIEJ, ZBIGNIEW, STEFAN, CORO ¡Nos encontraremos cuando la patria nos llame!
¡Nos encontraremos cuando Dios y la patria nos llamen! ¡Dios y Patria!
(Tras un último trago, Zbigniew y Stefan se despiden
una vez más de sus camaradas, y salen fuera de escena.
Maciej, hace los mismo con sus propios amigos y sigue
a sus amos. Una vez que los soldados se han ido, los
sirvientes limpian la posada)
Escena Segunda
(Una cámara grande, aunque modesta, en la casa de
Zbigniew y Stefan. Al fondo, una puerta que da a un
porche, a la izquierda una ventana, a través de la cual
se ven una mesa, sillas y un escritorio. Unos jóvenes
campesinos y muchachas están terminando de limpiar
la casa, mientras otros se congregan en torno a Marta,
que acomoda cada silla recién lustrada a su gusto)
MUCHACHAS (charlando animadamente)
¡Ah! Marta dinos, por favor, y sé sincera, pues nos pica la curiosidad.
Quisiéramos saber si nuestros jóvenes señores regresan, ¿es así?
Nuestros queridos señores que se fueron el día
en que fallecieron sus padres ¿verdaderamente regresan?
MARTA No son rumores. Es cierto lo que comentan
los ancianos en el pueblo. ¡Todos dicen que hoy volverán!
(continúa ocupándose de sus tareas)
CORO No son rumores. Es cierto lo que comentan
los ancianos en el pueblo. ¡Todos dicen que hoy volverán!
¡En el pueblo se habla constantemente de que volverán hoy!
Ahora nuestro trabajo está ya casi terminado
y la casa está impecable, adornada y calentita
lista para recibir a sus nobles señores. ¡Regresan a su hogar ancestral!
En la huerta han crecido las plantas y las setas;
hay pan y todo lo que podrían desear:
frutos en el bosque y estanques llenos de peces.
MARTA Nuestros señores regresan...
CORO ... trayendo sonrisas para los rostros tristes...
MARTA ... ¡y tradiciones que restaurar!
CORO
¡Viejas tradiciones que restaurar!
MARTA Regresan de países lejanos...
CORO ...trayendo sonrisas para a los rostros tristes...
MARTA Y CORO ...¡y viejas tradiciones que restaurar!
GRZEŚ (corriendo, sin aliento)
¡Se ven nubes de polvo!
CORO
¡Nuestros señores están casi en la entrada!
GRZEŚ ¡El mayordomo acude rápido!
CORO La multitud reunida observa y espera.
MARTA ¡Daos prisa! ¡Preparad la sal y el pan!
(Marta corre a otra habitación)
CORO
¡La multitud reunida observa y espera
para saludar a los señores de nuestra aldea!
(Entra Marta, llevando sal y pan. Todos los jóvenes salen
corriendo por las puertas abiertas de par en par y
van formando dos filas a cada lado)
Escena Tercera
(Stefan y Zbigniew, seguidos de Maciej, aparecen al fondo.
En la puerta, Marta, de pie, les ofrece pan y sal que ellos
aceptan y se lo pasan a Maciej. Por otro lado, el viejo
mayordomo les ofrece en una bandeja las llaves, que ellos
no recogen; en cambio, saludan afectuosamente al
mayordomo y a otros campesinos. Al cruzar el umbral,
saludan emocionados a todos sus parientes. Maciej coloca
la bandeja con el pan y la sal en una mesa al fondo. Marta
y el mayordomo siguen a los señores y se detienen al fondo)
STEFÁN Casa apacible... a la sombra de las ramas...
MACIEJ ...bajo la sombra de los arces...
ZBIGNEW ...acurrucada bajo las ramas sombreadas...
STEFÁN ¿Cómo honrarte? Me faltan las palabras...
ZBIGNEW ... ¡Se me agita el corazón, me hierve la sangre!
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ Casa señorial, achacada por la edad,
rodeada de una frondosa arboleda, ¡cargada de viejas imágenes
y un tesoro de recuerdos!
(lleno de emoción)
¡Alabado sea por los siglos de los siglos Nuestro Señor, Jesucristo,
que nos guió desde playas lejanas hasta nuestro paraíso ancestral!
STEFÁN Aquí está el lugar donde nacimos
y donde nuestra madre nos enseñó a orar.
ZBIGNEW Donde nuestra madre nos enseñó a orar.
MACIEJ Donde vuestra madre os enseñó a orar.
STEFÁN De donde, como a un ángel, una fatídica mañana,
¡oh, Señor! al cielo te la llevaste.
ZBIGNEW Aquí, a la sombra del tilo,
escuchamos a nuestro padre contar historias
de nuestra tierra, cuando era libre, ¡en los antiguos días de gloria!
MACIEJ ¡Aquí es donde mis señores jugaban al aire libre,
atraídos por el olor del heno recién cortado!
Aquí Maciej les enseñó a manejar la espada para dar estocadas en la pelea.
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ Casa señorial, achacada por la edad,
rodeada de una frondosa arboleda, ¡cargada de viejas imágenes
y un tesoro de recuerdos! ¡Alabado sea por los siglos de los siglos
Nuestro Señor, Jesucristo, que nos guió desde playas lejanas
hasta nuestro paraíso ancestral!
(Marta y los sirvientes se dispersan. A una orden de
Maciej, dos peones y Grześ llevan el equipaje a las
habitaciones laterales. Todos salen dejando a Maciej
ocupado detrás del escenario)
STEFÁN (desde el fondo del escenario a Zbigniew)
¿Qué dices, mi querido hermano?
ZBIGNEW Aquí encontraremos una gran vida
cultivando nuestra finca.
MACIEJ Cultivando nuestra finca.
ZBIGNEW Trabajaremos juntos, mano a mano...
MACIEJ ...trabajaremos mano a mano...
STEFÁN ... mostrando mucho amor por nuestro pueblo...
MACIEJ ... mostrando mucho amor por nuestro pueblo...
STEFAN Preocupándonos de corazón por su bienestar.
MACIEJ Compartiendo sus alegrías y penas.
STEFAN
Participando de sus alegrías y preocupaciones.
MACIEJ Compartiendo sus alegrías y preocupaciones.
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ ¡Y manteniéndonos siempre solteros!
ZBIGNIEW Sí, ¿qué más nos hace falta aquí? Aquí no hay nada que pueda salir mal, Maciej será nuestra ama de llaves.
STEFAN ¡Maciej será el ama de llaves!
ZBIGNIEW ¡Maciej será nuestro confidente!
MACIEJ Seré lo que ustedes manden.
ZBIGNIEW Maciej también será nuestro mayordomo.
STEFAN Maciej también será nuestro mayordomo.
ZBIGNIEW Maciej también será el guardián de las llaves.
MACIEJ Seré lo que ustedes deseen que sea
ZBIGNEW ¡Nuestro copero y bodeguero!
STEFÁN Esto y aquello, ¡es música para sus oídos!
ZBIGNIEW, STEFAN ¡Es música, simplemente música para sus oídos!
MACIEJ ¡Es música, simplemente música para mis oídos!
STEFÁN Por lo tanto, en nuestro apacible hogar, nunca seremos malinterpretados.
ZBIGNEW Por lo tanto, en nuestro apacible hogar, viviremos dichosos durante muchos años.
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ ¡Tres hurras a la soltería! ¡Tres hurras a la soltería! Bien dicho, querido hermano, ¡esto es estupendo!
¡Tres hurras! ¡Tres hurras! ¡Por la soltería! ¡Sí, las mujeres en esta casa están prohibidas!
STEFÁN
¡Ni siquiera debe entrar una!
MACIEJ ¡Ni media!
ZBIGNEW ¡Ni media!
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ
¡Ni una sola! ¡Ni una sola!
STEFÁN ¡Ni una sola!
MACIEJ ¡Ni siquiera media!
ZBIGNEW
¡Ni una sola! ¡Ni media!
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ ¡Ni una sola!¡Ni media! ¡Tres hurras por la soltería!
MACIEJ
(se acerca a la ventana) ¡Oigo el ruido de un vehículo que se acerca!
STEFÁN ¿Qué?
MACIEJ (mirando por la ventana) ¡Un carruaje y cuatro caballos!
ZBIGNEW ¿Quién es?
MACIEJ ¡Se dirige a nuestra puerta! ¡Oh, no!
ZBIGNEW (mirando a Maciej) ¿Por qué te has puesto tan pálido?
MACIEJ ¡Por la mujer de pelo blanco del carruaje!
ZBIGNEW ¿Una dama de cabello blanco?
STEFÁN ¡Ya está aquí!
GRZEŚ (corriendo hacia la puerta) ¡La Señora Cześnikowa de Paprzyca!
STEFÁN ¿Qué? ¿Nuestra tía?
ZBIGNEW (en el umbral) ¡Como si lo hubiese adivinado!
MACIEJ (abatido, moviéndose hacia la izquierda) ¡Las mujeres están estrictamente prohibidas en esta casa!
STEFAN, ZBIGNIEW (corren al encuentro de Cześnikowa y la saludan calurosamente) ¡Sí! ¡Es la tía!
MACIEJ (Sacudiendo su cabeza) ¡El orden debe prevalecer!
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ ¡El orden prevalecerá!
(Maciej sale)
Escena Cuarta (Cześnikowa, Stefan y Zbigniew)
CHEŚNIKOWA ¡Bienvenidos! Bienvenidos, queridos muchachos, estoy encantada de que hayáis regresado.
(mirando a los jóvenes) Desde el amanecer hasta la puesta del sol, seréis agasajados por nuestra pequeña aldea.
¡Recibiréis propuestas sin cesar! Porque donde se necesitan jóvenes, en una ciudad donde sobran mujeres, cualquier hombre siempre es bienvenido.
STEFÁN ¡Ay de mí, sus esfuerzos serán en vano.!
ZBIGNEW ¡Será en vano, querida tía, en vano!
STEFAN, ZBIGNIEW ¡En vano, en vano!
CHEŚNIKOWA ¡Sí, sí, sí, todo puede ser en vano!
Pero, de todos modos es por eso que vine, para informaros lo que planeo hacer.
(Para sí)
¿En vano? Si acaso vuestros corazones están ya en la red de una doncella, cortaré las esas cuerdas con una lanza
y una nueva trampa pondré.
ZBIGNIEW, STEFAN Será en vano, en vano, no hay posibilidad de atraer nuestros corazones hacia una red.
¡No seremos llevados a un baile alegre, ni caeremos en las trampas de las muchachas!
CHEŚNIKOWA
A este lado del río abundan las muchachas solteras, soñando que algún día encontrarán pareja.
¡Por alguna extraña razón que las frustra a todas, las muchachas superan en número a los hombres... ¡por siete a uno!
Cada madre se desespera cuando comienza a desvanecerse la esperanza de que su preciosa hija no se convierta en una solterona.
Entonces, cuando cualquier hombre aparece en escena, los vecinos de buen corazón están dispuestos a disputar.
Mamás y papás, sus amigos y parientes, comienzan a difundir rumores para hacer que su cabeza dé vueltas.
Tan pronto como un muchacho muestra signos de que podría casarse, lo presionan y lo hacen pedazos.
(más lento, esperanzada) No debéis preocuparos. Esta difícil situación será evitada, ya que vuestra tía, por la gracia del cielo,
se preocupa por sus sobrinos!
STEFAN, ZBIGNIEW (Para sí) ¡Oh! En este caso estamos perdidos. ¡Debemos permanecer en guardia
si tenemos que enfrentarnos a nuestra querida tía, ya que es un hueso muy duro de roer!
CHEŚNIKOWA El recaudador de Skier
tiene dos hermosas hijas, cada una con una dote de un cofre de monedas de oro; de alta cuna; ambas se muestran recatadas
y son amigas de nuestra familia desde la infancia. Una, Agatha, es mansa como un cordero, a los veintidós años es el ángel que buscas.
Stefan, ella es para ti, créeme, ¡le he dado mi palabra de que será mi sobrina! La otra, Brígida, es un capullo de rosa,
de veinticuatro años y una naricita preciosa. Zbigniew, ella es para ti, créeme, ¡le he dado mi palabra de que será mi sobrina!
(dirigiéndose a uno) Tendrás una hermosa esposa.
(dirigiéndose al otro) Y tú, un dulce ángel.
(dirigiéndose a ambos) ¿Qué más se le puede pedir a la vida? ¡Y les he dado mi palabra de honor! ¿Qué más se le puede pedir a la vida?
¡Les he dado mi palabra solemne! Tendrás un ángel como un pajarito, tendrás una hermosa esposa. ¿Qué más puedes pedirle a la vida,
qué más?
ZBIGNEW Como tus hijos amados... Tía querida...
CHEŚNIKOWA ¡Mi querido, precioso Zbinio!
ZBIGNEW Te agradecemos humildemente tu preocupación, eres demasiado amable. Pero...
CHEŚNIKOWA ¿Pero qué?
ZBIGNEW Pero tu benevolencia es prematura. Me temo, me temo que es prematura porque tenemos otros planes en mente.
CHEŚNIKOWA ¿Qué es lo que escucho?
STEFÁN Eso no te complacerá.
CHEŚNIKOWA
Pero, ¿quizá pueda compartir tu punto de vista?
ZBIGNEW Queremos cultivar nuestra finca...
STEFÁN Queremos cultivar nuestra finca...
ZBIGNEW ...y trabajar juntos mano a mano...
STEFÁN ... demostrar nuestro amor a los campesinos...
ZBIGNEW ... preocuparnos por su bienestar.
STEFÁN Compartir sus alegrías y tristezas y mantener nuestra condición de solteros.
ZBIGNEW
... y mantener nuestra condición de solteros
CHEŚNIKOWA ¿Qué decís? ¿No vais a casaros?
STEFÁN ¡Está fuera de toda discusión! ¡No queremos esposas!
ZBIGNEW ¡No queremos esposas!
CHEŚNIKOWA Es pura idiotez llevar una vida así. Desperdiciar el mejor momento es un delirio, un sueño de locos.
Cambiaréis de opinión cuando os lo explique mejor y cada uno tomará con gusto una esposa. ¡Cada uno tomará una esposa con mucho gusto!
STEFAN, ZBIGNIEW ¿Quieres vernos casados? Eso es una locura. No seguiremos esa costumbre de sacarse; mi hermano permanecerá soltero
y yo nunca tomaré una esposa.
ZBIGNEW Primero nos ocuparemos de la aldea para que, por la gracia de Dios, logre su bienestar.
Luego cobraremos las deudas vencidas, donde nuestro padre invirtió uno o dos chelines. Y no habrá necesidad de hacer pleitos,
puesto que los lugareños son realmente honestos. Después, haremos una visita a Kalinowo, en la víspera de Año Nuevo.
CHEŚNIKOWA (interrumpiéndolo de repente) ¿A Kalinowo? ¿La vivienda de Miecznik? ¿Solos?
ZBIGNEW Por supuesto, debemos ir allí.
CHEŚNIKOWA ¡No lo permitiré!
STEFÁN ¿Por qué esa prohibición?
CHEŚNIKOWA ¡Esa casa es un lugar peligroso!
STEFÁN ¿Cómo es eso?
ZBIGNEW ¿Cómo es eso?
CHEŚNIKOWA ¡Debéis enviar a otro, y Dios os protegerá del mal!
ZBIGNEW Querida tía, por un momento recuerda,
piensa, querida tía, seguramente tú sabes, que Miecznik era un amigo al que mi padre amaba como a un hermano. Sería grosero de nuestra parte
si enviáramos a otro en lugar nuestro.
STEFÁN Debemos ir.
CHEŚNIKOWA (aparte, para sí)
¡Oh, Dios! ¡Dios mío, ayúdame si puedes, este es un golpe terrible,! ¡Ay de mí! Y si ellos van, ¿qué va a pasar con mi plan?
ZBIGNEW En nombre de Dios, tía querida, ¿Qué significa tu temor?
CHEŚNIKOWA ¿Qué significado tiene? ¿Qué significa?
¡Ay de mí!
Escena Quinta (Los anteriores y Grześ, y más tarde campesinos, Marta y Maciej.
CHEŚNIKOWA ¡Ay de mí!
GRZEŚ (Llega corriendo) ¡Una multitud se está reuniendo afuera!
(Los campesinos pueden verse a través de las puertas)
CHEŚNIKOWA ¡Ajá! Debo intentarlo una vez más...
(corriendo hacia la puerta) ¡Acercaos para que podáis, aunque me falte el aliento, escuchar qué peligro os acecha!
ZBIGNIEW, STEFAN, GRZEŚ, MARTA ¿Qué peligro nos acecha?
CORO ¿Qué peligro nos acecha?
CZEŚNIKOWA Vuestros patrones, a quienes quiero como a mis propios hijos, en pleno invierno, contra mi deseo,
obstinadamente quieren irse, irse, ¡irse y arriesgarse a perecer!
MARTA ¿Cómo puede ser eso, irse, marcharse, podría ser así?
GRZEŚ ¿Cómo puede ser eso, irse, marcharse, podría ser así?
STEFAN, ZBIGNIEW ¡Querida tía, por favor!...
MACIEJ ¡Oh, gran Dios! ¿Puede ser cierto?
CORO ¡Oh, gran Dios! ¿Podrá ser verdad? Irse, ¿podrá ser así?
CHEŚNIKOWA ¡Sí, se van, se van a la casa embrujada!
MARTA, GRZEŚ, MACIEJ, CORO ¡La casa embrujada!
STEFAN, ZBIGNIEW ¡Por el amor de Dios, tía querida! ¡Oh! ¡Tía querida, por favor!...
MARTA, GRZEŚ ¡En esa casa morirán!
CORO ¡En esa casa van a morirán! ¿Y aún así, quieren irse?
CHEŚNIKOWA (a los campesinos) ¡Sí, sí, abandonaros!
MARTA, GRZEŚ ¡Nos abandonan!
STEFAN, ZBIGNIEW Es en vano tanto alboroto.
MACIEJ ¡No nos abandonéis!
CHEŚNIKOWA Lejos del pueblo, en el bosque verde, donde los búhos ululan cada noche, donde fluye un arroyo humeante.
Allí, en una colina, se alza la sombría casa.
CORO Se alza en una colina la sombría casa
CHEŚNIKOWA Hace mucho tiempo, a su dueño, Dios le mandó una maldición desde el cielo.
CORO ¡Una maldición del cielo!
CHEŚNIKOWA Y desde entonces vaga por sus habitaciones un fantasma maligno.
CORO
¡Un fantasma maligno, un fantasma maligno, un fantasma maligno!
CHEŚNIKOWA Y ahora se la llama La Casa Embrujada.
CORO Y ahora se la llama La Casa Embrujada. ¡Sí, se la conoce como La Casa Embrujada!
CHEŚNIKOWA
Todas las noches se escuchan en ella los gemidos de las almas condenadas que buscan en vano su redención.
Allí irán nuestros señores, buscando su muerte y ruina.
CORO, MARTA, GRZEŚ Las almas condenadas
que buscan en vano su redención. ¡Allí!
STEFAN, ZBIGNIEW ¡Ah! ¡Cuentos de hadas! ¡Qué interesante!
CORO ¡Allí quieren ir vuestros señores!
CHEŚNIKOWA A buscar la muerte y enfrentar su ruina.
MARTA A buscar la muerte y enfrentar su ruina.
STEFÁN ¡Ah, esos temores son pueriles! Los valientes no sienten el miedo.
ZBIGNEW ¡Ah! Tales temores son vanos y triviales, los intrépidos no sienten temor.
MACIEJ
¡En La Casa Embrujada encontrarán la ruina! Y, es más, todos pereceremos allí.
CORO
¡Jugáis con la muerte y os enfrentáis a la ruina! ¡Moriréis en La Casa Embrujada! ¡Pobre de vosotros! ¡Tened cuidado!
¡Pereceréis en esa casa! ¡Pobre de vosotros! ¡Tened cuidado! ¡Ay, sí! ¡Ay, de vosotros! ¡Tened cuidado!
CHEŚNIKOWA ¡Ay, de vosotros! ¡Sí! ¡Pereceréis allí! ¡Sí, tened cuidado!
STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ ¡Ay, cuidado! ¡Desapareceremos allí! ¡Ay, cuidado!
MARTA, GRZEŚ ¡Ay, cuidado! ¡Desapareceréis allí! ¡Ay, cuidado!
STEFAN, ZBIGNIEW ¡Ja! ¡Ja! ¡Ja! ¡Ja!
STEFÁN (dirigiéndose a la gente) ¡Amigos! Parece que nuestra tía se preocupa en vano. Pero veamos:
si vamos allí ¿le haremos daño a alguien? ¿le robaremos sus bienes? ¡Ciertamente que no! ¡Nuestros corazones son puros!
¡Sólo es atenazado por el miedo el que no tiene la conciencia clara como el cristal! Vuestras preocupaciones no nos llegan,
iremos a reclamar lo que nos corresponde, ¡Dios nos guiará en nuestra misión, porque nuestra causa es legítima!
CHEŚNIKOWA Aunque me cueste trabajo, di mi palabra y pagaré mi deuda. ¡Sí, mi deuda será saldada!
MARTA, GRZEŚ Tal vez sea un temor infundado; ellos van a reclamar lo que les deben. Tal vez sea un temor infundado;
ellos van a reclamar lo que les deben.
ZBIGNEW No os preocupéis, iremos a reclamar lo que nos corresponde,
No os preocupéis, Dios nos guiará en nuestra misión, dado que nuestra causa es legítima.
MACIEJ
Una causa justa por definición, es cobrar lo que a uno le deben, sin embargo, la sola mención de esa casa
me hace temblar de los pies a la cabeza.
CORO Es sólo una superstición, van a reclamar lo que les corresponde.
¡Dios los guiará en su misión dado que, la suya, es una causa legítima!
CHEŚNIKOWA (Para sí)
¡Hasta La Casa Embrujada cabalgaré más rápido que ellos!
MARTA Nuestras preocupaciones son vanas;
ellos van a reclamar lo que les corresponde.
STEFAN, ZBIGNIEW, GRZEŚ Vuestra preocupación es vana;
vamos a reclamar lo que nos corresponde.
MACIEJ ¡Sin embargo, la sola mención de esa Casa me hace temblar de los pies a la cabeza!
CORO ¡Eh! Es un temor infundado. Dado que su causa es legítima, Dios los guiará en su misión.
SEGUNDO ACTO
Escena Primera
(En la casa de Miecznik. Una sala grande, revestida con paneles de madera. A la izquierda, una chimenea, al fondo la puerta principal, a la
derecha, puertas a otras habitaciones. Jadwiga, Hanna, invitados de la casa y otros vecinos están sentados en telares, bordando una alfombra de boda.
En el fondo, algunas campesinas trabajan en las ruecas)
CORO Puntada tras puntada, por medio del hilo, crecen rápidamente las flores.
¡Qué pena que la primavera recién llegada yazca aún cubierta de nieve! Mucho antes que los capullos de mayo sean enviados al cielo,
pondremos nuestra alfombra a los pies de la Virgen María. Mucho antes de que podamos disfrutar de los dones de la primavera,
muchas parejas de jóvenes se unirán amorosamente.
(Hanna, Jadwiga y las muchachas, entre ellas)
JADWIGA
¿Sabéis qué? ¿Sabéis qué? Antes de que los invitados lleguen, tengo una idea... tengo una idea... Mañana es Año Nuevo
y en la víspera de este día de fiesta, las muchachas piensan ¡en qué muchacho caerá en la red de su corazón!
CORO (a las mujeres mayores) ¡Es la hora! ¡Es la hora! Pronto anochecerá, que descansemos,
que descansemos nos demandan nuestros ojos enrojecidos. También debemos recordar que a la fiesta de esta noche vendrá un grupo de jóvenes cazadores.
Para nuestro deleite, estarán aquí, ¡Dadlo por seguro!
UNA ANCIANA Es pesada para ti la aguja,
¡oh, sí, muy pesada! Pero tus tareas aún no han terminado. ¡Tu mente no está en el trabajo, sólo sueñas con divertirte!
(Hanna, Jadwiga y las otras chicas se sientan una vez más en sus telares)
CORO Puntada tras puntada, por medio del hilo,
crecen rápidamente las flores. ¡Qué pena que la primavera recién comenzada yazca aún cubierta de nieve! Mucho antes que los capullos de mayo
sean enviados al cielo, pondremos nuestra alfombra a los pies de la Virgen María. Mucho antes de que podamos
disfrutar de los dones de la primavera, muchas parejas de jóvenes se unirán amorosamente. ¡Suficiente! ¡Ya es suficiente!
Nuestros invitados pronto estarán aquí, mañana es Año Nuevo, mañana es Año Nuevo. ¡Suficiente! ¡Ya es suficiente!
Mañana es Año Nuevo. En la víspera de este día de fiesta, una chica puede descubrir, ¡al muchacho que logrará atrapar!
LA ANCIANA Es pesada para ti la aguja, ¡oh, sí, muy pesada! Pero tus tareas aún no han terminado.
¡Tu mente no está en el trabajo, sólo sueñas con divertirte!
CORO Mucho antes de que podamos disfrutar
de los dones de la primavera, muchas jóvenes parejas se jurarán un tierno amor.
HANNA
(levantándose alegremente de su telar) ¡Ya es suficiente! Antes que vayamos a preparar
las mesas para la reunión, tenemos asuntos urgentes que atender. ¡Son de gran importancia para nosotras!
Vamos a vislumbrar qué futuro nos espera. ¡Daos prisa, muchachas, traed la cera!
(Hanna sale por la derecha)
CORO Vamos a vislumbrar qué futuro nos espera, quizás sea algo muy importante para nosotras. ¡Date prisa, date prisa, Jadwiga, trae la cera,
date prisa, date prisa, trae la cera! ¡Tal vez podamos vislumbrar nuestro destino!
(Mientras Jadwiga canta, las ancianas dejan a un lado
sus ruecas y guardan su trabajo. Las muchachas cierran sus telares, luego buscan una sartén llena de cera y avivan el fuego. Las ancianas observan con una sonrisa
los preparativos para la adivinación. Algunas ayudan a las jóvenes)
JADWIGA Una doncella tan hermosa como una rosa escucha entre los árboles,
donde sopla el viento de la fortuna y allí descubre a su galán. Donde las ramas inclinan sus hojas, junto al rápido arroyo,
allí, para cortejar su corazón y mente, ¡aparecerá su amante! Allí, para cortejar su corazón, aparecerá su amado, su amado,
su amado aparecerá. ¡Sí, dentro de poco aparecerá! Con el pie en el agua sueña una doncella, confiada en el designio del destino.
Con corazón tembloroso revuelve la corriente buscando una señal. Si en el remolino aparece un rostro que ella pueda reconocer,
¡sin duda antes de fin de año ese será su esposo! ¡Antes de fin de año será su marido! ¡Sin duda antes de fin de año será su esposo!
¿Por qué los pensamientos mágicos me hacen sobresaltar? Lo que me espera es un designio de Dios, y sin embargo mi corazón se estremece.
¿Es pecado, tal vez? ¿Es pecado o ingenuidad buscar señales secretas, señales ocultas? Pero Dios siempre perdona la curiosidad inocente.
Sí, a la curiosidad inocente Dios siempre la perdona.
Escena Segunda (Mujeres, Hanna y Damazy, este último
vestido con pantalones, calcetas y pantuflas)
DAMAZY (Sigue a Hanna llevando un cuenco de porcelana lleno de agua)
¿Dónde debo colocar este recipiente?
HANNA ¡Junto al fuego, donde hace calor, rápido o la cera se esparcirá!
DAMAZY Dejando el cuenco, se dirige a Jadwiga. ¿Te gustaría leer tu suerte?
HANNA (alegremente) ¡Yo primera!
DAMAZY ¿Por qué te perder el tiempo, pregunto, en una tarea inútil? Sin necesidad de magia puedes saber que en mí tienes a un galán.
La mayor parte del año, he suspirado y llorado, debo confesarlo, desde el amanecer hasta el anochecer. ¡Siempre he estado a tu lado!
HANNA (de mala gana) ¡Ni más ni menos que como una sombra!
DAMAZY ¿Quién necesita magia?
¡Una palabra que digas y caeré a tus pies! Habla, di sólo una palabra...
HANNA Una sola palabra...
DAMAZY ¡Y caeré a tus pies!
HANNA ... y estarías a mis pies.
DAMAZY Sonríele a mi pobre corazón
y nos casaremos dentro de una semana.
HANNA En vano le das a tu corazón esperanzas para que se desboque palpitanto.
En vano tratas de superar los obstáculos.
DAMAZY En una semana, sí. ¡Nos casaremos dentro de una semana!
HANNA (alegremente señalando al galán) Antes que yo acepte el matrimonio, echa un vistazo dentro del cuenco;
si ves la imagen de tu peluca y los faldones de tu traje, entonces lo pensaré. Y si el destino lo decreta, aceptaré mi cruel destino.
Tendrás mi dote tanto como a mí. ¡Aceptaré mi cruel destino! ¡Sí!
DAMAZY (mirando el cuenco)
¡Qué artificios, qué labor hercúlea para cumplir los deseos de mi alma!
HANNA ¡Tendrás mi dote tanto como a mí!
DAMAZY ¡Maldita peluca! Por una vez te pido, por favor, que aparezcas en la cazuela. Deja que se vea la imagen de mi rostro...
HANNA Si su imagen apareciera duplicada en la cera...
DAMAZY ...deja que me convierta en cera,
déjame freírme de una vez en el crisol, ¡acaba con mis preocupaciones!
HANNA
… la felicidad alcanzarás, pero mi futuro se verá negro!
DAMAZY
Deja que me derrita en la cera y que todas mis preocupaciones desaparezcan.
¡Que en la sartén me derrita y, por fin, se disipen todas mis preocupaciones!
HANNA
¡La felicidad alcanzarás, pero mi futuro se verá negro!
Escena Tercera
(Los anteriores y Miecznik)
MIECZNIK (Entrando por la izquierda)
¡Qué maravilla! En vísperas de Año Nuevo ver a mis hijas intentando explorar el futuro,
creyendo que en la magia está la clave. A media noche, como siempre, observando...
J
ADWIGA (abrazando a su padre) ¡Estamos atrapadas por la curiosidad!
MIECZNIK (Al notar la presencia de Damazy) ¡Ah, señor Damazy!
DAMAZY ¡Listo para servirlo!
MIECZNIK (sonriente) Bueno, entonces, ¡también yo quisiera ver!
(Jadwiga revuelve la cera. Hanna se acerca un poco más y, curiosas, las otras mujeres se reúnen alrededor)
HANNA, JADWIGA El fuego se incrementa y poco a poco vuelan las chispas.
CORO Vuelan las chispas.
HANNA, JADWIGA Almas llenas de alegría, esperanza y temor y corazones temblorosos...
CORO Corazones temblorosos...
¡La sartén brilla, la sartén brilla!
HANNA Curiosa por saber, espero ansiosa.
JADWIGA Curiosa por saber, espero ansiosa.
HANNA Una joven doncella podría ver...
CORO Curiosa por saber, curiosa por saber, una joven doncella podría ver
lo que le será dado por el caprichoso destino.
JADWIGA ¡Esperamos ansiosamente y podremos ver lo que nos será
dado por el caprichoso destino!
HANNA ¡Lo que nos depara el capricho del destino!
(Hanna vierte la cera derretida sobre el agua, luego coloca el cuenco sobre la mesa. Todos se reúnen alrededor curiosos. Miecznik se acerca riendo)
JADWIGA ¡Mirad, hay un casco y una visera, sólo faltan el penacho y la cota de malla!...
DAMAZY (mirando en el cuenco) ¡Algo me dice que es una levita!
CORO ¡Esto no es una levita, no es una levita!
¡No digas bobadas, no es una levita!
JADWIGA (señalando) ¡Aquí hay un escudo, aquí una armadura!
CORO ¡Aquí hay un escudo, aquí una armadura!
JADWIGA Sobre los cascos veo un caballo... Y junto al roble, ¡un caballo!
CORO Junto al casco vemos un caballo, junto al roble un caballo... ¡Un caballo atado a un roble! ¡Eso es un roble y eso otro un caballo!
¡Ahí hay una pezuña, una pezuña y un caballo!
JADWIGA, CORO (dirigiéndose a Hanna con deleite) ¡Te casarás con un caballero!
Ese joven guapo es para ti. ¡Los casamenteros la rondarán como moscas sobre el dulce!
DAMAZY (dejando la mesa y retorciéndose
las manos con desesperación) ¡De mi peluca ni rastros, por supuesto! ¡De mi peluca ni rastros, por supuesto!
HANNA, JADWIGA Aquí un roble, allá un caballo. Junto al roble un caballo. Aquí un roble, allá un caballo.
HANNA
¡Ja, ja, ja, ja, ja, ja! De la peluca... ¡ni rastro! ¡Ni rastro, por supuesto!
DAMAZY ¡De mi peluca, ni rastro, por supuesto!
¡De mi peluca, ni rastro, por supuesto!
MIECZNIK ¡De tu peluca ni rastro, por supuesto!
JADWIGA ¡De la peluca, de tu peluca,
ni rastro, por supuesto!
CORO Aquí hay un roble, allí un caballo. Un caballo atado a un roble...00
¡De una peluca, ni señales, por supuesto! ¡Ninguna señal, por supuesto!
MIECZNIK (llevando a Damazy a un lado)
Y digo yo, viejo amigo, ¿oíste? ella se va a casar con un caballero. Llora Damazy, llora querido, todos tus sueños se han ido al infierno.
(Durante la conversación de Miecznik con Damazy, las mujeres vierten más cera en la sartén que Jadwiga revuelve)
HANNA, JADWIGA El fuego se incrementa y poco a poco vuelan las chispas.
CORO Vuelan las chispas.
HANNA, JADWIGA Almas llenas de alegría, esperanza y temor y corazones temblorosos...
CORO Corazones temblorosos...
¡La sartén brilla, la sartén brilla!
HANNA Curiosa por saber, espero ansiosa.
JADWIGA Curiosa por saber, espero ansiosa.
HANNA Una joven doncella podría ver...
CORO Curiosa por saber, curiosa por saber, una joven doncella podría ver
lo que le será dado por el destino caprichoso.
JADWIGA ¡Esperan ansiosas para ver lo que le será dado por el destino caprichoso!
HANNA ¡Lo que nos depara el capricho del destino!
(Hanna vierte la cera en el agua y todos miran para ver qué imágenes aparecen)
HANNA ¡Mirad! ¡Mirad! ¡Ahí una cabaña y aquí un cobertizo! ¡Aquí otra vez, una armadura y una lanza!
CORO
¡Ahí otra vez, la misma armadura y lanza ¡La misma! ¡Qué golpe de suerte, qué casualidad!
HANNA
¡Por aquí arados y dos cabezas de bueyes!
DAMAZY ¿Y yo no estoy, por casualidad?
HANNA ¡Una espada y muchos arados!
CORO ¡Una espada y muchos arados!
HANNA Es fácil hacer presagios aquí...
CORO Es fácil hacer presagios aquí...
HANNA ¡Y junto a los arados, una casa! Es fácil deducir que la doncella se casará con un noble agricultor de muchos recursos.
Los casamenteros, la asediarán, como moscas sobre la miel.
CORO ¡Una casa y muchos arados! Es fácil deducir que te casarás con
un noble agricultor de buenos recursos. Los casamenteros, te asediarán, como moscas sobre la miel.
DAMAZY
(tristemente) ¡Y Damazy queda descartado!
HANNA, JADWIGA ¡Una casa aquí, una armadura allá!
MIECZNIK ¡Mientras Damazy, mientras Damazy queda descartado!
HANNA, JADWIGA, CORO Una casa aquí, una armadura allá,
así que, queda muy claro que Damazy será descartado.
HANNA, JADWIGA, DAMAZY MIECZNIK, CORO Es fácil deducir que Damazy
queda descartado, descartado.
(Todos continúan examinando las imágenes de cera derretidas. Damazy observa a Hanna, que se ríe de él)
MIECZNIK Podemos jugar a lo que queramos, adivinación, sortilegios o presagios. Nuestro destino está en la mano de Dios.
¡Estamos a merced de su misericordia!
(A Damazy, que ahora se acerca a Miecznik) Pero si has soñado
con atrapar a Hanna en tus redes, ¡te diré, en pocas palabras qué clase de yerno quiero tener!
(Las jóvenes se turnan para verter la cera junto a la chimenea. Jadwiga, Hanna, Damazy y las mujeres mayores rodean a Miecznik)
MIECZNIK El que quiera atrapar y esclavizar el corazón de mis hijas en las redes del amor, para tener éxito, debe ser bueno y valiente.
Que todos vean en él a un hombre audaz y de corazón leal y honesto. ¡Debe tener muchas virtudes, de buen porte y ser muy comprensivo,
apreciar a sus servidores como hermanos y amar a Dios. Con un fusil, ser un buen tirador y también saber usar la espada! Debe amar a la patria,
debe ser valiente como un león, siempre seguir adelante ¡y estar dispuesto a derramar su sangre por ella. ¡y estar dispuesto a derramar su sangre por ella.
Que nunca rompa las tradiciones ni ridiculice las antiguas costumbres, que no cambie su capa y su jubón por ropas extranjeras.
(mirando a Damazy deliberadamente) Un hombre que voluntariamente reemplace sus ropas por una levita con faldones,
en esta casa no tiene lugar y su cortejo está destinado al fracaso. ¡Perderá su tiempo en vano!
El que quiera atrapar y esclavizar el corazón de mis hijas en las redes del amor, para tener éxito, debe ser bueno y valiente.
Debe amar a la patria, ser valiente como un león. Debe amar a la patria y ser valiente como un león. Seguir siempre adelante
y estar dispuesto a derramar su sangre por ella.
(Hacia el final del aria, las muchachas, habiendo terminado su adivinación, despejan el lugar. Algunas
salen por el fondo, otras por la izquierda, de modo que sólo quedan los personajes principales. Hanna y Jadwiga
después del canto cubren a su padre con caricias)
Escena Cuarta
(Al escuchar las campanillas de un trineo, Miecznik abre la puerta. Miecznik, Hanna, Jadwiga y Cześnikowa)
MIECZNIK (escoltando a Cześnikowa) ¡Señora Cześnikowa! ¡Qué sorpresa! Encantado de verla, ¡aunque sólo sea una vez al año!
CHEŚNIKOWA (saludándolo) ¡Hola, Miecznik! Muchachas, ¿cómo estáis, pequeñas?
DAMAZY
(hace una reverencia) ¡Todos con buena salud, me complace recibirla!
CHEŚNIKOWA ¡Ay! ¡Señor Damazy!
(mirando alrededor) ¿Pero ellos? ¿Dónde están? ¿Puedo verlos? ¿Han llegado los dos? Intenté adelantarme a ellos sin demora...
¿Dónde se han metido?
MIECZNIK ¿Quiénes?
CHEŚNIKOWA ¿No lo sabes? ¡Los señores!
HANNA
¡El señor Stefan!
JADWIGA ¡El señor Zbigniew!
MIECZNIK (emocionado) ¡Hijos del amigo querido,
quiero verlos... abrazarlos!
CHEŚNIKOWA ¡Hoy, Miecznik, tendrás ese placer!
MIECZNIK ¡Hoy! ¿Hoy mismo?
(a sus hijas) ¿Escuchasteis? ¡Espléndido, hoy estarán aquí!
(en broma a Damazy) ¡Qué divertido, ya tienes dos rivales!
DAMAZY ¡Que los rayos los alcancen en el camino!
CHEŚNIKOWA ¡Nada de eso!
Mis queridos sobrinos no quieren saber nada de amoríos con mujeres. Tienen decidido permanecer solteros hasta la muerte.
MIECZNIK ¿Solteros hasta la muerte?
HANNA ¡Qué decisión tan humillante!
DAMAZY (en voz alta, a Hanna)
¡Una resolución muy sensata!
CHEŚNIKOWA Además, Miecznik,
yo sé muy bien que ante todo exiges que un hombre tenga coraje, ya sea cazando bestias o en la guerra.
Pero esos dos, ¡uf! aunque sean mis parientes no son precisamente muy masculinos que digamos. Y al igual que su progenitor
¡son supersticiosos y tímidos como mujeres
MIECZNIK (sorprendido) Pero ¿por qué? ¡Por el amor de Dios!
CHEŚNIKOWA Se sintieron intimidados cuando escucharon que la casa de Kalinowo estaba embrujada
¡y comenzaron a temblar de los pies a la cabeza!
DAMAZY (riendo) ¡Qué rivales! Serán fáciles de eliminar.
MIECZNIK ¡Difícil de creer! Muy difícil...
HANNA (riendo, a Jadwiga) ¡Eso es genial! Tengo una broma para hacerles.
(Le susurra algo a Jadwiga y ambas se ríen)
CHEŚNIKOWA (aparte) ¡Ahora será más fácil evitar que se comprometan!
MIECZNIK (a sus hijas)
¡A unos yernos así los odiaría! ¡Que el diablo se lleve a los hombres cobardes!
Escena Quinta
(Los anteriores, Skołuba y el coro de cazadores)
Concertante
CAZADORES (riendo) ¡Fue un golpe de suerte! Cólera inútil, furor vano, ¡una situación muy particular!
¿Quién puede probar que mató al jabalí? Se oyeron dos disparos, y dos veces en verdad fue impactado el jabalí.
¡Ja, ja, ja! Cólera inútil, furor vano. ¡Ja, ja, ja! ¿Quién puede probar que mató al jabalí?
SKOŁUBA ¡Fui yo! ¡Yo maté al jabalí!
CAZADORES ¡Es inútil tu ira!
SKOŁUBA Algún imberbe hizo un disparo, el jabalí cayó en el acto, ¡pero con mi bala en su cabeza!
CAZADORES ¡Gritas en vano!
MIECZNIK ¡Silencio señores! ¡No gritéis!
¿A qué se debe este escándalo? Entiendo que habéis matado a un jabalí, ¿a qué viene toda esta disputa?
CAZADORES ¡Porque hubo dos disparos sobre el jabalí!
MIECZNIK ¿Y qué?
CAZADORES ¿Quién puede probar que mató al jabalí, si después de todo hubo dos disparos?
DAMAZY ¡Es una coincidencia! ¡Hubo dos disparos!
SKOŁUBA Acosado por perros, el jabalí comenzó a correr...
CAZADORES ... a lo largo del camino del bosque...
SKOŁUBA ... justamente hacia el lugar donde yo estaba. ¡Con qué alegría se inflamó mi corazón!
MUJERES ¡Hay una liebre en el surco, fuera de la vista!
SKOŁUBA Luego, en el camino se interpuso un carruaje...
CAZADORES Sí, en el camino había un carruaje con personas completamente desconocidas.
MUJERES Y los cazadores no tienen ni idea de quiénes son.
SKOŁUBA
El jabalí se detuvo en seco y de inmediato, dos disparos se oyeron al unísono. ¡Y la bestia cayó en la nieve!
CAZADORES Sí, dos disparaos al unísono.
¡Y la bestia entonces cayó en la nieve! Sí, dos disparaos al unísono. ¡Y la bestia entonces cayó en la nieve!
MUJERES Están allí lamentándose, escribiendo un testamento, pobre hombre, pobre hombre.
SKOŁUBA Los sabuesos corrieron hacia el jabalí, yo también. ¡Seguro de que mi disparo fue el que le dio!
CAZADORES Desde el carruaje desconocido, reclamaron que la bestia abatida les pertenecía.
Eran dos jóvenes nobles los del carruaje. Ahora se aclarará todo. ¡Ellos ya están aquí!
MIECZNIK, DAMAZY, SKOŁUBA, CORO
Es una situación especial. ¡Que ellos den su versión!
CAZADORES Dos veces el jabalí fue impactado.
SKOŁUBA Estoy seguro de que mi disparo fue certero, pero los nobles, en broma, dicen que yo fallé, para luego burlarse.
CAZADORES ¡Aquí llegan, aquí llegan! Los hechos finalmente serán aclarados y descubriremos la verdad...
MIECZNIK, DAMAZY
SKOŁUBA, CAZADORES ¡Ya están aquí!
(Hacia el final del concertante, Zbigniew y Stefan entran por fondo. Las mujeres entran por la derecha,
intrigadas por la conmoción)
Escena Sexta (Hanna, Jadwiga, Cześnikowa, Mieczniku, Zbigniew,
Stefan, Skołuba, cazadores, vecinos, huéspedes y Maciej, que entra en último lugar)
MIECZNIK
(Haciendo un gesto de bienvenida a Zbigniew y Stefan cuando entran) ¡Ah, queridos huéspedes!
¡Deseo abrazar a los hijos de aquel a quien amé como a uno de los míos! ¡Con mucho gusto os saludo en mi humilde hogar, sentíos libres de estar como en vuestra casa!
(haciendo presentaciones) Estas son mis hijas y mi círculo de amigos.
(Zbigniew y Stefan se inclinan ante las personas presentadas y ante Cześnikową)
Todo lo que necesitéis con gusto será satisfecho. ¡Al veros a ambos, mi espíritu se remonta a los recuerdos perdurables de días más venturosos!
(Después del recitativo, Hanna, Jadwiga, Cześnikową, Mieczniku, Zbigniew y Stefan avanzan, mientras Skołuba
y los cazadores, conversando, hacen un gesto a Damazy para que los acompañe al fondo del escenario. Cuando entra Maciej, los reunidos en el escenario comienzan a
cantar, los cazadores del segundo plano empiezan una discusión acerca del jabalí)
HANNA, JADWIGA (mirando subrepticiamente a Stefan y a Zbigniew)
En nuestros despreocupados días de la infancia, nos mantuvimos unidos en un solo grupo. Acostumbrábamos a hacer chanzas inocentes
y de nuestras bromas, a otros solíamos culpar.
ZBIGNIEW, STEFAN (mirando a Hanna y Jadwiga) En nuestros despreocupados días de la infancia,
nos mantuvimos unidos en un solo grupo. Acostumbrábamos a hacer chanzas inocentes y de nuestras bromas, a otros solíamos culpar.
CHEŚNIKOWA (aparte, mirando a sus sobrinos y a Hanna y a Jadwiga) Con razón me siento consternada. Estos jóvenes se divertirán;
se enamorarán y serán atrapados por la llama ardiente de la pasión.
MIECZNIK Tanto en los días felices como en los tristes,
vuestro padre y yo estuvimos unidos. Juntos luchamos, pasara lo que pasare, aceptando lo bueno y lo malo en común.
HANNA, JADWIGA Ante el peligro, ponían cara de valientes y, por broma, corrían sin miedo.
¡Ah! ¿Debemos creer que han cambiado, y que el coraje ha perdido sus paladines?
ZBIGNIEW, STEFAN Hoy, como dos flores de belleza y gracia
se sonrojan tímidas y nuestras miradas rehúyen. ¿Sus rubores están a punto de reemplazar los recuerdos atesorados de un antiguo amor?
CHEŚNIKOWA
Al tesorero de Skier le di mi palabra. ¡Aquí no se llevará a cabo ningún matrimonio, no, no, este tesoro es mío y lo reclamo para mí!
MIECZNIK ¡Ahora que mi viejo amigo ya no está, pido que los corazones jóvenes de sus hijos reaviven mis recuerdos y me devuelvan
el viejo tesoro de la antigua amistad.!
HANNA, JADWIGA ¡Ah! ¿Debemos creer que han cambiado y que el coraje ha perdido sus paladines?
¡Ah! ¿Debemos creer que han cambiado y que el coraje ha perdido sus paladines?
STEFAN, ZBIGNIEW ¿Sus rubores están a punto de reemplazar
los recuerdos atesorados de un antiguo amor?
CHEŚNIKOWA Tendrán que quebrantar mi fuerte decisión. ¡Por todos los medios,
extinguiré cualquier llama inoportuna!
MIECZNIK Que los corazones jóvenes de sus hijos me devuelvan el tesoro de la antigua amistad.
SKOŁUBA (A Maciej que entra por el fondo) Mire, buen hombre, diga si puede, ¿cuál de todos ustedes, cuando venían en el carruaje,
decidió matar al jabalí e hizo un disparo? ¿Cuál de ustedes?
MACIEJ (sonriente) ¿Debería negar que fui yo?
(gritando a Damazy) Fue un golpe de suerte. El jabalí llegó al lugar, alguien disparó...¡pum! ¡Y entonces yo también disparé!
SKOŁUBA Fue un golpe de suerte. El jabalí apareció, alguien disparó y ¡pum! ¡Entonces yo también disparé!
CAZADORES (a Skołuba) ¡Mientes! ¡mientes!
(a Maciej) Decidme ¿cuál de ustedes disparó?
MACIEJ ¡Pero mi querido amigo! ¿Debería negarlo?
SKOŁUBA ¡Pero mi querido amigo! ¡Tú mientes! ¡Mientes!
DAMAZY (Para sí) ¡Uf, estoy en problemas! Tengo salir de aquí. ¡Tengo que volar de aquí!
MACIEJ ¡Sí, fui yo quien, al verlo, hice un disparo! ¡Por supuesto! Fui yo quien cruzando por el bosque hice un disparo.
SKOŁUBA ¡No, fui yo, quien disparó sin verte a ti!
DONCELLAS Al ver esas miradas que se intercambian,
es obvio para todos que sus corazones pronto estarán en llamas.
CAZADORES (a Damazy) Puesto que nadie cederá
en sus pretensiones, será necesario que tú, como juez, decidas quien mató al jabalí.
MACIEJ ¡Él disparó al Jabalí
y yo también! ¡El falló! ¡Mi tiro acertó! ¡Pum! ¡Pum!
SKOŁUBA ¡Maldita sea! ¡Yo acerté! ¡Fue buena suerte!
¡Mi tiro acertó! ¡Él falló! ¡Pum! ¡Pum!
CAZADORES ¡Mientes! ¡Mientes! ¡Sin embargo, no puedo negar que dio en el blanco!
¡Buena suerte! ¡Mala suerte! ¡Apuntó! y ¡bang!
DONCELLAS Sus corazones inocentes no pueden disimular
la llama ardiente de la pasión que los invade.
DAMAZY (Para sí) Veo claramente que aquí hay un rival.
MACIEJ Ahora estás bromeando...
SKOŁUBA Eso está mal amigo...
MACIEJ ... ¿yo, amigo?...
SKOŁUBA Tú estás bromeando ahora.
MACIEJ ...dices que soy yo...
SKOŁUBA ... de hecho, ya lo creo.
DAMAZY (Alzando la voz, mira con altivez a Hanna y luego a los dos nobles) ¡Estoy en mi puesto! Esta es mi oportunidad.
¡Os desafío! ¡Paf! Ya estáis advertidos. Pronto conoceréis quién de nosotros tiene más derecho sobre ese corazón.
MACIEJ
Yo tengo la razón y de todos modos sólo reclamo mi derecho.
SKOŁUBA ¡Tengo toda la razón! Ha salido a la luz que fui yo.
MACIEJ ¡No, fui yo!
SKOŁUBA ¡Te digo que fui yo!
MACIEJ ¡Fui yo!
CAZADORES Como ninguno de los dos cederá, sea usted el juez de esta disputa sobre el jabalí y diga quién tiene razón.
(a Skołuba) ¡Eh! ¡Y tú no mientas!
MACIEJ Escucha compañero. En este juego no estoy reclamando.
No reclamo ningún derecho sobre este asunto, ¡fue una extraña coincidencia!
SKOŁUBA ¡No escucharé nada más, ya que es mi jabalí!
¡Sea como fuere, no tienes ningún derecho! ¡Mira! ¡Qué demonios! ¡No, no, no, amigo, te digo que no tienes ningún derecho a esa bestia!
¡Es mi jabalí, no tienes derecho, mala suerte, no tienes ningún derecho!
(Un sirviente entra por la derecha y
respetuosamente le dice unas palabras a Miecznik)
MIECZNIK (alegremente a los cazadores) Señores, tengamos un poco de paz.
Que cesen vuestras disputas sobre la caza. ¡Otras disputas más alegres realizad en la cena! ¡Os invito a la fiesta!
(Señala a la derecha) ¡Deseo que el primer brindis lo hagamos a la memoria de...
(señalando a los hermanos Zbigniew y Stefan) vuestro padre y por los días de antaño que recordamos con tanto placer!
LOS CAZADORES ¡Que recordamos con tanto placer!
(Una vez que Miecznik se ha desplazado hacia el fondo,
Zbigniew y Stefan se acercan a Cześnikowa, a Hanna y a Jadwiga, quienes les hacen una reverencia a modo de
saludo. Damazy se libera de los cazadores y va al frente de la escena observando celosamente como Zbigniew y
Stefan conversan con Cześnikową y las dos muchachas)
MIECZNIK (a Zbigniew y Stefan) Vuestro padre era
valiente como un león, y cuando las cosas iban mal capeaba las tormentas con perseverancia. Era un hombre valiente como un león
y cuando las cosas iban mal, ¡soportaba las tormentas con perseverancia!
HANNA, JADWIGA
(observando con disimulo a Zbigniew y a Stefan) Examinemos sus figuras y actitudes. Si son de naturaleza temerosa, si tienen un espíritu femenino,
es una cosa interesante de averiguar.
ZBIGNIEW, STEFAN Era un hombre valiente que poseía un corazón de león y cuando las cosas iban mal
capeaba el temporal con perseverancia.
MACIEJ En esta casa he notado algo extraño desde el principio. ¡Ay de nosotros! Los problemas
están por llegar, lo siento en mi corazón.
HANNA, JADWIGA A juzgar por el porte y la actitud, no parecen hombres temerosos. Puede que la tía
no esté en lo cierto...
CHEŚNIKOWA (para sí) Esta situación me está jugando una mala pasada. No es mi día...
¡Lo siento en mi corazón!
ZBIGNIEW, STEFAN Era un hombre valiente que poseía un corazón de león, y cuando las cosas iban mal
capeaba el temporal con perseverancia.
MIECZNIK Era un hombre valiente que poseía un corazón de león, y cuando las cosas iban mal
capeaba el temporal con perseverancia.
DAMAZY Entonces ¡tengo dos rivales! ¡Y como son cobardes, tengo una manera de lograr
que se vayan!
MACIEJ En esta casa he notado algo extraño desde el principio. ¡Ay de nosotros! Los problemas están por llegar,
lo siento en mi corazón.
SKOŁUBA (sin mirar a Maciej) Ese advenedizo engreído, quiere llevarse mi jabalí,
pero hay una manera en que puedo ser más astuto que él.
HANNA, JADWIGA Que tengan o no un corazón temeroso es causa de curiosidad...
Ya sé, ya sé cómo vamos a averiguar la verdad.
CHEŚNIKOWA Como casamentera he fracasado, todo se ha ido al diablo.
¿Cómo podré convencer a los dos hermanos de mis puntos de vista?
ZBIGNIEW, STEFAN Era un buen soldado en la batalla, no le temía ni al diablo.
Y así, y así crió a sus dos hijos.
MIECZNIK Era un buen soldado en la batalla, no le temía ni al diablo.
Y así, y así crió a sus dos hijos.
DAMAZY Si son débiles de corazón, correrán como el mismo diablo.
¡Sí! ¡Sí! ¡Hurra! Sus aspiraciones de casarse habrán terminado.
MACIEJ Y ese cazador también parece el mismísimo diablo.
¿Habrá alguna manera de convencer a mis señores para que nos marchemos de este miserable lugar?
SKOŁUBA Te haré beber por dos,
más allá de tu tolerancia alcohólica y luego te diré: dispara de nuevo al jabalí.
CORO Su padre era un hombre valiente
que poseía un corazón de león y en la lucha mostraba coraje. Siempre actuó de ese modo para derrotar al enemigo. ¡Oh, sí!
Era valiente cuando se enfrentaba al enemigo y de esa meanera crió a sus hijos.
(Miecznik ofrece su brazo a Cześnikowej; Stefan a
Hanna y Zbigniew a Jadwiga. Los invitados forman parejas de manera similar y entran al comedor. Damazy, enojado porque Stefan se le ha adelantado,
lleva a Skołuba a un lado y le susurra algo al oído. Skołuba se muestra encantado y hace gestos de que
está dispuesto a cumplir con los planes de Damazy, y riendo, agita su puño hacia Stefan y Zbigniew. Maciej, que se encuentra al fondo de la escena, no se da cuenta
del gesto. Damazy y sigue al resto de los invitados al comedor)
ACTO TERCERO
Escenas Primera
(Un enorme salón desierto con muebles antiguos, algunos de los cuales están deteriorados. En segundo plano dos
grandes ventanales a través de los cuales se ve un jardín en un ambiente invernal. Entre las ventanas, un gran reloj
de pie, debajo de un escudo de armas. Más adelante, visible para el público, dos retratos de tamaño natural,
uno de un hombre con armadura, el otro de un militar de alto rango y junto a ellos, otros dos retratos de bisabuelas
de la familia. Es de noche. Luz de luna que entra por las ventanas. Entran Skołuba y Maciej, que parece aterrorizado
por el lugar)
MACIEJ ¿Por qué no trajimos una vela?
SKOŁUBA (burlón)
¡Mi querido amigo tenemos la luz de la luna!
(abre levemente la puerta) Ahora presta atención a esta habitación.
Uno de los jóvenes señores vendrá aquí.
(Maciej echa un vistazo al interior) Ahora, mira a tu espalda.
MACIEJ ¿Dónde?
SKOŁUBA (indicando) Donde está la puerta, allá, en la otra pared.
MACIEJ
(Siguiendo a Skołuba, que va hacia la izquierda) ¿Allá?
SKOŁUBA (indicando)
El dormitorio del otro caballero.
MACIEJ ¿Y si duermen juntos?
SKOŁUBA
(mirándolo con el rabillo del ojo) No, en este caso.
MACIEJ ¡Bueno, así será!
(aparte, para sí) Este lugar está embrujado, este lugar está embrujado, este lugar está embrujado.
SKOŁUBA (Para sí) ¡Parece que este viejo está asustado y atormentado por la superstición!
MACIEJ ¡Pinturas que parecen apariciones! ¡Tapices a punto de deshilacharse!
SKOŁUBA
Entre estos cuadros y tapices, ¡aquí dormirás!
MACIEJ Cuadros, tapices que se deshilachan.
(a Skołuba) ¡No, no, no! ¡De ningún modo!
SKOŁUBA Aquí, allá y en todas partes donde duermas,
el lugar está embrujado, ¡el lugar está embrujado!
MACIEJ ¡No, no, no me gusta el plan! En una misma habitación dormirán los señores
y en la otra, contigua, yo montaré guardia.
SKOŁUBA ¡De ningún modo! Las órdenes del anfitrión son estas,
por lo tanto, se hará lo que dice Miecznik.
MACIEJ ¿Hay de mí?
SKOŁUBA Este es tu lugar.
MACIEJ ¿Dónde... aquí?
SKOŁUBA Junto al reloj.
MACIEJ Pero aquí hace frío y, además de morirme de frío, enfermaré.
¿Y sobre qué dormiré?
SKOŁUBA Sobre el suelo. Junto al reloj hará más calor.
MACIEJ ¡Este lugar está embrujado, embrujado!
¡Este lugar está embrujado, embrujado!
SKOŁUBA (Para sí) ¡Su comportamiento muestra que está asustado!
MACIEJ
Moriré congelado y me enfermaré.
SKOŁUBA Junto al reloj tendrás calor... Junto al reloj...
MACIEJ
(súbitamente) ¿Qué? ¿Qué pasa con él?
SKOŁUBA Esta pared...
MACIEJ (agitado) ¿Esta pared?
SKOŁUBA Estas pinturas...
MACIEJ ¿Estas pinturas?
SKOŁUBA (mirándolo furtivamente)
Esta casa es conocida como...
MACIEJ (Cada vez más agitado, toma su mano) ¿Conocida como qué?
SKOŁUBA
¡La Casa Embrujada!... ¡Embrujada!
MACIEJ Este reloj, estas pinturas y estas paredes... ¿Por eso es la fama de esta casa?
SKOŁUBA (enfáticamente) ¡Buenas noches!
MACIEJ (deteniéndolo)
¡No, no, desde luego no voy a dejar que te marches!
SKOŁUBA ¡Buenas noches!
MACIEJ
¿Qué significan tus misteriosas palabras?
SKOŁUBA ¡Buenas noches!
MACIEJ Aunque no tengo miedo, quiero saberlo.
Te lo ruego, arroja algo de luz sobre este asunto.
SKOŁUBA (con ironía) ¿No tienes miedo?
MACIEJ ¡No!
SKOŁUBA Ya veo... somos dos valientes. Escucha entonces, ¡a ver si tienes coraje! Este reloj, tan viejo como el mundo mismo,
en otro tiempo emitía un sonido poderoso. Ahora está roto y no tiene campanilla y desde hace años no se le ha dado cuerda.
Pero si por casualidad algún extraño se encuentra dentro de su alcance, al romper el alba, cuando canta el gallo,
entonces lo oirás sonar fuerte. Te despertarás con un concierto que ni te imaginas. Y Ahora ¿sientes miedo?
MACIEJ ¡No!
SKOŁUBA ¿No?
(le entrega una tabaquera, con malicia) Toma un poco de rapé.
(señalando) Ten en cuenta estos dos grandes cuadros. Una es la bisabuela del dueño de lacasa; y la otra su tatarabuela.
En presencia de extraños y en horario nocturno, estas tatarabuelas salen de sus cuadros cuando canta el gallo y se enzarzan en una feroz discusión.
Muchos invitados ya lo han experimentado. ¿Tienes miedo ahora?
MACIEJ (desafiante) ¡No!
SKOŁUBA
(de la misma manera que antes) ¡Toma un poco de rapé!
(Sale dejando a Maciej anonadado)
Escena Segunda
MACIEJ (a solas) ¡Vete, déjame! ¡Vete al diablo! ¡Sin duda mintió! ¡Maldito sea! ¡Supongamos que resulta ser cierto lo que dijo,
entonces realmente nos divertiremos!
(se dirige hacia la puerta) Ni rastro de los señores.
HANNA
(voz del retrato de la derecha) ¡Ellos ya vienen!
JADWIGA (voz del retrato de la izquierda) ¡Ellos ya vienen!
MACIEJ (Sobresaltado, mira a su alrededor) ¿Eh? ¿Qué? ¿Quién está ahí? No veo a nadie ¡Ellos ya vienen!
¡Ellos ya vienen, lo escuché claramente! ¿Quién ha podido pronunciar esas extrañas palabras? Es demasiado temprano para que cante el gallo,
¡o para que esas abuelas empiecen a pelearse!
(Se da cuenta que los rostros pintados son reales) ¡Oh! ¡No! ¡Estoy soñando!
¡Las abuelas están haciendo muecas, y mueven los ojos de azul acerado! ¡Que alguien me ayude!
(Huyendo se encuentra con Zbigniew y Stefan en la puerta) ¡Ay!
ZBIGNEW (sorprendido) Maciej, ¿qué te pasa?
Escena Tercera (Stefan, Zbigniew y Maciej. Los sirvientes traen velas)
MACIEJ
No diré nada hasta que los sirvientes se vayan.
(deteniendo a uno con una vela) ¡Detente!
Coloca la vela sobre la mesa.
(El sirviente la deja y se va) Estas dos figuras, sí esas dos,
el reloj y estas paredes temo...
STEFÁN ¿De qué estás hablando?
ZBIGNEW ¿Qué mascullas?
MACIEJ ¡Sólo habrá que esperad a que cante el gallo!
(dirigiéndose a uno de ellos) ¡Buen señor!
(dirigiéndose al otro) ¡Mi querido señor!
ZBIGNEW ¿Y qué pasará si el gallo canta?
MACIEJ Que este reloj tan antiguo como el mundo, que durante años no dio señales de vida, volverá a sonar como antaño.
Entonces esa bisabuela con esa tatarabuela armarán un gran alboroto. ¡Será todo un espectáculo! ¿No tienen miedo?
¡Tomen un poco de rapé!
STEFÁN Hermano, ¿has perdido la cabeza?
ZBIGNEW ¿De dónde sacaste todas esas tonterías?
MACIEJ De Skołuba, el mayordomo...
ZBIGNEW ¿No ves que ha sido una broma? Si eres un soldado valiente,
que ha derramado sangre en la batalla, ¿por qué tienes tanto miedo?
MACIEJ En la batalla es diferente.
Para colmo, cuando Skołuba se fue, esas abuelas de los cuadros comenzaron a decir algunas palabras.
ZBIGNEW (sonriendo) ¿Qué palabras?
MACIEJ "Ellos ya vienen", lo dijeron dos veces
y me lanzaron una mirada tenebrosa. ¡Mirad! ¡Todavía nos están mirando! ¡Van a cortarnos la cabeza!
ZBIGNEW (a Stefan)
¡Es un viejo supersticioso! Escuchó cosas extrañas sobre esta casa y además, creo que está bebido. El miedo se le pasará si duerme un poco.
STEFÁN (a Maciej) Ve con Zbigniew para allá, Yo dormiré solo en esta otra habitación. ¡Buenas noches! ¡Cuidaos!
ZBIGNEW (Empuja a Maciej y ambos salen por la izquierda) ¡Buenas noches, querido hermano!
Escena Cuarta
STEFAN (a solas, camina hacia la ventana) Todo está en calma, es una noche clara iluminada por una luna que se desliza
por un cielo sin nubes, lanzando un hechizo que inflama el alma, impulsando emociones de añoranza y negando el sueño
cuando la nostalgia invade la habitación. ¡Sí! ¡sí! ¡Esta casa es un lugar embrujado! ¡Es cierto lo que decía Maciej,
que aquí hay magia fantasmal! Porque la inquietud que se desata al pensar en los ojos de Hanna, me permite claramente apreciar
¡que hay magia en su mirada! ¡Sí, estoy casi seguro, desde el momento en que entré por esa puerta sus ojos me atraparon!
(después de una pausa) ¡No, Stefan! ¡Peligro! ¡Dios me libre! ¡Piensa en tu propio bien! ¡Además! ¡Juraste vivir soltero!
(El reloj marca la medianoche) ¿Qué es esto? ¡Maciej dijo que desde hace mil años
no funcionaba y ahora parece que un alma penitente ha venido del más allá para desbloquear el funcionamiento de este reloj roto.
¡Ya no funciona!...
(El reloj empieza a tocar una polonesa) ¡Y ahora toca!
(Escucha hasta que el reloj deja de sonar) ¡Dios mío! ¡Esta melodía, cuántos recuerdos me trae! Agita la sangre en mi corazón
¡Cuando mi padre, en nuestra casa, a mí y a Zbigniew, su hijo mayor, nos enseñaba a usar una espada de madera,
canturreaba a menudo esta canción sarmática! Oigo esta canción como el eco de los recuerdos de la infancia,
fluyendo desde el pecho de mi padre hasta las esferas celestes. Veo a mi madre, con su sonrisa angelical,
cuidando a los hijos, a sus preciados hijos, que juegan a la sombra de los árboles.
(Suena el reloj. Música en escena)
¡Madre! ¡Madre querida! ¡Madre! ¡Madre querida! Cuando partiste dejándonos huérfanos, después de tu muerte, en el pecho de mi padre
murió esta canción. Escucho al padre tararear esa melodía libremente, preparándose para derramar su sangre en una guerra justa.
Veo a mi madre rezar para que regrese pronto, rogándole a Dios, para que acabe con la odiosa guerra,
(El reloj suena. Música en el escenario) ¡Madre, madre mía querida! ¡Oh madre, madre mía querida!
¡Cuando partiste en el corazón roto de mi padre, contigo murió su canción! ¡Murió su canción sencilla!
(Camina hacia la ventana de la derecha, al fondo de la escena, y se para a pensar)
Escena Quinta
(Stefan y Zbigniew)
ZBIGNEW (Entrando por la izquierda) En los brazos de Morfeo no encuentro descanso
y envidio a Maciej que, angustiado, preocupado por su amo y cansado como un perro se metió en la cama, cerró las pestañas
y se durmió como un tronco.
(Dirigiéndose hacia la habitación de Stefan) ¡Oh, ahí hay una figura moviéndose lentamente!
(mirando con una sonrisa la pintura) ¿Quizás es la encarnación de un penitente que nos visita desde el más allá?
(en voz alta) ¿Quién está ahí?
STEFÁN (despertado de su ensoñación) ¿Qué?
ZBIGNEW
(reconociéndolo) ¡Ah! ¡Hermano!
STEFÁN (igualmente) ¡Ah! ¡Hermano!
ZBIGNEW (riendo)
¡Qué casualidad, ahora apareces tú! ¿Qué haces aquí Stefan?
STEFÁN ¿Quién puede adivinar quién trajo a Zbignew hasta aquí?
ZBIGNEW Mi cabeza da vueltas por la fiesta, pero todos mis pensamientos siguen girando sobre...
STEFÁN
(ansioso y excitado) ¿La señorita Hanna?
ZBIGNEW (en voz baja) ¡No! ¡Sobre Jadwiga!
STEFÁN
(calmándose) Quiero que sepas que, en general, estoy dando curso a mis recuerdos, pero todos mis pensamientos
están dominados por la misma persona...
ZBIGNEW (excitado, como antes) ¿Por Jadwiga?
STEFÁN (en voz baja) ¡No! ¡Por Hanna!
ZBIGNIEW, STEFAN (juntos, alegremente)
¿Te das cuenta? Debe ser el destino, es un golpe de suerte, de hecho, es fácil de ver, porque los celos
simplemente no tendrán cabida aquí. ¡Es un golpe de suerte!
ZBIGNEW (con sentimiento)
Cuando en la fiesta la miré a los ojos y ella se sonrojó como una rosa escarlata, ¡surgió en mi corazón tembloroso,
la esperanza de que nos espera un futuro luminoso, hasta ahora desconocido! Se han desvanecido los sueños secretos,
las ilusiones se disiparon, pero quedó un rastro... ¡Sentí un cambio feliz en mi pecho, como si hubiera visto el mundo por primera vez!
STEFÁN Detén tus caballos, querido hermano, o desbaratarás nuestros planes. Las mujeres no pondrán un pie aquí.
¡Tres hurras por la soltería!
ZBIGNEW ¡Sí, sí, hurra por la soltería! Está bien, está bien, tienes razón.
¡Tres hurras por la soltería!
STEFÁN (con sentimiento) En una tierra de sueños llena de deseos,
añorando tiempos dichosamente apacibles, recordé la calidez del hogar familiar tal como era cuando éramos niños. En los días de juventud,
antes de que mamá muriera, padre no sabía el significado de las lágrimas. Y pensé, ¡al lado de Hanna podría haber
muchos días tan felices como entonces!
ZBIGNEW (sonriente) Detén tus caballos, querido hermano,
o desbaratarás nuestros planes. Las mujeres no pondrán un pie aquí. ¡Tres hurras por la soltería!
STEFÁN
(de mala gana) Está bien, está bien, tienes razón. ¡Tres hurras por la soltería!
(Después de un momento de silencio, Stefan y Zbigniew,
algo tristes e inmersos en sus pensamientos, se dan vuelta como si tuvieran la intención de separarse, pero justo
antes de llegar a la puerta, se giran simultáneamente, para mirarse y volver al frente de la escena. Mientras
tanto, los dos retratos de las bisabuelas se desplazan hacia arriba y, en el marco de la puerta quedan, Hanna
y Jadwiga vestidas con los trajes representados en las pinturas. Stefan y Zbigniew, no notan el cambio)
ZBIGNEW (a su hermano) Y sin embargo...
JADWIGA (Voz desde el cuadro de la derecha, como
un eco del que Zbigniew no se da cuenta) Y sin embargo...
STEFÁN Y sin embargo...
HANNA
(voz desde la pintura de la izquierda, de manera similar) Y sin embargo...
STEFÁN
No compartir tanto la alegría como el dolor con un alma sensible; no tener un corazón que me brinde alivio
con amoroso cuidado y ternura; y al final de mis días no tener a quien derramar mis bendiciones. ¿A eso llamas felicidad?
HANNA, JADWIGA, ZBIGNIEW ¿A eso llamas felicidad?
STEFÁN
¡Claro que no! En la vejez, sin nadie a quien otorgar bendiciones, ¿es ese el curso normal de la vida?
¿A eso llamas felicidad?
HANNA, JADWIGA, ZBIGNIEW ¡Oh, no! ¡Ciertamente que no!
HANNA, JADWIGA No compartir la alegría y el dolor con un alma sensible...
ZBIGNEW La alegría y felicidad, con un alma sensible...
HANNA Y en la vejez sin nadie...
STEFÁN ...a quien otorgar bendiciones...
HANNA, JADWIGA STEFAN, ZBIGNIEW ¿Es ese un curso normal de la vida?
¿Es eso felicidad? No compartir tanto la alegría como el dolor con un alma sensible.
HANNA Y en la vejez sin nadie a quien...
STEFÁN ... otorgar bendiciones.
HANNA, JADWIGA STEFAN, ZBIGNIEW ¿Será ese nuestro curso de vida? ¿A eso llamas felicidad?
¡Oh! ¿Será ese nuestro curso de vida? ¿Es ese el futuro? ¡No!
(Damazy, que estaba sentado dentro del reloj, sale y
mira alrededor de la habitación y observa que Hanna y Jadwiga se mueven con cautela)
HANNA (Al observar a Damazy, lanza una exclamación)
¡Señor Damazy!
JADWIGA (de forma similar) ¡Señor Damazy!
(Damazy regresa corriendo al reloj)
ZBIGNEW ¿Qué significa eso?
STEFÁN (observando) ¡Ah, las pinturas!
(Las pinturas se deslizan hacia abajo)
MACIEJ (Con ojos soñolientos, llega alarmado) ¡Gran Dios, piedad! ¡El gallo canta!
STEFAN, ZBIGNIEW ¡Las pinturas!
(Zbigniew y Stefan corren en direcciones opuestas hacia las pinturas que se deslizan frente a sus ojos, intentando encontrar el mecanismo que las impulsa)
STEFÁN (no pudiendo encontrar el mecanismo) ¡Sin duda son bromas de mujeres!
ZBIGNEW (igual que Stefan)
¡Vamos, debemos saber qué hay detrás de los muros de esta casa!
(viendo a Maciej) ¡Ja! ¡Ja! ¡Maciej pareces muy asustado!
MACIEJ (Todavía medio dormido) ¡Las bisabuelas ya empezaron a pelearse!
ZBIGNEW (autoritario, en voz baja a Maciej)
¡En guardia! ¡Asegúrate de que nadie se vaya!
(Stefan y Zbigniew salen rápidamente y se los ve a través de las ventanas corriendo en direcciones opuestas)
MACIEJ (Junto a las puertas por las que salieron sus amos, aún sin haber vuelto del todo en sí) ¡Esta casa está embrujada!
¡Esta casa está embrujada!
(Va a la ventana y se sienta en una silla para esperar el regreso de sus amos, y vuelve a dormitar. Mientras tanto,
Damazy sale del reloj y se desplaza hacia el fondo)
Escena Sexta (Maciej, Damazy)
DAMAZY (aparte)
¡Sí! ¡Eran Hanna y Jadwiga! (Va a una de las pinturas y activa el mecanismo. El lienzo sube hasta la mitad) ¡Ya se ha ido!
(Suelta el interruptor y el lienzo se desliza hacia atrás. Corre hacia el otro cuadro y hace lo mismo) ¡Y ya está!
(mira alternativamente los dos cuadros) Supongo que están en la torre o en la antesala. A partir de ahí, bajarán al pasillo
y estarán fuera de alcance. ¡Todos tuvimos la misma idea! Primero se burlan y luego intentan volverte loco.
(más lentamente)
¡Pero los cobardes no sienten miedo!
MACIEJ (moviéndose hacia la puerta) ¡Oh! ¿Quién está ahí?
DAMAZY
(A la sombra del reloj) ¿Quién está ahí?
MACIEJ (ahora en la puerta) ¡Santo patrono! ¡Es el fantasma del reloj!
DAMAZY ¡Déjate llevar!
MACIEJ (con temor) ¡Yo no puedo!
DAMAZY (riendo, para sí)
¡Ah! ¡Está muerto de miedo!
(con voz cavernosa) ¡Déjate llevar! ¡Voy camino al purgatorio!
MACIEJ (como antes)
¡No, no! ¡Yo no puedo!
DAMAZY ¡Vamos, soy el fantasma del reloj!
(Se mueve de tal manera que se lo puede ver
a la luz de la luna que entra por la ventana)
MACIEJ (reconociéndolo) ¡Ay! ¿Qué veo? ¡Es él! ¡Sí! ¡Sí! ¡Es el alma traidora que gime
disfrazada con una levita alemana!
Escena Séptima (Damazy, Maciej, Zbigniew y Stefan)
MACIEJ
(A Damazy, que se acerca) No puedo dejarte ir. Tengo órdenes que cumplir. Quédate aquí hasta mañana, alma querida.
(cierra la puerta)
DAMAZY (furioso) ¿Qué diablos? ¡Vete, aléjate de mí!
MACIEJ
Una puerta no es una valla para un alma.
Si eres un fantasma, ¡usa el ojo de la cerradura!
DAMAZY ¡Idiota, déjame ir!
MACIEJ ¡Es en vano!
(Se oye un golpe y Maciej abre la puerta)
ZBIGNEW ¿Qué es todo ese ruido?
MACIEJ Cuando el señor lo ordena, el siervo se mantiene firme en su puesto.
ZBIGNEW (Al ver a Damazy)
¡Ay! ¡Señor Damazy!
MACIEJ ¡No, es un fantasma haciendo penitencia en el viejo reloj!
STEFÁN (severamente, a Damazy)
¿Usted señor? ¿En el reloj?
ZBIGNEW (de igual modo) ¡Ajá! ¡Qué interesante!
STEFÁN (con furia)
Ya lo veo ¡Así que se escondió, para ridiculizarnos! ¡Pagará por esto!
DAMAZY (aparte, asustado) ¡Oh, esta broma será mi perdición!
(dirigiéndose a Zbigniew y Stefan) ¡No, señores, no, no!
ZBIGNEW ¡Y las campanadas del reloj! ¡Y los cuadros!
DAMAZY ¿De dónde provino todo eso?, no tengo idea. ¡No me atrevería a decirlo!
STEFÁN ¡Miente, señor! ¡Es obra tuya!
DAMAZY ¡No! ¡Por mi honor, no!
ZBIGNEW (señalando el reloj) Entonces, ¿por qué estaba allí?
DAMAZY
(aparte, de repente le surge una idea) ¡Ah! ¡Excelente! ya lo tengo!
(a los presentes) Hace mucho tiempo oí que este vestíbulo
era un lugar aterrador para dormir, y si, es cierto, quería averiguarlo, pero no me atrevía a pasar la noche aquí yo solo. Cuando escuché que hoy vendrían ustedes,
con mayor coraje me decidí. Me escondí en este reloj de antemano, y hoy puedo poner la mano en el fuego, ¡que conozco la verdad sobre este lugar embrujado!
(Maciej se acerca y escucha con atención)
ZBIGNIEW, STEFAN, MACIEJ ¡Prosiga!
DAMAZY (con actitud seria)
Se afirma que hace años esta casa nació como fruto de ganancias no muy honorables, lo que originó muchas desgracias... ¡y sobre sus muros pende la ira de Dios!
STEFÁN (enfáticamente, a Zbigniew) ¡Ganancias poco honorables!
DAMAZY, MACIEJ ZBIGNIEW, STEFAN
¡Nació como fruto de ganancias poco honorables!
ZBIGNEW Por lo tanto, la ira de Dios...
MACIEJ
Por lo tanto, la ira de Dios...
DAMAZY, MACIEJ ZBIGNIEW, STEFAN ¡Pende sobre ella la ira de Dios!
STEFAN, ZBIGNIEW Si sobre esta miserable casa existe realmente una maldición, la negra nube que se cierne sobre ella
también podría alcanzarnos a nosotros.
MACIEJ La negra nube que se cierne sobre ella también podría alcanzarnos a nosotros.
DAMAZY (Para sí) ¡He vencido! ¡Doble triunfo para mí!
ZBIGNIEW, STEFAN MACIEJ, DAMAZY La negra nube
también podría alcanzarnos a nosotros.
ZBIGNEW Entonces, fieles a nuestra palabra, ¡abandonemos este terrible lugar!
MACIEJ ¡Abandonemos este lugar!
MACIEJ, ZBIGNIEW Mientras estemos a tiempo... ¡Huyamos!
DAMAZY
(Pa sí) ¡Están asustados, y abrumados por mis argumentos!
MACIEJ Dejemos este lugar maldito, estos patios, estas galerías y recovecos.
ZBIGNIEW, STEFAN ¡Dejemos este lugar maldito, protejámonos de la maldición!
ZBIGNIEW, MACIEJ Porque una casa que se edifica
sobre lágrimas y angustias debe ser un infierno. ¡Donde cayeron lágrimas es un infierno!
STEFAN, ZBIGNIEW MACIEJ, DAMAZY ¡Dejemos esta casa!
¡Maldita, maldita, construida con las lágrimas de tus hermanos!
(Al irse, Damazy parece darles a Zbigniew y Stefan
más explicaciones acerca de la verdad de lo que acaba de decir. Maciej los acompaña hasta la puerta)
ACTO CUARTO
(La misma recámara que en el Acto II)
Escena primera
HANNA (Sola, se pasea de un lado a otro pensativa) "Permanecer soltero hasta la tumba":
¡Qué extraña decisión! La señora Cześnikowa dijo que la razón por la que se niegan a casarse son sus sagrados deberes,
que los obligan a resistir tanto los lamentos como los llantos y súplicas de sus posibles esposas ¡cuando sea la hora de decirles adiós!
Aprecio ese noble pensamiento, digno de elogio, pero es una completa tontería y al respecto os diré, mis valientes caballeros,
que no conocéis en absoluto las polacas. ¿Qué mujer polaca, no tiembla angustiada por la nueva vida que ha parido?
¿Cuál es la que no quebranta las leyes de Dios, cometiendo pecados, para salvar a su familia? ¡Cuando el Cielo exija sacrificios,
la doncella comprometida soportará su carga y superará su temor, respetando las leyes del matrimonio
que la ata al yugo marital, mis valientes caballeros. ¡Ay! ¿Qué mujer polaca?...
Escena Segunda
(Hanna y Damazy)
DAMAZY (entra corriendo) ¡Querida señorita! ¿Qué está pasando? ¡Oh, en verdad me siento muy aturdido! ¡Esos caballeros, completamente espantados, planean huir en medio de las fiestas!
HANNA (sorprendida) ¿Qué quieres decir?
DAMAZY ¡Maciej, el criado, está ocupado empacando, y podría agregar que Miecznik está fuera de sí!
HANNA ¿Ellos se marchan?
DAMAZY (sarcásticamente) ¡Dicen que anoche los fantasmas
les dieron un susto y no los dejaron dormir! Y ahora, los cobardes, se marchan.
HANNA (enfáticamente) ¡Es mentira!
DAMAZY (aparte) Se va a desatar una tormenta en cuyo caso debo mantenerme alejado. ¡Miecznik no bromea!
(frotándose las manos)
¡Una vez que mis rivales desaparezcan, pediré su mano!
(Sale corriendo)
HANNA (con ímpetu) ¿Se van a marchar? ¡No pueden hacerlo!
(Quiere salir pero en se topa con Stefan)
Escena Tercera
(Stefan, Hanna)
STEFÁN (confundido) Señorita Hanna...
HANNA ¡Oh, qué dolor!… ¿Es verdad lo que dicen? ¿Que los invitados de honor de nuestro padre,
habiendo prometido asistir a las fiestas, se marchan hoy?
STEFÁN Sí señorita.
HANNA (más fuerte)
¿Hoy mismo?
STEFÁN En este instante...
HANNA Han cambiado de opinión... Y la razón...
STEFÁN Es un secreto...
HANNA
(mirando fijamente a Stefan) ¿Un secreto? Está confundido,
su voz suena temblorosa y está muy pálido... ¿Es que ha sucedido alguna desgracia?
STEFÁN Hasta el momento ninguna... pero existe una amenaza, lo presiento.
HANNA (tranquilamente) Un secreto… ¿puedo adivinar?
STEFÁN (vehementemente) ¡Vaya! ¡No preguntes ni intentes saber más!
Con una sola palabra recibirías un golpe cruel y amargo en tu corazón. Tu tierna alma sin duda se entristecería
y la felicidad se convertiría en pena. ¡Ay, no, Hanna! Mantente dichosa, de buen ánimo y con tu corazón puro.
¡Es mejor que los secretos que nos alejan de aquí permanezcan enterrados en mi pecho!
HANNA ¿Quizás recibiste malas noticias de tu casa?
STEFÁN No, gracias a Dios... todo está bien.
HANNA ¿Has recibido noticias desde el extranjero?
STEFÁN No. HANNA (con más ímpetu)
Entonces, ¿sientes que la desgracia te amenaza aquí?
STEFÁN (con decisión)
¡Sí! Cada momento que permanezcamos aquí,
presagia temor en nuestro corazón
y desventuras para toda la vida. Provoca una sombra de vano deseo...
¡La esperanza se me apareció como una estrella, pero el destino caprichoso hizo efímera la alegría! ¡Ay, Hanna!
Ten piedad… ¡este es un golpe terrible!
HANNA (aparte) ¡Ah, así que está decido!... Imagino por qué su corazón está en llamas
y qué males le depara el destino que arroja una sombra de vano deseo...
La estrella matutina de la esperanza brilló también para mí con un destino engañoso,
pero su resplandor se apaga. ¡Pobre Hanna, tu alegría se apaga!
STEFÁN ¡Sí! Cada momento que permanezcamos aquí,
presagia temor en nuestro corazón y desventuras para toda la vida.
Provoca una sombra de vano deseo... ¡La esperanza se me apareció como una estrella,
pero el destino caprichoso hizo efímera la alegría! ¡Ay, Hanna! Ten piedad… ¡este es un golpe terrible!
HANNA ¡Es una firme resolución, por lo que parece!
STEFÁN Mi hermano y yo partimos hoy...
HANNA (firme en su convicción) ¿Ambos? Sí... Sí, señor. Pero, aunque valoro
la constancia, es posible que se posponga...
(Stefan hace un movimiento negativo) Nuestro padre se angustiará mucho.
STEFÁN (preocupado) El tiempo apremia... Tu padre sabrá perdonarnos.
HANNA He adivinado tu secreto,
¡Es por ese juramento tan extraño que hicisteis!
STEFÁN ¡Por piedad! ¡No preguntes más! ¡Sí! Cada momento que permanezcamos aquí,
presagia temor en nuestro corazón y desventuras para toda la vida. Provoca una sombra de vano deseo... ¡La esperanza se me apareció como una estrella,
pero el destino caprichoso hizo efímera la alegría! ¡Ay, Hanna! Ten piedad… ¡este es un golpe terrible!
HANNA (Para sí)
¡Ah, así que está decido!... Imagino por qué su corazón está en llamas y qué males le depara el destino que arroja una sombra de vano deseo...
La estrella matutina de la esperanza brilló también para mí con un destino engañoso, pero su resplandor se apaga. ¡Pobre Hanna, tu alegría se apaga!
(Cuando el dúo llega a su fin, Miecznik y Zbigniew entran por el fondo de la escena. Hanna corre hacia la derecha)
Escena Cuarta (Stefan, Miecznik y Zbigniew)
MIECZNIK (Entrando, se dirige a Zbigniew)
No niegues que te sientes sobre ascuas, demuestras miedo y gran preocupación. Rechazas a las mujeres y regresas a tu hogar.
ZBIGNEW Otras razones...
MIECZNIK (dirigiéndose a ambos) ¡Ciertamente os digo
que debéis quedaros hasta mañana!
STEFÁN (enfáticamente) ¡No, no!
ZBIGNEW (enfáticamente)
¡No, no!
MIECZNIK (observándolos de cerca) ¡Ambos están temblando!
Escena Quinta
(Los anteriores y Maciej)
MACIEJ (entrando por el fondo) El carruaje espera en el patio.
MIECZNIK (molesto) ¡Parece que realmente sois unos cobardes!
MACIEJ (que se acerca)
¿Quiénes son cobardes? ¿Mis amos?
MIECZNIK ¡Sí! ¡Sí! ¡Y tú también! ¡Sé qué tenéis miedo y que por eso
huis con una excusa poco inteligente!
MACIEJ (ofendido) ¿Cobardes, cobardes? ¿Una excusa tonta?
(Se acerca y repite lo dicho por Damazy) Dicen que esa casa hace años fue...
STEFÁN (enfáticamente)
¡Silencio, Maciej!
MACIEJ ... construida con ganancias poco honorables.
ZBIGNEW ¿Qué estás diciendo?
STEFÁN ¡Silencio, viejo!
ZBIGNEW ¡Por favor!
MACIEJ (sin hacer caso)
Ahí existe una maldición y penurias...
ZBIGNEW (enérgicamente) ¡No hay manera de hacer que se calle!
MACIEJ ... y sobre sus muros pende la ira de Dios. Cuando sobre este miserable lugar...
STEFÁN ¡Maciej, cállate!
MACIEJ ... caiga la ira de Dios...
ZBIGNEW ¡Cierra la boca de una vez!
MACIEJ ...una avalancha de infortunios...
MIECZNIK ¿Qué pasará?
MACIEJ ... puede arrastrarnos a todos.
ZBIGNIEW, STEFAN
¡En qué situación tan difícil nos ha metido Maciej, es vergonzoso!
MIECZNIK No entiendo. No puedo entender nada.
MACIEJ Palabra por palabra, textualmente, el por qué se afirma que la casa está embrujada. ¡El señor Damazy lo explicó de esta manera!
Escena Sexta (En la distancia se oye el sonido de cascabeles de gran cantidad de trineos)
MIECZNIK (enfáticamente)
¿Qué quiere decir?
STEFAN, ZBIGNIEW ¡Él ni lo sabe!
MACIEJ Palabra por palabra, textualmente,
el por qué se afirma que la casa está embrujada. ¡El señor Damazy lo explicó de esta manera!
MIECZNIK ¡Ah! Supongo que el señor Damazy
quiso unirse a la diversión y las chanzas, con una broma agradable, pero diabólica de todos modos!
SKOŁUBA (entrando por el fondo)
¡Su señoría!
MIECZNIK (enérgicamente) ¡Silencio, tonto! ¡Ve y dile a Damazy que de inmediato venga aquí!
SKOŁUBA Se ha ido a la ciudad hace un buen rato.
MIECZNIK (sorprendido) ¿Qué? ¿Se ha ido? ¿Sin despedirse?
(Skołuba y Maciej hacen un gesto afirmativo. El sonido de los cascabeles se hace más fuerte)
STEFAN, MIECZNIK MACIEJ, ZBIGNIEW
¿Qué es eso?
SKOŁUBA Su Gracia, he venido a toda prisa para avisar que hay un enjambre de trineos
que se dirige hacia aquí a gran velocidad.
MIECZNIK (a toda prisa, a Stefan y Zbigniew) ¡Deteneos!
Esta tonta fábula será aclarada cuando Damazy regrese aquí. ¡Además, le daré una paliza!
(El sonido de los cascabeles se desvanece.
Se oye un alboroto alegre. Stefan y Zbigniew dan una orden a Maciej en voz baja y éste sale)
Escena Séptima
(Las puertas principales se abren de par en par. Arlequín entra seguido de un grupo de invitados disfrazados. Arlequín, lleva un batidor de alfombras
con el que golpea a Zbigniew y Stefan en la espalda, gritando "Paseo en trineo". Luego desaparece
entre la multitud. Los invitados, algunos vestidos de extranjeros, otros con túnicas de los dioses del Parnaso, otros con trajes de campesinos de Cracovia,
algunos con máscaras, otros sin ellas, saludan alegremente a Miecznik, mientras varios de los
jóvenes abrazan a Stefan y Zbigniew de manera amistosa. Skołuba entra y se detiene en la puerta esperando instrucciones)
CORO ¡De casa en casa, ya sea con nieve o con hielo, llegamos hasta la casa de Miecznik subidos en nuestros trineos!
¡Cuando el frío llegue a tu garganta, aclárala con un ponche caliente! ¡Oye, Miecznik, hace mucho frío, dame la llave de la bodega!
¡De casa en casa, ya sea con nieve o con hielo, llegamos hasta la casa de Miecznik, subidos en nuestros trineos!
¡Cuando el frío llegue a tu garganta, aclárala con un ponche caliente! ¡Oye, Miecznik, hace mucho frío, dame la llave de la bodega! ¡Ja, ja!
Entréganos la llave de tu bodega. ¡Oh! ¡Ah! ¡Oh! ¡Miecznik danos la llave! ¡De casa en casa, ya sea con nieve o con hielo, llegamos
hasta la casa de Miecznik, subidos en nuestros trineos! ¡Sí, subidos en nuestros trineos! ¡Sí, de casa en casa! ¡Hasta su morada cabalgamos!
(Suena una mazurca. Muchas nuevas parejas
entran corriendo por las puertas centrales uniéndose a las que ya estaban en el escenario)
Mazurca
CORO ¡Oíd! Tocad con entusiasmo y brío, escuchemos con emoción
como vibran cuerdas y dejad que los trombones exploten. Tocad con entusiasmo, pulsad las cuerdas con brío
y dejad que los trombones suenen, ¡juntos marcarán el ritmo! ¡Ah! La música es divina, puede emocionar, deleitar,
ennoblecer a las personas, producir escalofríos, o llevar el alma al paraíso. ¡Dignifica al hombre, despierta el deseo,
incendia el corazón y brinda felicidad! Es la más noble de las artes y tan antigua como el tiempo. Consuela nuestros corazones
en estos tiempos turbulentos. ¡Que suene alegre! Que los violines, trompetas, flautas y bajo suenen con fuerza.
¡Oíd! Tocad con entusiasmo y brío, etc. ¡Hola! ¡Soplad! Que como de un solo hombre surja nuestro enérgico estribillo.
¡Que la mazurca reine y gobierne sobre todos y cada uno de nosotros! Es una danza inigualable para todos y cada uno, etc.
¡Tocad para nosotros de nuevo, tocad, que vuestro sonido armonioso inunde nuestros corazones! Tocad de nuevo, tocad con un estilo idílico
y dejad que nuestro estribillo se manifieste enérgico. Con entusiasmo idílico, volved a tocar para nosotros.
¡Seguid tocando, que vuestro sonido armonioso inunde nuestros corazones! ¡Tocad de nuevo! ¡Seguid tocando!
¡Que la música suene y nos anime! ¡Haced que la vida sea grandiosa! Que los violines, trompetas, flautas y el bajo
toquen con fuerza. ¡Oíd! Tocad con entusiasmo y brío, etc. ¡Juntos, marcaremos el ritmo! ¡Tocad con brío,
que escuchemos sonar y vibrar la música! ¡Oíd, tocad con entusiasmo! ¡Oíd, tocad con entusiasmo! ¡Tocad para nosotros de nuevo, tocad!
La mazurca es la reina de nuestros estribillos, ¡Oíd! ¡Tocad con entusiasmo! ¡Con brío! Escuchemos vibrar las notas,
que el arco se mueva con brío y los trombones soplen y exploten, ¡Oíd! ¡Ya! ¡Oíd!¡Tocad! ¡Tocad con entusiasmo! ¡Tocad con entusiasmo!
¡Oíd! ¡tocad! ¡Flauta, violín, bajo estridente, oíd! ¡Ah!
(Los sirvientes traen bandejas de pasteles y copas de
vino que ofrecen a los huéspedes. Algunos de los invitados observan la perplejidad de Miecznik)
CORO
¡Amable anfitrión! Como tus invitados, debemos decir que hoy no pareces muy satisfecho. ¿Hay problemas en tu casa? ¿Algo te molestia?
MIECZNIK (todavía de mal humor) ¡No, queridos míos, en lo más mínimo! Sólo lamento que un amigo no asista a nuestra espléndida fiesta,
puesto que al amanecer y secretamente ¡abandonó esta casa!
CORO (riendo) ¡Calma tu corazón afligido! Es él, debe ser él...
¡Seguro que es nuestro querido Arlequín!
MIECZNIK ¿El señor Damazy?
CORO (empujando a Damazy hacia adelante)
¡Sí! Se sintió presionado a regresar, ¡y ahora está disfrazado!
MIECZNIK, STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ, SKOŁUBA ¡Señor Damazy!
CORO ¡Es él!
MIECZNIK, STEFAN, ZBIGNIEW, MACIEJ, SKOŁUBA ¡Señor Damazy!
CORO (Deteniendo a Damazy
que procura esconderse) ¡Es él! ¡Ja! ¡Ja! ¡Ja! ¡De casa en casa, ya sea con nieve o con hielo, llegamos hasta la casa de Miecznik
subidos en nuestros trineos! ¡Cuando el frío llegue a tu garganta, aclárala con un ponche caliente! ¡Oye, Miecznik, hace mucho frío,
dame la llave de la bodega! ¡Miecznik danos la llave! ¡Ja, ja, ja! ¡Miecznik danos la llave!
ZBIGNIEW, MACIEJ, CORO ¡Señor Damazy!
DAMAZY (quitándose la máscara) ¡Sí! ¡Soy yo!
MIECZNIK (severamente, a Damazy) Muy bien, pues, ante los presentes,
explica si quieres, ¿por qué hablas mal de esta casa y sobre ella lanzas calumnias? ¿Con qué motivos expresas el temor de que
esta casa fue construida sobre lágrimas?
CORO ¡Es una broma de mal gusto que desconcierta! ¡El que se atrevió a expresar sus temores
de que esta casa fue construida sobre lágrimas, recibirá su merecido!
MIECZNIK (dirigiéndose a todos)
¿Esos cuentos de hadas son creíbles?
DAMAZY ¡Mea culpa! ¡Ah, Miecznik! En la fiesta, no puedo negar que se bebió mucho.
Para ser justos, después de beber vino, a menudo uno puede idear un plan loco cuando se ve obligado a procurar deshacerse de los rivales.
MIECZNIK (con una sonrisa) ¿Rivales? ¿Están ellos aquí? ¡Quién te dio esa idea! ¡Ellos ni sueñan casarse que yo sepa!
DAMAZY (a Miecznik) ¡Increíble! ¡Demuéstramelo!
(asumiendo una actitud solemne)
Hace mucho tiempo que mi corazón y mi mente se afanan y sueñan con el sueño maravilloso de conseguir la mano de...
ZBIGNEW
(en voz baja, acercándose a Damazy desde el lado opuesto) ¡Espero que no menciones a Jadwiga o te cortaré las dos orejas!
DAMAZY
(Momentáneamente asustado, se tapa los oídos, pero luego retoma su anterior compostura). ¡No! ¡No! Deseo como maná celestial,
suplicar humildemente como un esclavo, la mano de...
STEFÁN (acercándose a Damazy igual modo)
¡Seguramente no pedirás la mano de Hanna, o te enviaré a tu tumba!
CORO
¿De quién estás pidiendo la mano?
DAMAZY
(alarmado) ¡Esto es un calvario! ¡Yo estaba seguro! ¡Deseo la mano de una de estas damas, pero mis rivales se oponen!
STEFÁN
(decidido, acercándose a Miecznik) ¡Sí! ¡La mano de Hanna te pido por favor, señor! ¡Dígnate llamarme yerno!
ZBIGNEW (de igual manera)
¡Te pido la mano de tu otra hija y te lo suplico en nombre de nuestro padre!
CORO
(alegremente) ¡Qué extraña coincidencia, extraña coincidencia! Es una grata sorpresa,
¡y qué sorpresa! Nos toma gratamente por sorpresa.
MIECZNIK Lo he leído en vuestros rostros, pero no aprobaré ningún casamiento, hasta que quede totalmente aclarado desde cuándo y por qué se dice
que esta casa está embrujada.
(Se dirige a la puerta de la derecha y llama a sus hijas, que aparecen inmediatamente)
¡Eh! ¡Muchachas! ¿Estáis ahí? ¡Vaya, qué tristes se las ve, y tan afligidas!
(Toma a Hanna y Jadwiga de la
mano, las lleva al centro del escenario)
CORO Las pobres muchachas se las ve muy intimidadas.
MIECZNIK ¡Venid, venid y ayudadme!
CORO ¡Venid, venid para que no quede ninguna duda y quede totalmente aclarado para todos,
desde cuándo y por qué se dice que esta casa está embrujada!
(Damazy sale corriendo por la derecha)
Escena Octava
(Los anteriores menos Damazy, Hanna y Jadwiga)
MIECZNIK (a quien todos escuchan con mucha atención)
Hace como cien años mi abuelo, ya lo sabéis, construyó esta hermosa casa. Luego, en un arrebato, se casó con una muchacha,
¡y Dios les dio nueve hijas!
CORO ¡Y Dios les dio nueve hijas!
MIECZNIK La primera de las rosas creció hermosa
y cuando los corazones comenzaron a agitarse, apareció el primero de los jóvenes.
(a Hanna) ¿Entonces qué?
HANNA (bajando la mirada) ¡Se enamoró de ella!
CORO ¡Se enamoró de ella!
MIECZNIK
Luego, las tres siguientes se volvieron deslumbrantes y hermosas, y varios pretendientes se apresuraron a pedir
sus manos en matrimonio.
(preguntando a Jadwiga) ¿Y entonces?
JADWIGA (bajando la mirada) ¡Entonces tres más se casaron!
CORO ¡Entonces tres más se casaron!
MIECZNIK Luego, de la misma manera durante años y años, llegarían los yernos del abuelo para casarse con las restantes muchachas...
HANNA, JADWIGA ¡Sus cinco hijas menores!
CORO ¡Las cinco hijas menores!
MIECZNIK
A medida que las nueve hijas de mi abuelo lograban casarse, otras jóvenes doncellas de los alrededores envejecían quedando solteras.
Entonces, sus madres y parientes, con ansiedad creciente y con envidia, empezaron a esperar a los pretendientes masculinos. Como nadie vino,
amargados, se burlaron y culparon a la casa; que por eso la llamaron "Embrujada"
CORO ¡Y la llamaron
La Casa embrujada!
Escena Novena (Los anteriores, entra Cześnikowa (cargada de adornos) con Damazy quien le cuenta
en voz baja lo ocurrido)
MIECZNIK (a Cześnikowa) ¡Te equivocaste cuando quisiste poner en duda su valentía!
STEFAN, ZBIGNIEW (a Cześnikowa) Por qué a esta casa se la llama embrujada, querida tía, ambos ya lo sabemos ahora.
MIECZNIK Y me temo que seguirá siendo embrujada, para Stefan y Zbigniew ¡Dios mediante! ¡Os concedo lo que pedís!
(señalando a Zbigniew) ¡Ahí está tu marido, querida Jadwiga!
(Señalando a Stefan)
¡Hanna, ahí está mi otro yerno!
HANNA, JADWIGA ¿Cómo será eso? ¿Dónde queda vuestro juramento de soltería?
¡Las mujeres habitarán bajo vuestro techo! ¿Dónde queda vuestro tan hermoso plan?
TODOS ¡En efecto! ¡Está mucho mejor así!
Tomad el ejemplo de vuestros padres y habitad en vuestras casas con vuestras esposas. ¡Viva La Casa Embrujada!
Digitalizado y traducido por: José Luis Roviaro 2022
|